Ostatnio mnie coś wzięło na wspominki i naszła mnie ochota na przeprowadzenie jakiejś dyskusji na temat łączących pokolenia kreskówek sygnowanych nazwiskami tego legendarnego duetu animatorów.
Jak wiadomo Hanna-Barbera obok Disneya i WB jest studiem, które chyba najczęściej przewija się przez myśl, gdy mowa o starych kreskówkach. To właśnie pod ich pieczą narodziły się m.in. "Scooby Doo", "Miś Yogi" czy "Flintstonowie". Warto tu właściwie wspomnieć, że William Hanna i Joseph Barbera powołali do życia własne przedsięwzięcie po utracie pracy w MGM, dla których stworzyli zresztą "Toma i Jerry'ego" oraz stali na czele ich działu animacji.
Ja miałem przyjemność poznać się z ich kreskówkami mniej więcej przy zasłudze kanału Boomerang - jeszcze w czasach, gdy ten kanał trzymał klasę i służył jako skarbnica bajek dawniej emitowanych przez Cartoon Network. Niestety potem nastąpił właśnie casus CN i stare kreskówki stopniowo zaczęły być zastępowane przez jakieś coraz to nowsze (i tandetniejsze IMO) produkcje aż do całkowitej zmiany repertuaru na gorsze. Ostatnio sam się o tym boleśnie przekonałem skacząc po kanałach - tam już serio nie ma śladu po Boomerangu z 2008 roku :(
Zacznę od Scooby Doo. Tych seriali to dostał wówczas tyle, że czasami miewam problem z tym, z którego był dany odcinek o którym pamiętam. Ten trzeci powstały w kolejności (nazywający się po prostu "Scooby Doo") chyba najczęściej oglądałem, bo najczęściej leciał, ale najlepiej wspominam chyba akurat jedną z mniej lubianych serii z całej francyzy, czyli "13 demonów Scooby'ego Doo". Głównie dlatego, bo miał chyba najlepszy klimat, najbardziej wciągające przygody i świetną postać Vincenta Van Ghoula (inspirowaną zresztą i graną przez legendarnego Vincenta Price'a). Scrappy mi jakoś nigdy nie przeszkadzał, z kolei brak Freda i Velmy był jak dla mnie na plus, bo zdecydowanie byliby tam głównie zapychaczami. Wiem, że była też w międzyczasie ta seria z udziałem znanych w USA celebrytów czy innych postaci popkulturowych - w jednym odcinku Scooby i jego paczka rozwiązywali zagadki z Sonny'm i Cher, a w jeszcze innym... z Batmanem i Robinem :)
Największy sentyment mam z kolei do "Flintstonów". Pamiętam te czasy, gdy na weekend jechało się do dziadków i oglądało z nimi o 18:00. Zawsze mi się sympatycznie oglądało te "Miodowe lata" w świecie jaskiniowców. Podobało mi się to, że odcinki często opierały się na odmiennym pod względem charakterów duecie Fred-Barney. Nawet prosty humor i żarty sytuacyjne mnie śmieszyły. Jak to dobrze, że w polskiej wersji językowej wycięto ten wkurwiający śmiech z puszki.
Świetnie wspominam także "Kocią ferajnę", "Odlotowe wyścigi", "Dastardly'ego i Muttleya", "Smerfy" (też produkcja Hanna-Barbery - nie zapominajcie!). Najmniej za to chyba lubiłem "Jetsonów", których i tak często oglądałem, ale chyba wiem skąd takie moje podejście. Postacie tam co prawda były z papieru i żarty były tam właściwie do zapomnienia, ale podobały mi się te wszystkie sprzęty często imponujące kreatywnością twórców :P
Warto jeszcze wspomnieć, że pod koniec swojej działalności mieli kilkuletnią współpracę z Cartoon Network, dla którego zrobili kilka nowych seriali. Nie wiem czy duża część osób ma świadomość, że to także Hanna-Barvera wypuściła ze swojej taśmy produkcyjnej "Laboratorium Dextera", "Johnny'ego Bravo" czy "Krowę i kurczaka". To już były te kreskówki znacznie odmienne względem poprzednich produkcji i aż jestem ciekaw co starzy 90-letni wówczas wyjadacze Hanna i Barbera przyzwyczajeni do mniej sprośnych treści sądzili o takiej "Krowie i kurczaku" :)
Jest tu na forum ktoś jeszcze kto chętnie wspomina tamte produkcje?
02-02-2021, 12:21 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-02-2021, 20:32 przez Kryst_007.)
Swego czasu (czyli na początku lat 90. jak puszczali w weekendy cały blok ich kreskówek) oglądało się Flinstonów, Jetsonów, Scooby'ego, Top Cata i Yogiego, ale nie wymieniłbym raczej pośród swoich ulubionych kreskówek z dzieciństwa. Smerfy już bardziej, ale zawsze to odbierałem jako zupełnie osobny twór od całej reszty.
W ogóle kreskówki HB kojarzyły mi się zawsze z bardzo monotonnym stylem wizualnym i stosowaniem przez cały czas ujęć tego samego typu bez żadnego urozmaicenia.
W skrócie - wolałem już wtedy inne klimaty - TMNT, Batman TAS, He-Mana czy nawet serie od Disneya. A od Flinstonów wolałem Simpsonów.
Ja też nigdy w tych kreskówkach nie gustowałem. Czasem się obejrzało, bo wtedy oglądałem chyba wszystko, co rysunkowe, ale żadna z tych kreskówek nie należała do moich ulubionych. Chociaż jako bardzo mały bajtel lubiłem oglądać tych gostków w samolotach, co chcieli schwytać gołębia.
Co do monotonnego stylu wizualnego, to rzeczywiście coś w tym jest. Szeroko stosowano tam ograniczoną animację, typu np. że tylko głowa postaci się rusza w ujęciu, a reszta pozostaje statyczna - to dlatego właśnie wszystkie zwierzaki mają jakieś krawaty, muszki, kołnierze i inne elementy oddzielające głowę od reszty ciała, żeby ułatwić życie animatorom.
Kryst_007 wypunktowal mase klasykow w roznych formach i kombinacjach, ktore sie ogladalo za mlokosa. Ze spora nostalgia i tym cieplym uczuciem na splocie wspominam ogladanie segmentow telewizyjnych staroci od HB, lecacych dekady temu gdzies na TVP2 i co wazniejsze na VHS.
Te "nadmuchane" pudelka od kaset i poczatkowo na wpol-amatorskie okladki - wczesny kapitalizm na calego:
Juz samo intro Polskie Nagrania i HB Poland to dla mnie symbol vhs-owego dziecinstwa:
Wtedy i dzis, ciareczki :)
Przy czym dla mnie, nawet wtedy, te telewizyjne starocie-klasyki od HB nie mialy nawet startu do kreatywnosci i ubawu jaki towarzyszyl ogladaniu klayskow WB i Disney'a, a wiec poza przelomem lat 80/90. nie siegalem po te pierwsze zbyt czesto, zwlaszcza jezeli mialem w domu jakies skladanki od Bugsa i Donalda, o innych power-produkcjach typu TMNT i Transformers nie wspominajac.
Najcieplej z HB wspominam oczywiscie Smerfy i te nowsze serie oparte na klasykach, w stylu:
Yogi's Gang:
oraz
Flintstones Comedy Show:
Na VHS mialem tez rozne dlugometrazowki i speciale w stylu "Flintstone Christmas" (1977), The Jetsons Meet the Flintstones (1987) i The Man Called Flintstone (1966). W sprawie tego ostatniego mialem nawet zamiar napisac recenzje do dzialu Re-animacja na film.org.pl
Pierwsza mozna kupic za drobniaki, te druga mialem kiedys pozyczona i jeszcze nie mam w kolekcji, bo ciezko jest trafic taka ponizej 40. funtow, a widzialem egemplarze nawet po kilka stowek.
Poza tym to jeszcze byl Kosmiczny Duch i oczywiscie Bannana Splits - program rewiowy przerywany roznymi serialami i animacjami, ktory serowany byl przez wczesny Polsat.
:)
Holiness is in right action, and courage on behalf of those who cannot defend themselves.
02-02-2021, 16:53 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-02-2021, 16:55 przez Bucho.)
A ujęcia z tej samej perspektywy, tak jakby filmować scenę w teatrze z jednego punktu, co chyba najbardziej rzucało się w oczy w Top Cat (bo tam jeszcze dochodziła do tego monotonna sceneria - kawałek gleby, jakiś śmietnik, słup i płot w tle) ale w innych też było na porządku dziennym.
Nie było opcji, żeby ci pokazali ulicę z innej perspektywy. Jedyne urozmaicenie to zbliżenia i też z tej samej strony.
Generalnie oglądałem, bo wtedy się oglądało to, co akurat leciało na trzech dostępnych kanałach telewizyjnych (Polsat jakoś wtedy wszedł, ale z początku był dość ograniczony, o TVN jeszcze nikt nie słyszał, a kablówki jeszcze wtedy nie miałem).
Jakbym miał możliwość oglądać to, co rzeczywiście bym chciał obejrzeć, HB nie miałoby u mnie szans.
(02-02-2021, 16:55)Gieferg napisał(a): A ujęcia z tej samej perspektywy, tak jakby filmować scenę w teatrze z jednego punktu, co chyba najbardziej rzucało się w oczy w Top Cat (bo tam jeszcze dochodziła do tego monotonna sceneria - kawałek gleby, jakiś śmietnik, słup i płot w tle) ale w innych też było na porządku dziennym.
Nie było opcji, żeby ci pokazali ulicę z innej perspektywy. Jedyne urozmaicenie to zbliżenia i też z tej samej strony.
Ten ograniczony sposob animacji byl oczywiscie sposobem na zmiejszenie kosztow i przyspieszenie procesu tworzenia telewizyjnych masowek, ktore mialy date premiery "na wczoraj" . Gdzies tak od konca lat 50. do poczatku lat 80. HB trzesla rynkiem telewizyjnej animacji. Potem zainteresowanie ich produkcjami zaczelo dosyc mocno spadac i w latach 80. chyba tylko Smerfy mozna nazwac komercyjnym (i artystycznym) sukcesem, nalezy dodac, ze poteznym.
(02-02-2021, 16:55)Gieferg napisał(a): Generalnie oglądałem, bo wtedy się oglądało to, co akurat leciało na trzech dostępnych kanałach telewizyjnych (Polsat jakoś wtedy wszedł, ale z początku był dość ograniczony, o TVN jeszcze nikt nie słyszał, a kablówki jeszcze wtedy nie miałem).
Jakbym miał możliwość oglądać to, co rzeczywiście bym chciał obejrzeć, HB nie miałoby u mnie szans.
Tak jak wspominalem we wczesniejszym poscie, na przelomie dekad 80/90. ogladalem regularnie na VHS (Polskie Nagrania), pozniej tylo wtedy, gdy nic innego nie bylo w telewizji, ani pod reka, przy czym znajdzie sie kilka epizodow-perelek wsrord tej calej menazerii.
Holiness is in right action, and courage on behalf of those who cannot defend themselves.
02-02-2021, 17:03 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-02-2021, 17:07 przez Bucho.)
Z nieco późniejszych serii H-B uwielbiałem 2 stupid dogs. Pamiętam, że humor bywał tam ostro zryty i również dość odmienny od ich pozostałych tworów. Zrobiłbym sobie powtórkę ale trochę obawiam się niszczenia dobrych wspomnień.
W sumie ciezko powiedziec ile Hanna-Barbera w erze Cartoon Network, a pozniej Turnera/Warnera. Natomiast faktem jest, ze za czasow CN powstalo sporo dobrych seriali z masa zabawnych i charakterystycznych postaci.
Holiness is in right action, and courage on behalf of those who cannot defend themselves.
02-02-2021, 17:35 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-02-2021, 17:36 przez Bucho.)
Prace Genndy'ego Tartakovsky'ego naprawdę lubię i oczywiście lubię "Dexter's Laboratory". Ale jeżeli chodzi o klasyczną Hannę-Barbarę, to zawsze dla mnie ona była symbolem taniości i wałkowania tego samego pomysłu na wiele sposobów. Zresztą nawet nie wiem, czy Hanna-Barbera nie byli pierwszymi, czy też "pionierami" w wykorzystywaniu tych samych ujęć wielokrotnie?
A co do pomysłów, to często wiele niezłych pomysłów wyjściowych, przemieniali na niezwykle przeciętne rzeczy. Weźmy przykład Flinstone'ów i Jetsonów, gdyż teoretycznie pomysł wyjściowy jest taki sam - amerykańska rodzina, klasy średniej z amerykańskiego przedmieścia. Jedna z nich żyje w świecie prehistorycznym, druga w świecie futurystycznym. I pamiętam tak jak lubiłem te światy, w których te rodziny mieszkały, tak już sam postacie ani wydawały mi się ciekawe, ani tym bardziej ich historie.
Scooby-Doo nigdy nie lubiłem i ten koncept nigdy mi się nie podobał, gdyż wiadomym było od początku, że duchów i upiorów nie ma i jest to ktoś w przebraniu.
Kot Tiptop, czy jak tam się zwał, był OK, ale już za Yogim nie przepadałem.
Plus jak Hanna Barbera, to wiadomo, że jest i Jonny Quest, który można oglądać jako ciekawy relikt tamtych czasów. Ale w sumie nawet ciekawy był remake Jonny'ego Questa z lat 90tych. Chociaż teraz prezentowane tam CGI wygląda strasznie, ale do dziś uważam, że czołówkę miało świetną:
Chociaż jeżeli chodzi o Jonny'ego Questa, to i tak najlepszą rzeczą jaka powstała była to niektórzy powiedzą Venture Brothers, a ja powiem krótki odcinek we Freakazoidzie pt. "Toby Danger":
I w sumie jedyne co mają dobrego te dawne produkcje Hanny Barbery, to właśnie, że dają spore pole do popisu, dla dobrych parodii.
(02-02-2021, 16:55)Gieferg napisał(a): A ujęcia z tej samej perspektywy, tak jakby filmować scenę w teatrze z jednego punktu, co chyba najbardziej rzucało się w oczy w Top Cat (bo tam jeszcze dochodziła do tego monotonna sceneria - kawałek gleby, jakiś śmietnik, słup i płot w tle) ale w innych też było na porządku dziennym.
Nie było opcji, żeby ci pokazali ulicę z innej perspektywy. Jedyne urozmaicenie to zbliżenia i też z tej samej strony.
Heh. Już w wieku 4 lat to zauważyłem i swego czasu czekałem aż Fred i Barney spacerując po przedmieściu skręcą wreszcie w lewo lub prawo i pokażą ich w końcu z przodu/tyłu :)
W latach 80., gdy jakość animacji u nich posunęła się niby do przodu to przestali już tak ograniczać się do jednej perspektywy.
Nooo... Wreszcie jakiś konkret! Synonim beznadziejnej animacji dostał własny temat :)
Hanna-Barbera to kawał mego dzieciństwa. Począwszy od anglojęzycznego Cartoon Network Europe po całą dekadę na TVP 2. Załapałem się zarówno na blok lektorowany przez Janusza Szydłowskiego jak i ten późniejszy z dubbingiem. Były jeszcze Smerfy na Wieczorynce, ale nie wiedziałem, że robiła je HB, no i to jednak produkt belgijski. Podobnie z produkcjami CN z lat 90., ale Bucho dobrze to podsumował.
Kosmiczny Duch (+ cała seria krótkometrażówek z superbohaterami z lat 60.), Scooby Doo i jego klony - Jossie i kociaki oraz Jabberjaw, Banana Split Show, Jonny Quest w wersji starej jak i nowej, Yogi i spółka, Godzilla, Jana z dżungli, Penelopa Pitstop, Odlotowe wyścigi, Tom i Jerry - wszystko oglądałem na w/w CN Europe.
Smerfy to oczywisty klasyk Wieczorynki i ładny przegląd jakości animacji HB. Niestety zarżnięty ostatnim sezonem, gdzie Smerfy podróżowały w czasie. Jako ciekawostkę powiem, że odcinek o fioletowych Smerfach powstał na podst. pierwszego albumu o nich, gdzie oryginalnie były czarne Smerfy. A w kreskówce stały się fioletowe, bo uznano że czarne Smerfy będą uznane za przejaw rasizmu w stosunku do Afroamerykanów. Jak widać absurdalna poprawność polityczna to nic nowego :)
HB odpowiada także za mój pierwszy kontakt z Godzillą i choć produkcja nierówna, to wciąż jest najlepsza amerykańska wersja Króla :). No i szacun dla TVP2, że tłumaczyli Godzillle jako "on"
Swoją drogą animatorzy HB byli zachwyceni pracą nad Godzillą, bo nie był to kolejny klon Scooby'ego Doo (tu bym się kłócił) i była to odmiana.
I będąc przy Scoobym, to twórcy dawno go chcieli zakończyć, ale ważniaki z TV naciskały na dalsze trwanie, i tak powstawały kolejne inkarnacje aż do zajechania tematu w latach 80.
Zresztą Scooby-Doo powstał jako jako łagodna i kid-friendly alternatywa dla Jonny'ego Questa, którego ówczesne madki oskarżały o zbytnią brutalność. Także debilni rodzice doszukujący nie wiadomo czego to nic nowego :).
Oczywiście HB produkowała masę szrotu, jak pierwsza kreskówka Fantastic Four, Banda Kudłacza czy ten serial ze Scoobym i celebrytami, ale może kiedy innym razem się rozpiszę...
02-02-2021, 19:57 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-02-2021, 19:02 przez OGPUEE.)
A czytał ktoś komiksy, bazujące na tych kreskówkach, stanowiące swoiste "dark & gritty" rebooty, między innymi "Flintstonów", "Scooby'ego..." i "Dicka Wredniaka i Eskadry Patałachów"?
(02-02-2021, 16:53)Bucho napisał(a): Juz samo intro Polskie Nagrania i HB Poland to dla mnie symbol vhs-owego dziecinstwa:
Wtedy i dzis, ciareczki :)
Oj tak ciary. Mam chyba jeszcze ze dwie takie kasety miksów HB w tych nadmuchanych opakowaniach. Trzeba to kiedyś jakoś zdygitalizować, żeby mieć jak obejrzeć na starość. :P
Co to jest „FIUT”? FIUT to jest skrót moich zainteresowań „Film I Uwentualnie Telewizja”
バリバリ グシャグシャ バキバキ ゴクン
#OfficialJames Francis CameronandChristopher Johnathan James NolanHejter# :D
(02-02-2021, 19:57)OGPUEE napisał(a): HB odpowiada także za mój pierwszy kontakt z Godzillą i choć produkcja nierówna, to wciąż jest najlepsza amerykańska wersja Króla :). No i szacun dla TVP2, że tłumaczyli Godzillle jako "on"
Rzeczywiscie, lecialo w niedziele na TVP2.
@@@
Jeszcze jeden serial, ktory myslalem, ze byl robiony przez HB, Groovie Goolies, czyli nasze swojskie "Starchy na lachy":
Za produkcje odpowiadalo studio Filmation, ktore w Polsce najbardziej jest znane za sprawa He-Mana. Produkcja z lat 70., u nas leciala na TVP2, gdzies w drugiej polowie lat 80. Jedno z moich wczesniejszych wspomnien zwiazanych z ogladaniem jakies serii animowanej. Pamietam jak przez mgle, ze ogladalem to na jakims radzieckim starociu, siedzac ojcu na kolanach i wdychajac dym z palonych przez niego fajek:
(02-02-2021, 18:23)Corn napisał(a): Boże, jest ktoś poza mną kto pamięta Toby'ego Dangera :D
No ba, uwielbiałem "Freakazoida" i nie chcę tutaj robić zbyt dużego offtopu. Chociaż zawsze można też wydzielić temat. Ale jeżeli chodzi o te krótkie animacje w "Freakazoidzie to wiadomo "Toby Danger" był świetny, ale też genialny był "Fat Man & Boy Blubber"
Chociaż przy współczesnych standardach, gdzie naprawdę ukazują się komiksy z otyłymi superbohaterami, to by nie przeszło. Przy czym ja zawsze używam tego jako kontrargument do otyłych bohaterów. :)
(03-02-2021, 13:19)Lawrence napisał(a): No ba, uwielbiałem "Freakazoida" i nie chcę tutaj robić zbyt dużego offtopu. Chociaż zawsze można też wydzielić temat.
Freakazoid ma tu swój temat. Swoją drogą popełniłem fuck-upa, bo sądziłem że robili to twórcy Animaniaków i Animków. A to było dzieło twórców Batmana TAS.
03-02-2021, 14:28 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-02-2021, 14:33 przez OGPUEE.)