Serial Ridleya i Tony'ego Scottow. Dziwny w odbiorze. Niby pomyslowa sensacja z nauka w tle - geniusz matematyczny pomaga FBI stosujac rozne wzory do roznych sytuacji. Jednak w praktyce czasem wychodzi bardziej zalosnie niz powaznie. Z serialu wynika bowiem, ze za pomoca matematyki mozna przewidziec absolutnie wszystko. Przyklad: w jednym z odcinkow stosujac wzory (oczywiscie niesprecyzowane, po prostu pokazano szybki montaz roznych wykresow) okreslono dokladnie polozenie bomby w miescie. Bohater zastosowal prawdopodobienstwo przy uzyciu multum zmiennych, takich jak kierunek wiatru. Kiedy ktos mu podpowiedzial kolejna zmienna (np. wiek przestepcy), po prostu dopisal cos na tablicy. W wyniku tego okreslil polozenie bomby z dokladnoscia do paru metrow. Jesli potrzebuje dokonac powazniejszych obliczen, korzysta z "superkomputera". A takie cos zakrawa na kpine z widza, zwlaszcza jesli polaczyc to z powazna, realistyczna otoczka. Serial udowadnia, ze istnieja wzory na wszystko.
Scenariusze kazdego odcinka podazaja tym samym schematem, w ktorym matematyka to deus ex machina, pozwalajaca rozwiazac zagadke gdy sledztwo utknie w martwym punkcie. A nawet, gdy bohater nie wie jaki wzor zastosowac, nieswiadoma pomoca dysponuje jego poczciwy ojciec, ktory powie np. "ale dobra zjadlem pizze", a bohatera olsni w stylu Goldbluma z ID4 - "pizza... Wlochy... Europa... Einstein... wzor na znalezienie zakladnika!". Oczywiscie dla durnej widowni, zupelnie nieobeznanej z matematyka (czyli dla mnie), tworcy oferuja jakies graficzne, lopatologiczne wytlumaczenie procesow myslowych herosa, jednak to tak jakby tlumaczyc zasade dzialania silnikow rakietowych przy uzyciu ziemniaka i gumy do zucia.
Co jednak najdziwniejsze w tym serialu, to to, jak dobrze sie go oglada, pomimo ze jest monotonny i ewidentnie polozony przez scenarzystow. Nawet gdy bohater pod ogniem snajpera i zamiast uciekac za najblizsza oslone, zaczyna wyliczac wzor na to gdzie najlepiej sie ukryc (przyklad z serialu!), nie jest to wystarczajaco wielka glupota by wylaczyc telewizor. Hmm, chyba poziom seriali ostatnio tak doluje, ze bez problemu lykam takiego przecietniaka... Podsumowujac - calkiem fajna pierdolka. Bonusowe punkty za fragment "Once in a Lifetime" Talking Heads w czolowce.
Scenariusze kazdego odcinka podazaja tym samym schematem, w ktorym matematyka to deus ex machina, pozwalajaca rozwiazac zagadke gdy sledztwo utknie w martwym punkcie. A nawet, gdy bohater nie wie jaki wzor zastosowac, nieswiadoma pomoca dysponuje jego poczciwy ojciec, ktory powie np. "ale dobra zjadlem pizze", a bohatera olsni w stylu Goldbluma z ID4 - "pizza... Wlochy... Europa... Einstein... wzor na znalezienie zakladnika!". Oczywiscie dla durnej widowni, zupelnie nieobeznanej z matematyka (czyli dla mnie), tworcy oferuja jakies graficzne, lopatologiczne wytlumaczenie procesow myslowych herosa, jednak to tak jakby tlumaczyc zasade dzialania silnikow rakietowych przy uzyciu ziemniaka i gumy do zucia.
Co jednak najdziwniejsze w tym serialu, to to, jak dobrze sie go oglada, pomimo ze jest monotonny i ewidentnie polozony przez scenarzystow. Nawet gdy bohater pod ogniem snajpera i zamiast uciekac za najblizsza oslone, zaczyna wyliczac wzor na to gdzie najlepiej sie ukryc (przyklad z serialu!), nie jest to wystarczajaco wielka glupota by wylaczyc telewizor. Hmm, chyba poziom seriali ostatnio tak doluje, ze bez problemu lykam takiego przecietniaka... Podsumowujac - calkiem fajna pierdolka. Bonusowe punkty za fragment "Once in a Lifetime" Talking Heads w czolowce.
12-08-2008, 23:34