Największą bolączką tego filmu jest to, że za bardzo nie wiadomo do kogo jest skierowany. Jako bajka dla obecnych dzieciaków jest raczej mocno generyczna i niewiele ma dla nich do zaoferowania (poza fajnym Pikachu). Z kolei jako nostalgia-film skierowany do pokolenia jarającego się pokami w latach '90 - zbyt dziecinny, prosty i chyba za mało wykorzystujący stworki same w sobie.
Ja poksami w momencie ich boomu w PL szczególnie się nie jarałem, ot kolejna "chińska bajka" tyle, że z fajnymi stworkami i z mocnym nastawieniem na ówczesną grę karcianą. Do filmu podchodziłem bez większych emocji, nostalgii i tym podobnych pierdół, a liczyłem jedynie na przyjemną komedię z pika-pika...a nawet tego nie dostałem. Film jest sztampowy do bólu, łącznie z twistem (który mocno skojarzył mi się z "Surrogates") i raczej nie ma tu szczególnie powodu, by do niego wracać w przyszłości.
Z mocnych stron - Pikachu, który jest przeuroczy i Deadpool tutaj daje naprawdę przyjemny popis swojego komediowego głosu. W zasadzie tylko ta postać ciągnie film, bo dzieciaki mimo, że nie drażnią, to też jakoś nie wzbudzają większego zainteresowania. Design poksów jest mocno nierówny - od naprawdę fajnych (pika, pika!) do mocno przeciętnych i trącących uncanny valley (pokemon-mim).
Elementy, który za to mocno na mnie zrobiły wrażenie i spowodował, że w ogóle ten film zapamiętam, to zdjęcia i sam wygląd filmu, które są świetne/rewelacyjne i z chęcią bym nawet popełnił powtórkę w 4k i porządnym HDR. Ryme City to takie Tokio na sterydach + kompleks laboratorium z pewnym ogrodowym twistem (chyba najlepsza scena filmu), do tego ładnie popełniony finał z Mewtwo. Miejscami miałem silne skojarzenia z "Transformers", ale z bardziej przystępną dynamiką i mniej rwanymi kadrami.
Życzyłbym sobie, by Warner popełnił równie dobrze wyglądający sequel, ale tym razem wzięli na tapetę chociaż minimalnie angażujący scenariusz w parze z jakimś konkretnym kierunkiem - albo film dla dzieciaków albo pełna retro zabawa dla starych dziadów.
Ja poksami w momencie ich boomu w PL szczególnie się nie jarałem, ot kolejna "chińska bajka" tyle, że z fajnymi stworkami i z mocnym nastawieniem na ówczesną grę karcianą. Do filmu podchodziłem bez większych emocji, nostalgii i tym podobnych pierdół, a liczyłem jedynie na przyjemną komedię z pika-pika...a nawet tego nie dostałem. Film jest sztampowy do bólu, łącznie z twistem (który mocno skojarzył mi się z "Surrogates") i raczej nie ma tu szczególnie powodu, by do niego wracać w przyszłości.
Z mocnych stron - Pikachu, który jest przeuroczy i Deadpool tutaj daje naprawdę przyjemny popis swojego komediowego głosu. W zasadzie tylko ta postać ciągnie film, bo dzieciaki mimo, że nie drażnią, to też jakoś nie wzbudzają większego zainteresowania. Design poksów jest mocno nierówny - od naprawdę fajnych (pika, pika!) do mocno przeciętnych i trącących uncanny valley (pokemon-mim).
Elementy, który za to mocno na mnie zrobiły wrażenie i spowodował, że w ogóle ten film zapamiętam, to zdjęcia i sam wygląd filmu, które są świetne/rewelacyjne i z chęcią bym nawet popełnił powtórkę w 4k i porządnym HDR. Ryme City to takie Tokio na sterydach + kompleks laboratorium z pewnym ogrodowym twistem (chyba najlepsza scena filmu), do tego ładnie popełniony finał z Mewtwo. Miejscami miałem silne skojarzenia z "Transformers", ale z bardziej przystępną dynamiką i mniej rwanymi kadrami.
Życzyłbym sobie, by Warner popełnił równie dobrze wyglądający sequel, ale tym razem wzięli na tapetę chociaż minimalnie angażujący scenariusz w parze z jakimś konkretnym kierunkiem - albo film dla dzieciaków albo pełna retro zabawa dla starych dziadów.
04-08-2019, 15:30