Ankieta: Najlepsz
Identity
Supremacy
Ultimatum
[Wyniki ankiety]
 
 





Seria Bourne (2002-2016)
(11-07-2016, 13:25)Arahan napisał(a): Ryj Matusia zbyt mnie odrzuca.
No w sumie to mam tak samo, ale o dziwo w tym wcieleniu Damon daje radę i cała trylogia jest bardzo solidnym kawałkiem kina.
To z Rennerem, to było dopiero paskudne.
Zabili Pana Jezusa i wyłączyli komentarze...

Odpowiedz
(12-07-2016, 01:39)Krismeister napisał(a): Przyznam, że oczekiwałem większego rozmachu.

Taki właśnie urok Bourne'a. Jak na amerykańskie, wakacyjne blockbustery, są to filmy dość skromne i stylem przypominają kino europejskie, a dzięki temu są jeszcze bardziej realistyczne. Nie ma efektów CGI, wielkich eksplozji i ścigających się podrasowanych fur z garażu Vin Diesela. W Bournie ekscytującymi scenami akcji są pojedynki jeden na jednego, albo pościgi zwykłym, starym Mini Cooperem, ganianym przez 3 radiowozy i 2 motory policyjne. Takie sceny akcji mogły wydarzyć się naprawdę.

(12-07-2016, 01:39)Krismeister napisał(a): montaż w cale nie był taki pocięty.

Ten styl wprowadził do serii dopiero Greengrass w drugiej części. Tożsamość miała dużo ujęć z ręki i szybki montaż w scenach akcji, ale to jeszcze nie to.

Odpowiedz
(12-07-2016, 14:25)Juby napisał(a): Taki właśnie urok Bourne'a. Jak na amerykańskie, wakacyjne blockbustery, są to filmy dość skromne i stylem przypominają kino europejskie, a dzięki temu są jeszcze bardziej realistyczne.


Czytałeś jakąkolwiek książkę? Co te filmy mają wspólnego z pierwowzorem?
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
Klimat ludlomowski elegancko oddają, książkowe fabuły raz ze byłyby trudne do przeniesienia na współczesny grunt, dwa że są generalnie dość głupawe w porównaniu do tych filmowych.
Why are you firing wallnuts at me?

Odpowiedz
(13-07-2016, 00:25)shamar napisał(a): Czytałeś jakąkolwiek książkę? Co te filmy mają wspólnego z pierwowzorem?

Wszystkie mam na półce, ojciec polecał, ale nigdy nie znalazłem czasu żeby przez nie przebrnąć. Mój starszy brat się podjął i utknął w drugiej połowie, skomplikowanej części drugiej.

Z tego co mi wiadomo, książkowa Tożsamość jest bardzo, bardzo wiernie oddana w telewizyjnym filmie z 1988 roku. Brakuje kilku szczegółów i zmieniono zakończenie (w książce Carlos nie ginie), ale tak tam to mnie więcej wygląda.

Z tego co czytałem/słyszałem, kolejne filmy to już zupełnie co innego. Pożyczają jakieś motywy, nazwiska i miejsca, ale ogólnie tylko Tożsamość z Damonem luźno adaptuje oryginał Ludluma (odnalezienie Bourne'a przez Giancarlo, numer konta bankowego w biodrze, dostanie się do banku w Zurychu, itd.). To w zasadzie tyle.

Odpowiedz
Zachwycasz się tymi filmami, masz w dodatku te książki na półce w domu, pod ręką i nawet nie zajrzałeś do żadnej ? ;o
"Y es que eso es y, creo, será siempre el cine: una manera maravillosa de soñar" J. Potau

Odpowiedz
Kluczowym słowem w twoim zdaniu jest "filmami" - to nimi się zachwycam. Na książki jeszcze nie znalazłem czasu.

Odpowiedz
Ok, nikt Ci przecież nie każe tego czytać :D Po prostu dziwi mnie, że ktoś zachwycający się jakąś konkretną serią (mając w dodatku w domu pod samym nosem książki na półce) nie sięgnął z ciekawości po literacki pierwowzór ; )
"Y es que eso es y, creo, será siempre el cine: una manera maravillosa de soñar" J. Potau

Odpowiedz
(13-07-2016, 10:12)Juby napisał(a): Z tego co mi wiadomo, książkowa Tożsamość jest bardzo, bardzo wiernie oddana w telewizyjnym filmie z 1988 roku. Brakuje kilku szczegółów i zmieniono zakończenie (w książce Carlos nie ginie), ale tak tam to mnie więcej wygląda.


Ano właśnie. Pamiętałem jeszcze w miarę tamten po czym zacząłem oglądać wersje z Damonem i zastanawiałem się "czemu to jest zupełnie o czymś innym" ;)

PS - też nie pojmuję jak można zachwycać się filmami, mieć książki i ich... nie porównać. Jeśli podoba mi się jakiś film, lub uznam, że może mi się podobać staram się (rzadko bo rzadko) przeczytać książkę - głównie po seansie.
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
Po co mam porównywać skoro filmy mają mniej wspólnego z książkami Ludluma niż Avatar z Pocahontas? :P Uwielbiam filmy, ale książki to co innego, nie wiem czy by mi się tak podobały. Poza tym, to nie lekturki na 200 stron, trudno znaleźć na nie czas. Od 5 lat mam na półce 14 Bondów Fleminga i nie mogę skończyć dziewiątego (Operacji Piorun).

@shamar
Czemu filmowe Bourne'y są o czymś innymi? Cóż, bo ciężko by było przenieść te historie do czasów współczesnych, a takie chciano pokazać w filmie. Bo wiernie adaptując książki filmy trwałyby po 4-5 godzin. Bo jedna już raz została zaadaptowana jako film i nie chciano się powtarzać. Jest kilka powodów. z Tożsamości z Damonem jest taka sama adaptacja jak z Casino Royale z Craigiem.


Odpowiedz
Cytat:Od 5 lat mam na półce 14 Bondów Fleminga i nie mogę skończyć dziewiątego (Operacji Piorun).
Polecam trzy najnowsze bondowe pozycje - "Solo", "Cyngiel śmierci" i "Carte Blanche". Bardzo fajne książki ; )
"Y es que eso es y, creo, será siempre el cine: una manera maravillosa de soñar" J. Potau

Odpowiedz
Uwielbiam "Władcę Pierścieni" ale nigdy nie przeczytałem ani jednej książki, bo są nudne.
http://www.filmweb.pl/user/tynarus120
Forum światopoglądowe filmowe

Odpowiedz


Co ci Stuckmann i jego koledzy odpitalają. XD

Odpowiedz
"Krucjata Bourne'a" - Sequel lepszy od oryginału. Jeśli kogoś nadal odpycha morda Matta to polecam zacisnąć zęby i obejrzeć ten film, bo jego Bourne to świetnie odegrana postać i totalny bad ass. Akcja jest świetna, a dużym plusem jest to, że jest jej więcej niż w poprzedniku.
Karl Urban spoko ale myślałem, że będzie go więcej
Co by tu więcej napisać. Ładne zdjęcia. Tak jak przy Quantum of Solace montaż uważam za padakę, tutaj nawet nie zauważyłem jakiegoś wielkiego cięcia nożyczkami. Serio, nie spodziewałem się, że będę tak usatysfakcjonowany po tym seansie. 8/10 i jeszcze dwa pytania, myślę że Juby mi szybko odpowie.
http://www.filmweb.pl/user/tynarus120
Forum światopoglądowe filmowe

Odpowiedz
Nie ogarniam spoiler tagów, przecież ten film ma 12 lat i wszyscy, którzy mieli go już obejrzeć widzieli, a Phil niech omija temat. ;)

(20-07-2016, 23:56)Krismeister napisał(a): Karl Urban spoko ale myślałem, że będzie go więcej i że będzie 1vs1

No przecież było 1vs1, tyle że samochodami. ;)

(20-07-2016, 23:56)Krismeister napisał(a): Tak jak przy Quantum of Solace montaż uważam za padakę, tutaj nawet nie zauważyłem jakiegoś wielkiego cięcia nożyczkami.

Bo Bourne'y robiły to dobrze, a QoS i wiele innych imitacji nie. Samo cięcie-cięcie-cięcie nie wystarczy. Trzeba umieć robić krótkie ujęcia, ale tak aby był czytelne. Ważny jest też montaż dźwięku, który w tym pomaga.

(20-07-2016, 23:56)Krismeister napisał(a): 1. Kogo zabito na początku filmu z tym odciskiem Jasona?
2. Kiedy miało miejsce zabójstwo małżeństwa ruskich przez Jasona skoro on sam powiedział, że w tym czasie on był gdzieś indziej i jego laska zginęła? Myślałem, że to Karl Urban ich zabił.

Nie rozumiem pytań, przecież odpowiedzi są w filmie. No ale...
1. Urban zabił agenta CIA i faceta, który twierdził, że ma teczkę z informacjami Neskiego, które ten chciał przekazać CIA, ale nie zdążył bo go zabito....
2. ...w 1999 roku, kilka lat przed wydarzeniami z filmu. Zrobił to Bourne, było to jego pierwsze zadanie zlecone przez Conclina na polecenie Abotta, wykonane nieoficjalnie. Jason nigdy w filmie nie mówi, że był w tym czasie gdzieś indziej, od początku filmu mu się to wydarzenie przypomina i chce dociec co zrobił w Berlinie. Gdzie indziej to on był, gdy Karl Urban zabił tych dwóch facetów i podłożył kawałek jego odcisku, o tym mówił.

Odpowiedz
Dzięki Juby.
"Ultimatum Bourne'a" - Jeśli chodzi o akcję to jest jeszcze lepiej niż w poprzedniku. Bourne to jeszcze większy bad ass a napierdalanki z nim 1vs1 to coś świetnego. Szkoda, że nie ma głównego villaina, z którym Bourne mógłby się zmierzyć sam na sam w finale, no ale może jeszcze takiego ujrzę. 8/10.
http://www.filmweb.pl/user/tynarus120
Forum światopoglądowe filmowe

Odpowiedz
Trylogia powtórzona. Pisałem już tutaj swoją recenzję wszystkich Bourne'ów (i to nie raz), ale co mi tam?
O Bourne'ach z Damonem mogę pisać w nieskończoność. :)

[Obrazek: 2a9692b2885bb93301a2608fa105e904.jpg]

Chyba najmniej cenioną częścią jest Tożsamość, a ja uwielbiam ją nie mniej niż pozostałe. To ona sprawiła, że wziąłem się za kolejne przygody Bourne'a i stałem się jego fanem. Na pewno największą jej siłą jest realizm! Warto wiedzieć, że to pierwszy kinowy Bourne był rewolucją gatunku, która zapoczątkowała urealnianie kina akcji (np. Batman, Bond). Film nie tylko tym, że toczy się głównie w Europie i praktycznie nie posiada efektów specjalnych, sprawił, że wygląda na coś, co mogłoby wydarzyć się naprawdę. To przede wszystkim zamysł twórców na kreowanie jak najprawdziwszych postaci i wiarygodnych wydarzeń, oraz jak najmniej przesadzonych scenach akcji, opartych głownie na kaskaderce. Dzięki temu Tożsamość jest bardzo NIEhollywoodzkim filmem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Duża w tym zasługa dobrej reżyserii Douga Limana, który od początku do końca przedstawia jedną, konkretną wizję tej historii i prostymi trikami potrafi trzymać widza w napięciu.

Kolejnym dla mnie dużym plusem Tożsamości jest to, że nakręcono ją w duchu innego filmu, którego jestem wielkim fanem - Terminatora Camerona. Zawsze mam sympatię do filmów o parze, która ucieka, stara się coś odkryć, nie wie wszystkiego o historii, w którą jest wplątana i dowiaduje się o tym w trakcie wydarzeń. Tak jest i tutaj. Mała rzecz, a cieszy.

Muszę też pochwalić bardzo dobrze poprowadzony wątek romantyczny, co w kinie akcji nie jest często spotykane. To zasługa nie tylko scenariusza, ale też idealnie dobranej obsady i chemii między bohaterami. Matt Damon jest świetny w tym filmie (jak i w całej trylogii, w kolejnej części chyba jeszcze lepszy). Zagubiony kiedy trzeba, wiarygodny w scenach dramatycznych (scena rozmowy z Marie w Mini Cooperze przed pościgiem), rewelacyjny jako zaprogramowana maszyna do zabijania gdy ktoś mu zagraża. Franka Potente spisała się w swojej roli znakomicie i idealnie uzupełnia się ze swoim ekranowym partnerem. Drugim duetem, który w tym filmie gra jak trzeba są Cooper-Cox, czyli szefowie Treadstone, aczkolwiek i pod tym względem o wiele lepiej wypada kolejna część, kiedy Cox ma większą rolę i towarzyszy mu Joan Allen.

Pierwszy Bourne to przede wszystkim kino szpiegowskie o agencie starającym się dowiedzieć co mu się przytrafiło. Sceny akcji są w nim tylko atrakcyjnym dodatkiem, ale kiedy już się pojawiają, są bardzo realistyczne, różnorodne, nie za długie i nie za krótkie. Trudno mi wybrać, która jest moją ulubioną, chyba 6 minutowe starcie Bourne'a z Profesorem na farmie, na południu Francji. Dużym plusem jest też muzyka Johna Powella. Wpada w ucho i idealnie spisuje się w filmie.

Prawdę mówiąc, nie mam temu filmowi czegoś do zarzucenia. Jednak czuję, że muszę skomentować najbardziej kontrowersyjną scenę z filmu - finałowy skok. Ten w ogóle mi nie przeszkadza! Przeżyć upadek z piątego piętra nie jest czymś wyjątkowo przegiętym. To, że Bourne skoczył na ciele martwego gościa też nie. Jedyny element, który gryzie się trochę z realizmem reszty filmu, to doskonały strzał między oczy w trakcie lotu. Jednak, bardziej niż to, kłują w oczy przestarzałe efekty specjalne w 2-3 ujęciach spadania. Poza tym, finałowa akcja w siedzibie Treadstone w Paryżu jest bardzo fajna, skromna i - po raz kolejny - taka niehollywoodzka.

[Obrazek: Matt_Damon_____Bour_350019a.jpg]

Doug Liman udanie wprowadził postać Jasona Bourne'a na duży ekran, ale to jego następca wycisnął z niego maksimum. Paul Greengrass wziął to co najlepsze z poprzedniej części i nie bał się pójść z tym o krok dalej, tworząc sequel przebijający poprzednika. Co takiego zrobił?

Po pierwsze - ukrócił wątek romantyczny. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie było na niego miejsca w tej serii. Twórcy zdecydowali się więc na to, na co niewielu by się odważyło. Uśmiercili jedną z głównych postaci Tożsamość - w dodatku kobietę głównego bohatera(!) - jeszcze przed 20 minutą filmu. Daje to najlepszą możliwą motywację Jasonowi do powrotu - chęć zemsty.

Po drugie - Greengrass stworzył najrealistyczniejszego Bourne'a. Liman troszkę dał się ponieść fantazji w finale swojego filmu, Greengrass w sumie też (nie wnikam jak twarda na uderzenia jest Łada, którą prowadzi Bourne), ale nie tak mocno. Pod względem realizmu, Krucjata jest zdecydowanie najbardziej konsekwentna, jeszcze dobitniej pokazuje niezwykłe umiejętności głównego bohatera (genialnie zaprezentowane wybadanie gdzie w Berlinie znajduje się Landy i wyśledzenie jej) i to, że jest on tylko człowiekiem (rani sobie nogę przy skoku na barkę, zostaje postrzelony, krwawi, w finale chwieje się na nogach resztkami sił).
Właśnie! Bourne'y to jedna z tych serii filmowych, przy której nie myśli się w jakiej kategorii wiekowej była nakręcona i nie zwraca się uwagi na ograniczania PG-13. Jason rzuca "fuckami" łamie ręce, nogi, kiedy walczy krwawi, jego przeciwnicy też. To kolejna zaleta tych filmów, nawet pod względem pokazania przemocy są realistyczne.

Po trzecie - kręcenie z ręki i dynamiczny montaż w scenach akcji z Tożsamości to nic przy tym, czym zachwycają kolejne części. Styl Greengrassa idealnie tu pasuje, sprawia że film wygląda na jeszcze prawdziwszy, wygląda niemal jak dokument o prawdziwych wydarzeniach, a realizacja, która przedstawia wydarzenia z perspektywy Bourne'a, lub nas - widzów - gdybyśmy byli w środku akcji, sprawdza się idealnie. Do tego fajnie, że Paul dał swoim filmom charakterystyczne ubarwienie (w tym wypadku butelkowa zieleń).

Po czwarte - dał Bourne'owi godnego przeciwnika na cały film, a nie jedynie w epizodycznej roli. Mowa o Kirillu granym przez Karla Urbana. Owszem, znika on w środku aż na godzinę, ale nie jest tylko przeciwnikiem "na jedną akcję" jak zabójcy w pierwszej części. To on zabija Marie, to jego przez cały film szuka Bourne i to z nim mierzy się w finałowym pościgu.

Po piąte - podkręcone tempo. Tożsamość absolutnie mnie nie nudzi, ale zdaje sobie sprawę, że po dwóch scenach akcji w Paryżu, film zwalnia, żeby Bourne mógł poodkrywać swoją przeszłość i zbliżyć się do Marie, a kolejna scena akcji następuje po niemal pół godzinie. Krucjata jest 10 minut krótsza i nie zwalnia ani na chwilę. Co więcej, choć sceny akcji w tym Bournie nie są tak wgniatające w fotel jak w kolejnej, to jest to jedyna cześć, w której konsekwentnie każda kolejna sekwencja akcji jest coraz lepsza, a finał, czyli wcześniej wspomniany pościg w Moskwie - miażdży! Ucieczka Bourne'a starą taksówką to dla mnie Top5 najlepszych pościgów samochodowych ever made i zdecydowanie najlepszy w tej serii.

Po szóste - Krucjata jest też lepsza technicznie od Tożsamości, która przy skromnym budżecie, miejscami się postarzała. No i soundtrack Johna Powella - jest jeszcze lepszy.

Właściwie przy Krucjacie miałem tylko jeden mały problem - postać Jardy. Nie było go w pierwszej części, tutaj twierdzi, że z Treadstone pozostali tylko on i Bourne (a co z zabójcą Conclina?) i skąd w ogóle Jason o nim pamięta? ALE, przy ostatniej powtórce zauważyłem, że Marie przeglądając notatki Jasona (z tym co sobie przypomniał) kiedy ten biega po plaży, przewija kartkę z napisem "Monachium", gdzie stacjonował Jarda. Potrafię więc dopowiedzieć sobie, że Bourne przypomniał sobie dawnego kolegę z Treadstone i postanowił odwiedzić go w drodze do Berlina. Pewnie dla ciągłości serii lepiej by było gdyby pojechał do Hamburga i walczył z ostatnim zabójcą z Tożsamości, ale to szczegół, którego rekompensuje lepszy aktor.

[Obrazek: 105123.1.jpg]

Z Ultimatum mam niemały problem. Rozumiem zachwyty krytyków i widzów (zwłaszcza tych z zachodu), bo pod pewnymi względami to rzeczywiście najlepsza część. Z drugiej - mogę jej zarzucić dwa razy więcej niż dwóm poprzednim filmom razem wziętym.

No to najpierw o zachwytach.

Jeśli w Krucjacie były jakieś niedoskonałości realizacyjne związane z kręceniem z ręki i shaky cam, to w finale trylogii nastąpiła poprawa, a realizacja jest perfekcyjna! Praca kamery, montaż, montaż dźwięku, efekty specjalne (jest ich dużo więcej, ale są na tyle dobre, że wciąż prawie niewidoczne) - wszystko to sprawia, że mimo tego jak film wygląda, jest dla mnie zawsze czytelny i jeszcze bardziej dynamiczny. Niewiele osób w Hollywood potrafi tak kręcić film, ale Greengrass jest jedną z nich i przy Ultimatum stworzył swoją perełkę, a wisienką na torcie jest ujęcie Bourne'a skaczącego w zamknięte okno, w której operator skoczył za głównym bohaterem. Zgarnięte Oscary były zasłużone.

Drugą sprawą są sceny akcji. O ile w poprzednich częściach służyły one tylko jako dodatek do historii, tak w Ultimatum skupiono się głównie na nich. Jest ich zdecydowanie więcej (sprawdziłem, blisko 70 ze 106 minut czasu trwania - bez napisów końcowych - stanowią sekwencje akcji), są bardziej widowiskowe i jeszcze lepsze, a między nimi film nie zwalnia, nawet kiedy oferuje kilka spokojniejszych scen. To niezwykły przypadek filmu, który non-stp trzyma widza w napięciu i robi to kurewsko dobrze. W dodatku w jakich scenach! Facet gada do telefonu na stacji, inny facet idzie z pistoletem za dziewczyną w uliczce - tak proste sceny, a przedstawione z taką intensywnością.

Wielokrotnie czytałem, że definiującą ten film sceną akcji, zdecydowanie najlepszą z całej trylogii, jest gra w kotka i myszkę na stacji Waterloo w Londynie. Nie zgadzam się. Owszem, jest świetna, to chyba najlepsza akcja otwierająca w całej serii, w której znajduje się kilka genialnych fragmentów. Jednak dla mnie zdecydowanie najlepsza jest kilkuetapowa sekwencja w Tangerze. Od śledzenia, pościgu motorowego, przez pościg pieszy, pościg po dachach, na pojedynku Bourne vs. Desh kończąc. Przez 17 minut nie pada tam prawie żadne słowo, Greengrass czaruje obrazem i muzyką, trzyma w napięciu tak, że nie wiem jak usiedzieć w fotelu, a na koniec eksploduje najlepszą walką w serii i jedną z najlepszych w historii kina.

Niestety, największy plus Ultimatum jest też przyczyną jego największego problemu. Film skupia się na akcji, przez co mniej w nim historii niż w poprzednikach, mniej odkrywania, a skromność, europejskość i realizm Tożsamości uleciały na rzecz Hollywoodzkości. Finał trylogii nie jest dużo mniej realistyczny od poprzedników, ale jednak nie stoi w parze z nimi. Bourne strasznie szybko zdobywa kolejne informacje, żeby posunąć akcję do przodu, w samych scenach pościgów potrafi błyskawicznie odpalać kabelkami motory i samochody, a w tych, nie ważne w jakich kraksach biorą udział, nigdy nie odpalają poduszki powietrzne. Bourne dalej krwawi i znowu rani sobie nogę, ale potrafi wstać po wybuchu, obok którego stał, a potem biega po dachach i bije się jak gdyby nigdy nic. Po kraksie podczas pościgu w Nowym Jorku też wstaje bez większych problemów.

Co do scenariusza, mam problem tylko z dwoma elementami. Pierwszym jest to, że w zasadzie akcja zaczyna się "od tak". Bourne kupuje i czyta gazetę, w której jest artykuł o nim i dlatego chce się spotkać z jego autorem. Dobrze, że reżyser zdecydował się na wycięcie sceny, w której Bourne dowiaduje się od jakiegoś informatora o Rossie, bo akcja szybciej rusza z kopyta, ale mimo to, znowu trzeba sobie dopowiadać, że Bourne przez te 6 tygodni, które minęły od finału Krucjaty nie próżnował, szukając dalszych śladów ze swojej przeszłości (widać, że o Rossie wiedział wcześniej, bo czyta trzecią część jego artykułu). Drugim jest wygodne dla scenariusza teleportowanie Paza - snajpera z Londynu. Skoro jest agentem stacjonującym w Europie, to co 3-4 dni później robi w Nowym Jorku - w mieście, do którego akurat przyleciał Bourne?

Czy te "wady" mają jakieś znaczenie? Minimalne, bo koniec końców, film ogląda się wybornie i jest idealnym zakończeniem trylogii (nie wyobrażam sobie żeby dało się stworzyć lepsze). Bourne pomścił kogo miał pomścić, odkrył to co miał odkryć, Landy opublikowała to co miała opublikować, złe szychy z CIA mają problemy, a Bourne, którego poznajemy leżącego w wodzie i nie pamiętając absolutnie nic, teraz znowu leży ranny w wodzie, ale tym razem nikt go nie ratuje - tym razem "pamięta wszystko" i odpływa w nieznane. Gdy Nicki się uśmiecha, zdając sobie sprawę, że Bourne przeżył, muzyka z piosenki Moby'ego jeszcze nigdy nie brzmiała tak zajebiście i nie nakręcała mnie bardziej na kolejną część (lub powtórkę).

[Obrazek: Matt-Damon-talks-Bourne-5.jpg]

I znowu, nie wiem którą część wskazałbym jako najlepszą. Raczej Krucjatę, bo mam jej najmniej do zarzucenia, jest najbardziej konsekwentna i ma najlepszy finał. Ale mimo wszystko kolejny raz muszę powtórzyć, że to bardzo równa trylogia, w której każdy film, mimo że są do siebie bardzo podobne (Bourne ucieka, chce poznać swoją tożsamość, a szychy z CIA obserwują go na ekranach i wysyłają na niego zakapiorów), są też całkiem inne, każda kładzie nacisk na inne elementy - pierwsza to kino szpiegowskie, druga kino zemsty, trzecia to podkręcone do granic możliwości kino akcji - każdy segment historii Bourne'a idealnie się uzupełnia i razem tworzą wspaniałą, spójną całość.

Zabawna sprawa. Zajrzałem w swoje oceny i o ile Tożsamość i Ultimatum były w swoich latach IMO filmami roku, tak Krucjata - chyba moja ulubiona część - nie. Nawet nie wiem czy załapałaby się do pierwszej trójki! 2004 to był dobry rok. ;)


To tyle. Chyba moja najdłuższa recenzja na tym forum, choć na pewno jeszcze o czymś zapomniałem. Przy Dziedzictwie postaram się pisać krócej. ;)

Odpowiedz
O panie jakie to było nudne. Renner jest nawet spoko, a Rachel jest piękna jak zawsze. Fabuła to jakiś kosmos. Wszystko opiera się o to, żeby Renner nie został znowu debilem, kogo to obchodzi? Co to ma do całego systemu? Co to ma do Bourne'a? Film zaczyna się nawet dobrze. Eliminacja agentów mogła stanowić świetną motywację dla Rennera, żeby zmierzył się z CIA, no ale niestety. Dialogi są jakieś dziwne, już w rozmowach z Isaaciem zastanawiałem się kto to pisał. Samo to, że Isaac padł tak szybko już jest jakąś porażką. Norton to też jakaś tragedia, chyba jego najgorsza rola. Dodajmy, że z Crossem miał tylko jedną scenę i to był w dodatku flashback. Po cholerę twórcy tak bardzo chcieli zrobić film o Bournie, wspominając o nim wiele razy, nawiązując do poprzednich filmów, jeśli nie ma tu Bourne'a? Nawet ostatnia scena z muzyką końcową to zrzynka z poprzedników. Tylko, że w poprzednikach te końcówki były świetne i zostawiały uśmiech na twarzy. Tutaj zostawia jedynie pytanie: "Yyy...serio? To już koniec?". Do filmu już na pewno nigdy nie wrócę i nie dziwię się, że Chris Stuckmann nie chciał tego znowu oglądać. Cytując go: "It sucks". Dodam jeszcze, że ten pysk:
[Obrazek: latest?cb=20140814145631]
Dał mi zajoba. 3/10.
http://www.filmweb.pl/user/tynarus120
Forum światopoglądowe filmowe

Odpowiedz
Nowa nuta Moby'ego:





niby nic nowego, ale uwielbiam ten kawałek. W jakiejkolwiek formie.
Oświadczenie: The Wire jest najlepszym serialem jaki widziałem. Six Feet Under jest na drugim miejscu.

Odpowiedz
Pojawiły się pierwsze recki.
Ponoć akcja jest spektakularna, ale nic poza tym w tym filmie ciekawego nie ma. Na RT jest za to porównanie do Spectre - auć!

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Seria Piątek trzynastego (Friday the 13th) Anonymous 65 21,268 13-10-2023, 23:46
Ostatni post: Paszczak
  Independence Day: Resurgence (Roland Emmerich) 2016 Danus 389 65,337 22-08-2023, 19:31
Ostatni post: Dr Strangelove
  Opowieści z Narni- Baśniowa seria Danus 38 13,640 04-07-2023, 10:17
Ostatni post: OGPUEE
  Seria "Clerks" Kevina Smitha Pelivaron 46 6,690 12-05-2023, 02:52
Ostatni post: Mefisto
  Seria Cloverfield military 392 63,743 05-03-2023, 10:03
Ostatni post: Debryk
  Seria Fantastic Beasts... [Potterverse] Grievous 358 62,040 16-04-2022, 00:10
Ostatni post: Grievous
  Seria Sherlock Holmes (2009-2020) Anonymous 222 42,455 06-04-2022, 10:52
Ostatni post: Bucho
  Seria The Purge (2013 - 2018) Mierzwiak 69 21,219 28-11-2021, 10:03
Ostatni post: Snappik
  Underworld (seria) Lawrence 20 6,186 17-11-2019, 16:55
Ostatni post: shamar
  Inferno (2016) reż. Ron Howard Juby 24 6,595 25-02-2017, 17:35
Ostatni post: Juby



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości