Ooo, to już dwa lata minęły od premiery. O filmie pewnie już większość zapomniała, jeśli w ogóle do kogoś dotarło, że takiż powstał. Gdyby âChaosâ był wyświetlany swego czasu w kinach, być może niejeden amator amerykańsko-angielskiej sensacji trafiłby na niego przypadkowo, udając się na âTeorię chaosuâ. Niestety, albo na szczęście, prasa nie donosiła o żadnych ekscesach na salach kinowych.
Dobrze, jednak, że mamy dostęp do Canal +, który umożliwia Polakom-kinomanom żądnym :) (tu szeroki uśmiech) zaznajomić się z nowinkami kinematografii polskiej. Co prawda, âChaosâ już nowinką nie jest, za parę miesięcy będzie nią najświeższe dzieło Xawerego, czyli przełożenie na język filmu debiutu nadziei polskiej literatury â âWojny polsko-ruskiej pod flagą biało czerwonąâ. Co prawda, podejrzewam, niektórym, jeszcze przed zobaczeniem filmu, przydałoby się przełożenie tej powieści z ânaszegoâ, czyli âichâ na język polski. Ale to już oddzielny temat. :)
W każdym razie, po dwóch latach, pamiętając niniejszy post desjudiego (widzisz des â jak zapładniasz mój umysł?), a także z okazji retrospektywy na tegorocznym ENH dorobku ojca Xawerego Ż. oraz informacji o ukończeniue zdjęć do âWojny polsko-ruskiejâŚâ (przyznam, że jestem poruszona bardzo tą wiadomością) â postanowiłam w końcu zobaczyć ten âChaosâ, by sprawdzić "kto" i "co" zacz.
No i jakie wnioski? Wydaje mi się, że zarówno film i reżyser budzą nadzieje. Miałam trochę obawy wcześniej, no bo ten plakat, jakiś takiś â na pozór landrynkowy z podpisem â âszukali szczęścia, znaleźliâŚâ â w sumie mało zachęcający, jeśli się o filmie nic nie wie. Po filmie, już wszystko jasne - to nie landrynka a psychodelia i permanentny stan umysły tych młodych ludzi z plakatu. Ci trzech młodzieńcy â dresiarz, punkowiec i japiszon â to przedstawiciele trzech najliczniejszych, czy najbardziej charakterystycznych, rozpoznawalnych, widocznych, młodzieżowych subkultur. A jako czwarta osoba na plakacie - ta dziewczyneczka... Trochę zagubiona pomiędzy tymi mężczyznami, z których wszyscy, z powodu chaotycznego prowadzenia się ich mam, są jej braćmi... W różnym stopniu, ale są. A jednego z nich ona nawet kocha więcej niż miłością braterską, i to z wzajemnością.
Taaak, chaos jest wszechobecny w życiu młodych ludzi, i to nie zawsze z ich winy. Ludzie rodzą się z chaosu (z przypadku), z chaotycznych związków. Żyją w chaotycznych rodzinach i wychowują się w chaotycznej atmosferze. Tu świetna początkowa scena z kolacją wigilijną â gdzie tracimy orientację kto jest kim, czyim ojcem, bratem, no i ... czym ta pokojowa ,z racji swego świąteczna przesłania, impreza się kończy.
Dalej â dzieci dorośleją, co nie znaczy, że wszystkie dojrzewają. Nadal są ludźmi zagubionymi, po omacku szukającymi szczęścia, harmonii, ideałów. Obserwują chaotyczny świat wojen, zamieszek, i tak po kolei, z biernych obserwatorów sami staja się twórcami chaosu, w swoim życiu i życiu innych ludzi.
Żuławski świetnie uchwycił ciągły ruch życia, ludzie wpadają na siebie, rozbijają się, wybuchają, niektórzy giną, inni się odradzają, i nie ma reguły, kto jest dobry, kto zły, kto mądry, kto głupi, kto wygra, kto przegra. Każdy ma szansę, każdy może ją schwycić, albo utracić. Reżyser i autor scenariusza w jednej osobie, wszystkich traktuje równo . A może nawet, miałam takie nieodparte wrażenie, większą sympatią obdziela dresiarza (naprawdę bardzo dobry Bolec) czy punkowca â równie świetny Marcin Brzozowski
Moim zdaniem bardzo udany film. Ale tylko dla ludzi nastawionych pozytywnie, by coś z niego, z tego chaosu na ekranie, wyciągnąć. Jeśli ktoś od pierwszych scen wypnie się na ekran, nie zaufa reżyserowi, tylko wydmie pogardliwie usteczka, że to jakiś porypany film â jego sprawa i jego strata. Nie zobaczy bowiem niebanalnego, ciekawie, ale ostrą i bardzo kolorową kreską, skreślonego portretu obecnego pokolenia 20-25 latków, których dojrzewanie przypadło na lata także niezłego chaosu społecznego, jakim była transformacja ustrojowa naszego kraju.
Dwóch odtwórców głównych ról już chwaliłam. Dodam jeszcze nazwisko Sławoja Jędrzejowskiego (trzeci brat) no i naprawdę bardzo fajna, ładna, oryginalna i dobrze grająca Marysia Strzelecka jako Mania â siostra braciom.
Nie brakuje też znanych nazwisk â Borys Szyc â wielbiciel Mani. Magda Cielecka â jakby powiedzieli panowie â prawdziwa zimna suka. No właśnie, bo Marysia to niewinne trochę naiwne dziewczątko żyjące z dnia na dzień i kochające wiernie jednego faceta. A Cielecka i jej Hanna â to odwrotna do Mani strona medalu â kobieta wyrachowana, zimna i zła, wykorzystująca facetów, która zawsze wyjdzie na swoje.
Poza tym, z wielką satysfakcję odnotowuję i zaliczam na dodatkowy plus dla reżysera, obsadzenie w jednej z ról Barbary Sołtysik, byłej i pierwszej żony Jana Englerta. Aktorki zapomnianej i porzuconej także przez film, prawdopodobnie z powodu przerwy na wychowywanie synów bliźniaków. Fajnie, że się o niej jednak pamięta.
A tak przy okazji, film otrzymał Złote Lwy za debiut i za kostiumy, które przygotowała także Anna Englert. Uważam, że Lwy trafiły we właściwe ręce. Debiut Żuławskiego juniora należy do udanych - to inteligentne kino, w nowoczesnej formie. Można powiedzieć nawet, że zaangażowane (:)) - akcja aż pulsuje od konkretnych, burzliwych wydarzeń-zadym społeczno-politycznych. Na przykład pierwszy masowy protest alterglobalistów w Polsce, który odbył się w kwietniu 2004 roku w Warszawie, podczas Europejskiego Szczytu Gospodarczego, czy demonstracje na rzecz wolnej Czeczenii.
No i Xawery Żuławski nie byłby synem swej matki, buddystki, gdyby nie poruszył, w bardzo subtelny i ledwo zauważalny sposób, pokojowego, kojącego znaczenia buddyjskiej filozofii, jako być może ratunku dla skołatanych umysłów i opanowania wszechogarniającego świat chaosu.
A za kostiumy też się Lwy należały. Rewelacyjne były. Szczególnie jeśli chodzi o zakochaną parę â Nikiego i Manię. A jakie super fryzury! I kostiumy i fryzury wyrażały, charakteryzowały osoby, które je nosiły. Można było więc oszczędzić na zbędnych słowach, czy scenach.
Zdjęcia (Marian Prokop) również bardzo udane, a końcowe sceny â wprost rajsko- bajeczne. Zresztą, ogólnie, zakończenie filmu â świetne i w kolorach z plakatu, od którego zaczęłam opowieść o âChaosieâ.
Zamykając temat, muszę powiedzieć, że jestem już całkiem spokojna o filmową wersję âWojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwonąâ. Wydaje mi się, że młody Żuławski i Masłowska to bratnie dusze, mają podobną wrażliwość, interesują ich podobne problemy, czyli, można liczyć na ich porozumienie i co za tym idzie, sukces. I nawet mnie oprawa muzyczna filmu nie będzie przerażać. Jak przeżyłam âChaosâ to i âWojnę polsko-ruską przeżyjęâ. Czekam. Tym bardziej, że kostiumy znowu Anna Englert przyszykowała, a jedną z ról kobiecych gra także Maria Strzelecka, która jak wyczytałam, aktorką zawodową nie jest, tylko projektantką odzieży punkowej. "No więc" (kończę, tak jak nie powinnam zaczynać) - czekam pełna optymizmu i wiary w sukces. Fuzja "firm" Żulawski - Masłowska dobrze rokuje. :)
EDIT: A jeśli bym miała Xawerego Ż. posadzić obok polskiego reżsyera, z którym mi się kojarzy, to wybrałabym Mariusza Trelińskiego (pogrzebanego niedawno w naszej ojczyźnie przez Ministerstwo Kultury - cześć Jego pamięci!) i "Egoistów", przede wszystkim.
26-08-2008, 21:50