Skazany na bluesa
#1
Obejrzałam film "Skazany na blusa" poświęcony R. Riedlowi i chciałabym poznać opinie na ten temat. Co sądzicie?

Odpowiedz
#2
Anja napisał(a):Obejrzałam film "Skazany na blusa" poświęcony R. Riedlowi i chciałabym poznać opinie na ten temat. Co sądzicie?
Ja nie widziałem filmu i chętnie poznałbym Twoją opinię. Innych zresztą też.

Odpowiedz
#3
widzialam jedynie fragmenty i bardzo chce zobaczyc calosc, poniewaz z tych fragmentow mi sie jawilo, ze Kot zagral rewelacyjnie.

BTW, ciekawostka socjologiczna - rzeczonego Kota spotkalam w pociagu z Krakowa do Warszawy. Kot podrozowal z kotem, dokladnie kotka, ktora uratowal od zlego losu, i byl wlasnie w trakcie pracy nad Skazanym na bluesa, wiec w odpowiednim image'u, z dluga broda i wlosami. Image zdecydowanie rozny od gladkiego i bogatego wizerunku, jaki ma w Na dobre i na zle;) No i co ciekawe, ten wyglad dla potrzeb roli stwarzal mu, jak opowiadal, mnostwo klopotow przy wejsciu do rozmaitych lokali. Nie chcieli go wpuszczac i czesc, oceniajac, ze obszarpaniec. Tlumaczenia, ze jest aktorem i to look do roli, a pieniadze ma i zaplacic moze, nic nie pomagaly. Oto jaka jest przemozna sila pozoru...
It has been said that time heals all wounds. I do not agree. The wounds remain. In time, the mind, protecting its sanity, covers them with scar tissue, and the pain lessens, but it is never gone.

Odpowiedz
#4
Podobno podobne problemy miał Marcin Dorociński grający w Pitbullu policjanta, miał spiłowany ząb i wyglądał nieco jak zbir.

A jeśli chodzi o "Skazany na blusa" to film w zasadzie pozytywny. Kot zagrał dobrze, choć na początku filmu nie pasowało mi coś. Jednakże wydaje mi się że zbyt dużo miejsca poświecono poblemom z narkotykami Riedla, Jakby stanowiło to plan pierwszy. Zbyt mało uwagi poświęcono twórczości, sferze artystycznej i samej osobowości Ryśka. Dla osób znających jego twórczość i elementy biograficzne film może stanowić uzupełnienie, natomiast ci co nigdy nie zetknęli się z Dżemem i Riedlem mogą źle odebrać ten film.

Odpowiedz
#5
Obejrzałam wczoraj i myślę, że pomimo pewnych wad (ale o tym niżej) jest to film dobry ...
Trochę wygląda to tak, jakby Kidawa - Błoński nawiązywał do Doorsów Stone'a (ten Morrison wspominany wielokrotnie, sceny z dzieciństwa, tarcia na linii wokalista - zespół, ta żywotność i "jajcarstwo" młodego Riedla), Stone'm jednak nie jest i to widać - o ile Doorsi "trzymali poziom" przez cały czas, to tutaj życie tętni tylko w pierwszej części historii, ma ona swoje tempo, jest zwarta i składna (chociaż na początku, jak zobaczyłam tych trzydziestoparoletnich aktorów udających licealistów, to bardzo fałszywie mi to zabrzmiało, śmiało można tu było kogoś młodszego dać. Potem, dzięki temu, że oboje (Fraszyńska i Kot - chociaż co z tego, że ma potencjał, skoro buja się teraz po małym ekranie w towarzystwie Niani Frani przy akompaniamencie sztucznego śmiechu) zagrali bardzo dobrze, to negatywne wrażenie się zatarło ...
Część druga to już tylko zapis agonii - właściwie scenki z życia na dwa głównie tematy: narkotyki i Riedel jako maszynka do zarabiania pieniędzy. Brakowało mi tu jakiejś spójności, kontrukcji, myśli przewodniej - wszystko to było raczej tak chaotycznie pozlepiane, choć momentami poruszało emocje, wydobywało (chyba? ale to mogą ocenić tylko ci, co Riedla znali) jakąś prawdę ...
Jedna scena zazgrzytała mi fałszem psychologicznym - Gola, wiedząc już, czym są narkotyki w momencie załamania sięga po strzykawkę (i to tak wygląda, jakby pierwszy raz), była w sumie silną kobietą, trochę "świętą", trochę masochistką chyba (ale może to tylko miłość tak wielka, że w moim pojęciu się nie mieści) - nieprawdziwe mi się to wydało (i jeszcze ta "cudowna" interwencja w postaci gangsteropodobnych menedżerów) ...
Raziły mnie ponadto te natrętne wtręty metaforyczne typu biały koń.
Dlaczego mimo to dobry: aktorom udało się uwiarygodnić swoje postacie, wręcz jakby przyjąć ich tożsamości, tu się fałszu nie czuło (Fraszyńska, Kot, ale też Balcar - Indianer, ciekawa w ogóle postać, to niesamowite spojrzenie na dachu, niczym diabeł - kusiciel, wiedzący więcej, trochę zły duch, trochę ofiara), udało się też uchwycić pewien klimat, szczególnie w części pierwszej, tak rzeczywiście mogło wyglądać życie hippisów w realiach PRL, poza tym muzyka (choć nigdy nie mogłam Dżemu słuchać, momentami gra pięknie, ale zbyt mnie dołuje ta muzyka, za bardzo słychać tam tę heroinę i tę ślepą uliczkę, w jaką zabrnął Riedel) - tutaj, podłożona pod obraz wzmaga maksymalnie natężenie emocjonalne pewnych scen ...
Byłam w takim kinie, gdzie ludzie rzucają się do wyjścia nawet tuż przed napisami końcowymi, tutaj wszyscy siedzieli do ostatniego napisu, do ostatniego dźwięku ...
Podsumowując - nie tyle Kidawa - Błoński jest dobrym reżyserem, ile Riedel jest postacią na tyle barwną i "filmową", że tego potencjału zepsuć się nie dało ...

Odpowiedz
#6
deina napisał(a):Image zdecydowanie rozny od gladkiego i bogatego wizerunku, jaki ma w Na dobre i na zle;) No i co ciekawe, ten wyglad dla potrzeb roli stwarzal mu, jak opowiadal, mnostwo klopotow przy wejsciu do rozmaitych lokali. Nie chcieli go wpuszczac i czesc, oceniajac, ze obszarpaniec. Tlumaczenia, ze jest aktorem i to look do roli, a pieniadze ma i zaplacic moze, nic nie pomagaly. Oto jaka jest przemozna sila pozoru...
To jest rasizm normalnie!!! Rozumiem co koleś mógł czuć bo kiedyś w liceum do koleżanki przyszedłem, otworzyła jej babcia (w kuchni leciało Radio Maryja, zdaje się) i za nic nie chciała Ani zawołać, i coś mi się zdaje, że to miało coś wspólnego z moimi długimi włosami i wytartymi dżinsami. To co za masakrę miał Kot, taki zarośnięty i w ogóle?

A co do filmu :D to jest on... hm, trochę poszarpany. Najpierw 'początki' Ryśka, a potem gwałtowny przeskok do jego 'ostatnich dni', przez co obraz dużo traci. Na pewno osobowość Riedla i jego osuwanie się na dno można było ciekawiej pokazać. W dodatku z ekranu wręcz tętni pesymizmem, i chociaż Kot znakomicie zagrał Ryśka, to jednak na ekranie widzimy zaledwie cień tego entuzjazmu, z jakim wokalista Dżemu podchodził do muzyki. "Skazany na bluesa" pokazuje rozkład człowieka (i to nie w taki sposób, by powalić na kolana), a zapomina o muzyce jako sensie jego życia.
Martwi Ludzie Poszli Nad Jezioro

Odpowiedz
#7
ten film będzie mi się zawsze kojarzył i dobrze i źle.
Byłem na premierze na tyskim festiwalu im. Ryśka Riedla. Kiedy już było po koncercie Myslovitz ludzie porozkładali sie na placu, zająłem razem z dziewczyną miejsca blisko ekranu i czekaliśmy na film. Niestety wpadłem na (jak się okazało bardzo głupi) pomysł zeby jeszcze skoczyc do kibla zanim się zacznie. No i skoczyłem. Niestety zanim wróciłem zgasili światła :( i nie było szans przedrzec się te kilkanaście metrów pośród siedzących jeden przy drugim ludzi kiedy nawet nie wiedzialem gdzie mam przejść. Film tymczasem się zaczął więc zacząłem poszukiwania miejsca skąd byłoby coś widać. w końcu znalazłem - na samym końcu placu na górce skąd gigantyczny ekran wyglądal jak 14" telewizorek. całe szczęście że nagłosnienie było świetne...

A sam film mi się podobał. Może nieco za duży nacisk na nałóg - tak jakby całe zycie Ryśka było jednym wielkim cpaniem - za mało zespołu ale zasadniczo nie było tak źle. Niestety bardziej adekwatnymtytułem byłoby: "Skazany na Ćpanie". Bo po takimtytule ktoś może pomysleć że blues=narkotyki :? No i film trochę się rzeczywiście kojarzył z The Doors.

Cytat:Jedna scena zazgrzytała mi fałszem psychologicznym - Gola, wiedząc już, czym są narkotyki w momencie załamania sięga po strzykawkę (i to tak wygląda, jakby pierwszy raz), była w sumie silną kobietą, trochę "świętą", trochę masochistką chyba (ale może to tylko miłość tak wielka, że w moim pojęciu się nie mieści) - nieprawdziwe mi się to wydało (i jeszcze ta "cudowna" interwencja w postaci gangsteropodobnych menedżerów) ...
z tego co wiem, to Gola się przyznała że w rzeczywistości wzięła te narkotyki - a nei jak na filmie, tylko miała zamiar.

No i genialna muzyka oczywiście, to bardzo wazny element tego filmu a jak dla mnie Dżem to najlepszy polski zespól więc musialo mi się podobać.

Odpowiedz
#8
Kakapo napisał(a):i coś mi się zdaje, że to miało coś wspólnego z moimi długimi włosami i wytartymi dżinsami. To co za masakrę miał Kot, taki zarośnięty i w ogóle?

No co ty! A na zdjęciu wyglądasz tak niewinnie ;).

(sorry za off-topic ;) )

Co do filmu - jeszcze nie widziałem, ale Tomasza Kota lubię i uważam za naprawdę dobrego aktora... mimo ubogiego repertuaru.

Odpowiedz
#9
Najpierw ogólnie - film jest bardzo dobry. Ale...

Ale teraz w szczegółach. Niestety poziom filmu jest bardzo nierówny. Na początku odniosłem wrażenie, że reżyser miał pomysł, ale nie za bardzo wiedział, jak się do tego zabrać, np. niepotrzebnie rozwleczona i baaaardzo statyczna scena koncertu w liceum nie wygląda zbyt dobrze. Potem mamy znów bardzo statyczne parę występów, ŻAŁOSNĄ scene wizji, w której Indianer jest indianinem (nieudana podróbka The Doors, która nie powinna się znaleźć w filmie, bo zagrana, zainscenizowana i zmontowana została FATALNIE - największy zgrzyt w filmie) i ogólnie niezbyt ciekawy montaż itp... Najgorzej, że przeplatano materiały archiwalne i zdjęcia aktorów, nie dopasowawszy wcześniej "jakości" obrazu jednego do drugiego, i bardzo sztucznie wygląda gdy przeplatają się niewyraźne, ziarniste ujęcia "live" i idealnie ostre ujęcia aktorów. To też można było zrobić lepiej. Ogólnie miałem wrażenie, jakby montażysta chciał, ale bał się eksperymentować z obrazem. Z innych spraw - człowieka żyjącego w towarzystwie Ślązaków uderza nieporadność, z jaką nie-ślązacy starają się mówić po śląsku. Szkoda też, że pozostali członkowie zespołu zostali potraktowani tak marginalnie, jakby Ryśka w ogóle nie znali.

Ale w pewnym momencie następuje małe "bum" i film wznosi się na szczyty... Jest taka scena w studiu nagrań, niesamowicie dynamicznie zmontowana, w której Riedel nagrywa, a potem zespół przekonuje go do rzucenia dragów. To jest punkt zwrotny filmu - odtąd staje się bardzo emocjonujący (w czym spora zasługa muzyki), świetnie fotografowany itp. Naprawdę wzrusza, muszę przyznać... Druga połowa SZB jest po prostu doskonała.

Aha, nie wkurzał was kompletny brak umiejętności aktorskich tego kogoś, kto grał Indianera? Toż to jakaś parodia - ten facet nie powinien stawać przed kamerą...

Odpowiedz
#10
Cytat:Aha, nie wkurzał was kompletny brak umiejętności aktorskich tego kogoś, kto grał Indianera? Toż to jakaś parodia - ten facet nie powinien stawać przed kamerą...
Tego kogoś ??? :shock:
To jest Maciej Balcar, obecny wokalista Dżemu (i to bardzo dobry wokalista, slyszałem na żywo dwa razy) :lol: poza tym występował też w Jesus Christ Superstar wystawianym w Chorzowie i to w roli głownej.

Odpowiedz
#11
No to znaczy że potrafi śpiewać. Ale grać to już nie bardzo...

Odpowiedz
#12
deina napisał(a):Image zdecydowanie rozny od gladkiego i bogatego wizerunku, jaki ma w Na dobre i na zle;) ...
a kogo on gra w na dobre i na zle?
cannibalistic humanoid underground dweller

Odpowiedz
#13
Już nie gra. Zniknął!
One day closer to death.

Odpowiedz
#14
osobiście mi samemu sie niepodobał ale niebede go krytykował bo niechce obraźic niczyich uczuc
filmy tego typu mi nieleża ale wkońcu ja jestem fanem tylko horrorów :wink:
1,2 FREDDY'S COMING FOR YOU
3,4 BETTER LOCK YOUR DOOR
5,6 GRABY YOUR CRUCYFIX
7,8 GONNA STAY UP LATE
9,10 NEVER SLEEP AGAIN !!!

Odpowiedz
#15
Rewelacja bracie. Spod jakiego dysmózgowia jesteś?

Poza tym jakiż to cel przyświecał napisaniu tego posta, skoro nic konstruktywnego w nim nie zawarłeś, a przy tym przyznałeś, że i tak Cię to nie interesuje...?

Odpowiedz
#16
Romeck, no co Ty. Taki element folkloru, a Ty się czepiasz;)
It has been said that time heals all wounds. I do not agree. The wounds remain. In time, the mind, protecting its sanity, covers them with scar tissue, and the pain lessens, but it is never gone.

Odpowiedz
#17
A wracając do 'Skazanego na blusa', nie wiecie, co się stało z Korzyckim z 'Na dobre i na złe'? Wrócił? Gdzie się podziewał? Ogląda to ktoś w ogóle?
One day closer to death.

Odpowiedz
#18
Skazany ... ogólnie mi sie podobał jednak za dużo uwagi poświęcono narkotykom ... zrobiono z Ryśka tylko ćpuna ... Podobała mi się rola Fraszyńskiej (szczególnie kiedy przyszli zabrać Ryśka do wojska).

Odpowiedz
#19
To trochę dziwne, że 90% opinii np. na stopklatce brzmi dokładnie jak ta powyżej. Fajny, ale zrobiono z Ryśka ćpuna. Czy jest jakiś szablon pisania komentarzy o SnB?:)

A ja obejrzałem film po raz drugi i boleśnie zrewidowało to moją o nim opinię... Montaż jest bardzozły jak pewien wilk - są sceny nic nie wnoszące i całkiem sporo ich. Aktorzy w większości są słabi, "metafory" czy "głebokie" rozmowy wręcz fatalne... Temu dzieciakowi z wadą wymowy zabroniłbym wychodzić przed kamerę. "Wizje indiańskie" żenują, niestety, ale tak to jest że chce się splagiatować inny, podobny film, a wychodzi niezamierzona parodia. Wszystko w tym filmie szwankuje, a za pierwszym razem spodobał mi się dlatego, że ktoś SPRÓBOWAŁ nakręcić w Polsce biografię ciekawego muzyka. Dobre chęci to jednak za mało i dlatego po drugim obejrzeniu oceniłbym film na 2\10... I bardzo mi z tego powodu przykro.

Odpowiedz
#20
Dużo prawdy w tym co piszesz bo film raczej kiepski ale moim zdaniem ogląda się go przyjemnie. Ktoś bardzo chciał nakręcić polski "The Doors" ale coś nie wyszło... Jakkolwiek jest w "Skazanym..." kilka scen do których lubię wracać, jak chociażby ta w tle której leci "Sen o Victori". Ale są też sceny tragiczne :x Rozłożyło mnie na łopatki kiedy zobaczyłem te licealistki robierające się na szkolnej akademii... Takie rzeczy były możliwe na koncertach The Doors w Stanach ale nie w liceum komunistycznej Polski :lol:
Zdecydowanie największym plusem filmu, poza muzyką oczywiście, jest gra Tomka Kota. Zwiodłem się za to na wychwalanej przez wszystkich Fraszyńskiej.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  








Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości