Sekiro - gra roku od From Soft
#1
https://www.eurogamer.pl/articles/2019-12-13-sekiro-ogloszone-gra-roku-na-the-game-awards-2019-lista-zwyciezcow-wszystkich-kategorii

Najpierw wypociłem (przy moim "talencie" pisarskim) tego posta w temacie Soulsborne, ale jako gra roku i najlepsza gra w jaką do tej pory grałem zasługuje na własny temat nawet gdybyśmy zmienili "Serię Souls i Bloodborne" na "Sekiroborne". Niby oficjalnie Dark Soulsy, Bloodborne i Sekiro to osobne uniwersa, ale osobiście wolę myśleć że wszystkie są ze sobą powiązane. W końcu nieśmiertelność również tu ma swoje źródło w krwi Bogów, a w ukrytym zakończeniu wyruszamy na zachód, skąd pochodzą smoki... No i chętnie bym zobaczył crossover.

Dzieląc moją opinię na 4 najważniejsze aspekty (na grafikę wystarczą screeny):

[Obrazek: 1007423.jpg]
_______________________________________________________________________________
1. KLIMAT

Uwielbiam stare samurajskie kino, a dzieła Kobayashiego są w moim ścisłym top wszech czasów. Grając w Sekiro czułem się jak w "Buncie samurajów", czy "Harakiri". Oczywiście to jest nadal gra Soulsborne'owa... chociaż nie, znacznie bliższa Bloodborne, w swej horrorowo-surrealistycznej otoczce, swoją drogą przepięknie wymieszanej z mitologią Buddyzmu. Jednak sercem opowieści (zawierającej odniesienia do prawdziwych historycznych wydarzeń) jest chyląca się ku końcowi wojna zbuntowanego generała z bliżej nieokreślonymi wojskami cesarstwa. I w tej opowieści motywem przewodnim - kodeks honoru, rozdarcie między lojalnością wobec zwierzchnika, a wobec zasad, w tym wypadku Żelaznego Kodeksu Shinobi.

Cała fantastyczna podróż służy "tylko" osiągnięciu tego celu, przez co rzadziej mamy okazję podziwiać horrorowy design a'la Bloodborne... który za to w kontraście z pięknem kraju kwitnącej wiśni i zagłębienia w buddyzmie nabiera własnego uroku. I tak dla mnie odpowiednikiem "Hail the nightmare" była buddyjska świątynia, w której mnisi w dążeniu do nirwany (w ich ocenie zdobywanej poprzez nieśmiertelność) składają w ofierze dzieci, na których grobach sadzają później białe kwiaty i kładą dziecięce figurki z wiatraczkami.

[Obrazek: Sekiro_30-1152x648.jpg]

A brama do krainy śmierci wygląda jak poniżej:

[Obrazek: sekiro-shadows-die-twice-boss-battle-cor...-5.944.jpg]
_______________________________________________________________________________
2. FABUŁA

Pierwsze intro pokazuje generała Isshin Ashinę u szczytu siły, gdy w zwycięskiej bitwie wyzwala swój klan i podległe mu ziemie z okowów.
Gdy zaczynamy grę na tych samych ziemiach 20 lat później, jest on już stary i zmęczony, osłabiony klan oblegają z każdej strony podchodzące pod zamek wojska cesarskie, a jego pretendujący do władzy wnuk porywa pośrodku toczącej się wojny młodego dziedzica, którego przysięgliśmy chronić. Dziedzica boskiej krwi, która według legend jest w stanie zapewnić nieśmiertelność.

Jak to w grach From Softu, można przejść całą historię skupiając się głównie na walkach i nie zauważając bogactwa fabuły i postaci, które jest zaszyte w tle. Przewertowałem parę godzin filmów na youtubie opisujących przedstawioną historię i jestem pod wrażeniem pieczołowitości twórców w przemycaniu jej w najmniejszych szczegółach, nawet takich jak pozornie nieistotne, zbierane przez nas przedmioty, albo wystrój wnętrz. Firma jest zresztą japońska i twórcy ukryli również sporo odniesień do historii i mitologii swego kraju, przy czym miałem wrażenie, że podeszli do tematu bardziej osobiście niż w pozostałych grach.

Ten - całkiem ciekawy - koncept pozwala w pewnym sensie rozbić grę na dwa gatunki: z jednej strony akcyjniaka z bijatykami dla typu klienta nie poszukującego w grach dramatycznych opowieści z dawką artyzmu, przewijającego cutscenki i podjaranego epickimi walkami. Drugi typ klienta podzieli się na osoby, które docenią urok odkrywania poszlak i składania ich w jedną spójną całość i te, które chciałyby jednak pełnoprawnego crpga, z pełnymi dialogami, retrospekcjami i relacjami budowanymi stopniowo w znacznie większym wymiarze czasu.

Twórcy oczywiście musieli się z tego względu oprzeć na minimalizmie, opierającym narrację cutscenek na środkach artystycznego wyrazu i ledwo zauważalnych gestach, nawet zasugerowanych częściowo poza kadrem. Dając tym samym odbiorcy możliwość obudowania pełnego kontekstu jedynie na własnej wyobraźni. Na mnie zadziałało - część postaci pozostała w mej głowie i zastanawiam się nad ich motywacjami, przeszłością i targającymi nimi w kluczowych momentach emocjami. Tych postaci jest na pierwszym planie kilka, a każdą polubiłem. Ba, motywy głównego antagonisty są tak zrozumiałe, że czuję wobec niego tylko współczucie, a wobec tego drugiego, skrytego w cieniu, sympatię przemieszaną na równi z niechęcią.

Młody dziedzic nawet w obliczu śmierci podejmujący decyzje, które uznaje za słuszne moralnie z perspektywy władcy. Stary generał, z którym pijemy sake wspominając dawne czasy, będący w każdej ze ścieżek fabularnych naszym finałowym przeciwnikiem - niekoniecznie w tej samej formie. I jego wnuk adoptowany z chłopskiej rodziny, gotów spalić pół świata w obronie "swego" klanu. Przybrany ojciec, shinobi z krwi i kości, uratował nas - sierotę umierającego z głodu na dogorywającym polu wspomnianej bitwy i wychował na swego syna. Młoda lekarka chcąca jedynie obronić swego władcę, klasyczna "waifu", z którą aż żal krzyżować miecze w tej "złej" ścieżce fabularnej (co dobrze oddaje pierwszy utwór w kolejnym punkcie). Japońska subtelność w przedstawianiu i prowadzeniu postaci (których jest oczywiście więcej) działa i każda z postaci budzi - przynajmniej we mnie - emocje.

Historia jest piękna w każdej ścieżce którą wybierzemy, a nikt jej nie opowiada tak dobrze jak gość z poniższego kanału:

_______________________________________________________________________________
3. MUZYKA

Na poziomie równym Bloodborne. Poniżej dwa, pierwsze z brzegu, dowodzące tego utwory. :)



_______________________________________________________________________________
4. ROZGRYWKA

Nie bez powodu sporo ludzi mówi, że to najtrudniejsza gra From Softu. Zamiast mechaniki uników i tłuczenia ciężką bronią najbardziej promowana jest szybka wymiana ciosów oparta na ciągłej ofensywie i zbijaniu ataków wroga w odpowiednim momencie. Oczywiście nie jest to obowiązkowe: samo blokowanie to trzymanie jednego przycisku, co wystarczy w sporej części walk, byle atakować z głową i nie rzucać się samemu na wielu wrogów. Ale przy bossach i minibossach trzeba albo nauczyć się refleksu i wbić do głowy mechanikę walki jak żonglerkę, albo szukać na nich alternatywnych sposobów.

Z jednej strony jest ich dużo: lokacje są zrobione tak, żeby niemal do każdego dało się podkraść i zadać cios w plecy (w końcu gramy Shinobi, a nie samurajem), a do tego mamy kilkadziesiąt przedmiotów, kilkadziesiąt broni i kilkadziesiąt technik walki, które w tym pomogą. Od oślepiania wrogów proszkiem czy fajerwerkami, przez ściąganie ich z dystansu szurikenami albo włócznią, zatrucie, podpalenie miotaczem ognia, opętanie magią i napuszczenie na pozostałych... i masy innych sposobów. Każdy przeciwnik ma jakąś słabość, zresztą włącznie z bossami, na których na ogół jest po kilka sposobów, niektóre czynią trudne walki trywialnymi.

Z drugiej strony: nie każda walka ma taką prostą drogę na skróty. I ja grając pierwszy raz poszedłem przedwcześnie do jednego bossa... z którym męczyłem się tydzień. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło w jednej walce zginąć 500 razy, spędzając na ponownych próbach po kilka godzin dziennie. Frustracja olbrzymia, bo gra jest fenomenalna, a to był dla mnie bloker. Z jednej strony walka doprowadzała mnie do jasnej cholery, z drugiej naprawdę chciałem przejść tę grę.

Wreszcie mi się udało. Chyba jeszcze nigdy nie miałem takiej satysfakcji z wygranej walki - oczywiście udało mi się na styku, z ułamkiem życia, jakimś fartownym trafem. No i gra znowu stała się prosta i przyjemna... z kolejnymi bossami ginąłem max parę razy, po czym przechodziłem dalej. Aż trafiłem na kolejny bloker i tym razem postanowiłem zacząć grę od nowa, jednak akceptując mechanikę walki i postanawiając spróbować się jej nauczyć.

A jak się nauczyłem, to oba powyższe blokery przeszedłem z łatwością - ba, tego pierwszego bossa, z którym męczyłem się tydzień, zlałem w 30 sekund w pierwszej próbie. Po zaakceptowaniu walki na wymianę ciosów i nauczeniu się paru schematów, jakie stosują wrogowie, zaczęła mi sprawiać sporo frajdy. Jest to bardzo dynamiczne i daje momentami wrażenie prawdziwej szermierki. Szczególnie że wykrywanie kolizji w Sekiro stoi na bardzo wysokim poziomie:

https://www.reddit.com/r/Sekiro/comments/b6uycv/hitbox_porn/

Przy czym... teoretycznie nie jest to obowiązkowe - do pierwszego bossa poszedłem za wcześnie, a na drugiego też są sposoby prostsze niż nauczenie się szermierki wymyślonej przez From Soft. Ale najwięcej frajdy i najmniej frustracji jest jak się połączy i to i to.

Odpowiedz
#2
Ze względu na wschodnie klimaty mógłbym być zainteresowany (swego czasu spędziłem wiele godzin młócąc w Tenchu na PSXie), a i wygląda to całkiem przyjemnie, jednak z drugiej strony, biorąc pod uwagę tego co wiem o "Soulach" zupełnie nie jest to rozrywka dla mnie, a i sytuacje typu powtarzanie walki po 100 razy też kompletnie mnie nie bawią (W WIedźmina 3 grałem od pewnego momentu na łatwym, skupiając się na fabule i zwiedzaniu i nie przykładając większej wagi do rozwoju postaci).

Mimo wszystko trochę kusi, ale głównie ze względu na setting - w Souls i Bloodborne nie było nic, co by mnie przyciągnęło.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  








Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości