S@motność w sieci
#1
nie widziałem, więc się chętnie wypowiem - nie będzie mi się podobał :twisted:

a Wam?

Odpowiedz
#2
Des, z takim wstepniakiem to na film.onet.pl.
:D

Odpowiedz
#3
O tak, czasy się zmieniły - trzeba się postarać, żeby temat powisiał. :)

Zatem, jak to już wcześniej nie raz bywało - albo cosik rozwiniesz ten wstęp, albo kariera tematu się skończy w otchłani bitowej nicości.

Odpowiedz
#4
przecież nie widziałem filmu, więc się wypowiedziałem bardzo krótko, żeby ktoś nie czynił bolesnych zarzutów o zbędne krytykanctwo :P i gdyby to był onet, to bym napisał jak niejaki adaś:

Jestem juz trzylata po internetowej miłości i nie wiem czy wybiore się na film, ponieważ czytając ksiązkę bardzo często wracałem wspomnieniami do romansu w internecie, a to troche bolało i powodowało uczucie wilkiego roczarowania, osamotnienia i straconej szansy. Mam nadzieję tylko, że kiedyś spotkam swoją Juliannę i jej nik xxx na gg ponownie zacznie migotać jako dostępny.


:lol:

zakładając temat wyraziłem nadzieję, że ktoś o filmie "S@motność w sieci" opowie, poda ciekawe informacje, może nawet zrecenzuje. i nie muszę to być ja czyli osoba zakładająca omawiany topik.

Odpowiedz
#5
desjudi napisał(a):wyraziłem nadzieję, że ktoś o filmie "S@motność w sieci" opowie, poda ciekawe informacje, może nawet zrecenzuje.
Ekhmmm... Psze Pana: http://film.org.pl/prace/samotnosc_w_sieci.html :)

Odpowiedz
#6
wiem, czytałem, dobry tekst. ale może ktoś coś powie na forum? w sumie to na weekend zobaczyło blisko 130 tys. i jest to całkiem przyzwoity wynik, duże więc prawdopodobieństwo, że ktoś z forowiczów film widział :)

Odpowiedz
#7
No cóż, też nie widziałem, ale uważam że Chyra zagrał fatalnie. Cameo Jasona Stathama w tej scenie z wysadzaniem mostu było ciekawym pomysłem, ale zbyt szybki montaż zarżnął efekt. A tak poważnie: po co tworzyć wątek o filmie, którego się nie widziało?:P

Enyłej, podtrzymuję zdanie że Chyra zagrał fatalnie, bo nie lubię po prostu tego aktora i uważam go za średnio utalentowanego (jak mam wyjątkowo dobry humor).

Odpowiedz
#8
wlepiam z krótkiej piłki:

s@motność w sieci - o chryste co za gówno - nic właściwie nie da się pozytywnego napisać o tym czymś. No zdjęcia są ładne i pierwsze 15 minut dawało nadzieję na coś dobrego..No i Kinga Preis daje sobie radę przez 5 minut obecności na ekranie. Poza tym absolutna porażka - twórcy po prostu wydali kasę na wycieczki po Paryżu, USA i Berlinie, a potem skręcili z tego takie gówno o ich tam pobycie. Absolutnie odradzam wycieczkę do kina i w ogóle obcowania z tym czymś!!! Lepiej się zapić...
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
#9
military napisał(a):Cameo Jasona Stathama w tej scenie z wysadzaniem mostu było ciekawym pomysłem...
Że niby Jason Statham w Polskiej produkcji??
Postępować należy tak, aby niczego nie robić, a wtedy panować będzie ład.
--
Laozi

Odpowiedz
#10
:shock: ---> :roll: ---> :lol:

Odpowiedz
#11
military napisał(a):A tak poważnie: po co tworzyć wątek o filmie, którego się nie widziało?:P

żeby dać sposobność tym skromniejszym forowiczom do odważnego wypowiedzenia sie o tym arcydziele polskiej kinematografii :)

a może się komuś S@motność podobała? czy w ogóle istnieją tacy ludzie? :P

Odpowiedz
#12
Obejrzałem dzisiaj bo nie miałem ochoty na Requiem dla Snu a to była jedyna alternatywa.

Po pierwsz - film powinien trwać przynajmniej 30 minut mniej.

Po drugie - najlepiej by było jakby się skończył na 109 minucie, przynajmniej byłby jakiś mały plusik ;)

Po trzecie - jakieś flashbacki, które w zasadzie guzik miały wspólnego z głownym wątkiem też nie poptrawiały sytuacji.

2/10

Odpowiedz
#13
Się wypowiem...

Film oglądałem dnia wczorajszego i przyznaję, że twórca/reżyser/operator popełnił dzieło najniższej próby. Przede wszytkim nie przekonał do pomysłu aktorów - Chyra gra jakby "za godzinę miał pracę na planie", tyle, że innego filmu. Cielecka mu w tej emocjonalnej nieobecności wtóruje. Dziwić się nie ma właściwie czemu, ponieważ 75% dialogów (a właściwie monologów) wypowiadanych jest zza kadru, czyli w roli narratora, którego myśli jest nam dane poznać. Duet (99% czasu ekranowego jednak osobno) gra niewiele, bo zazwyczaj ma się po prostu pokazywać przed kamerą w celu późniejszego montażu z nagranymi w studio kwestiami.

Największy dowcip jednak czeka w momentach "mówionych". Otóż twórca/reżyser/operator wpadł na pomysł pogłębienia realizmu poprzez obcojęzyczne dialogi prowadzone bez asekuracji napisów w ojczystym języku (chyba, że moja płyta miała wadę). O ile mnie osobiście nie męczy j. angielski, a niemiecki jedynie połowicznie to zastanawia mnie zdanie na ten temat większości rodaków, którzy ze znajomości obcej mowy póki co jeszcze nie słyną. Tym bardziej myślę tu o starszych ode mnie, bo nawet mój życiorys zahaczył o obowiązkową naukę rosyjskiego w szkole podstawowej. Mniej więcej w 3/4 długości filmu rozpoczyna się więc kilkunastominutowy maraton z j. angielskim i niemieckim przeplatanymi wzajemnie, ale też ze zdecydowaną przewagą tego pierwszego. Dla podkreślenia "równowagi" podobne wątki wpleciono także kilkukrotnie wcześniej.

Kolejna sprawa to samo prowadzenie intrygi. W filmie razy kilka gubi się wątek przez co widz stacza boje z własną pamięcią zastanawiając się: "przegapiłem coś czy tak ma być, że nie wiadomo czemu, gdzie, z kim i po co?". Duża w tym zasługa zbędnych historyjek pobocznych, które nagle przejmują pałeczkę fabularną i walą ostro do przodu pozwalając zapomnieć oglądającemu o co w tym wszystkim chodzi. Nie pomaga także montaż i zdjęcia - choć technicznie na wysokim poziomie, są kompletnie oderwane od historii i pozostają niezmiennie apatyczne, także w kluczowych dla fabuły momentach. Skutkiem tego nawet fabularny zakręt o 180 stopni (metafora - nie było takich) pozostaje niezauważony i ginie w potoku podobnie zrealizowanych scen. Przyznaję, że chyba pierwszy raz zwróciłem na to uwagę w filmie, pewnie dlatego, że jest to rzecz tak oczywista, że nawet nie da się jej zepsuć. Jak jednak widać - można.


UWAGA SPOJLER

Z recenzją DUXa w jednej kwestii nie mogę się zgodzić. Otóż bohaterka na końcu dowiaduje się, że jest ze swym dotychczasowym chłopem w ciąży. Nie jest to więc rezygnacja z Chyry bez powodu - jak owa recenzja podaje.
I was always criticized for style and content, but I enjoy trying to tell stories a different way - Tony Scott

Odpowiedz
#14
Indroman napisał(a):Największy dowcip jednak czeka w momentach "mówionych". Otóż twórca/reżyser/operator wpadł na pomysł pogłębienia realizmu poprzez obcojęzyczne dialogi prowadzone bez asekuracji napisów w ojczystym języku (chyba, że moja płyta miała wadę). O ile mnie osobiście nie męczy j. angielski, a niemiecki jedynie połowicznie to zastanawia mnie zdanie na ten temat większości rodaków, którzy ze znajomości obcej mowy póki co jeszcze nie słyną.

z tego co pamiętam, to w kinie były napisy - nie wiem jak jest na dvd i szczerze mówiąc nic mnie to nie obchodzi, bo ten film jest i tak gówniany
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
#15
W takim razie jedynie prostuję, że być może na DVD napisy również były. Nie odpalałem filmu osobiście więc nie dam sobie ręki uciąć. Po seansie niezbyt zaś chciało mi się ich szukać :/
I was always criticized for style and content, but I enjoy trying to tell stories a different way - Tony Scott

Odpowiedz
#16
Napisy były na pewno, oglądałem bodaj jakaś gazetówkę.

Odpowiedz
#17
no coz. chyba wszystko co sie dalo to juz powiedzieliscie. strasznie sie zawiodlam na tym filmie. ksiazka mnie urzekla, a film byl okropnie nudny, beznadziejnie zrobiony i jedynie mialam przyjemnosc z ogladania Chyry przez 2 godizny, bo go lubie, ale zagrał tak sobie. a juz w ogole bezsens nazwania glownej bohaterki Ewą, gdzie w ksiazce nie miała imienia mnie powalił. porazka.

ogladalam na dvd i napisow do tych wstawek w innych jezykach nie bylo :/

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  








Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości