Powtórka na Blu po jakichś piętnastu latach.
Wykonanie jest wybitne, według mnie to jeden z najlepiej wyreżyserowanych filmów w historii: osiąga ten rzadki poziom, że właściwie zapominam, że patrzę na fikcję, bo iluzja rzeczywistości jest tak doskonała, że czuję jakby to była relacja z autentycznych wydarzeń na Guadalcanal. Końcówka lat 90. to był piękny okres dla kina, gdy pod względem technicznym można było już dużo, ale było to tuż przed inwazją CGI: tutaj wszystko jest tak cudownie namacalne, że nawet nie wiem czy gdziekolwiek użyto komputera, aż się łezka w oku kręci.
Co do fabuły, to można dyskutować: wiele jest głosów, że nuda, filozofowanie i pokraczna struktura, ale podczas tego seansu doceniłem scenariusz, tempo filmu, który pomimo prawie 3h na liczniku przedstawia raptem jedną, długą akcję - reżyseria Malicka sprawia, że naprawdę niczego mi tutaj nie brakuje, ja nurkuję w ten świat jak tubylcy Guadalcanal w ciepłe wody Pacyfiku i nie chcę stamtąd wypływać, bo jest to wizja kompletna, bezkompromisowa, mam wrażenie, że absolutnie wszystko jest na swoim miejscu. Identyczny scenariusz w innej reżyserii byłby rzeczywiście niestrawny, ale jednak reżyseria jest, jaka jest :) To ten przypadek filmu, który mógłby trwać drugie tyle, a ja na koniec zapytałbym "już koniec? dajcie jeszcze trochę".
Ocena pozostaje 10/10
Wykonanie jest wybitne, według mnie to jeden z najlepiej wyreżyserowanych filmów w historii: osiąga ten rzadki poziom, że właściwie zapominam, że patrzę na fikcję, bo iluzja rzeczywistości jest tak doskonała, że czuję jakby to była relacja z autentycznych wydarzeń na Guadalcanal. Końcówka lat 90. to był piękny okres dla kina, gdy pod względem technicznym można było już dużo, ale było to tuż przed inwazją CGI: tutaj wszystko jest tak cudownie namacalne, że nawet nie wiem czy gdziekolwiek użyto komputera, aż się łezka w oku kręci.
Co do fabuły, to można dyskutować: wiele jest głosów, że nuda, filozofowanie i pokraczna struktura, ale podczas tego seansu doceniłem scenariusz, tempo filmu, który pomimo prawie 3h na liczniku przedstawia raptem jedną, długą akcję - reżyseria Malicka sprawia, że naprawdę niczego mi tutaj nie brakuje, ja nurkuję w ten świat jak tubylcy Guadalcanal w ciepłe wody Pacyfiku i nie chcę stamtąd wypływać, bo jest to wizja kompletna, bezkompromisowa, mam wrażenie, że absolutnie wszystko jest na swoim miejscu. Identyczny scenariusz w innej reżyserii byłby rzeczywiście niestrawny, ale jednak reżyseria jest, jaka jest :) To ten przypadek filmu, który mógłby trwać drugie tyle, a ja na koniec zapytałbym "już koniec? dajcie jeszcze trochę".
Ocena pozostaje 10/10
(17-01-2017, 18:36)Gieferg napisał(a): "filozują" zdecydowanie za dużo i niewiele z tego wynika, byłoby lepiej gdyby były to konkretne przemyślenia jednego bohatera, pozwalające się w niego wczuć, tymczasem dostajemy tu trochę tego, tu tamtego, czasami nawet nie wiadomo czyją narrację słyszymy.Tutaj jest bohater zbiorowy i taki był zamysł tych przemyśleń z offu, aby to były refleksje żołnierza w ogóle, a nie jednego konkretnego, więc dlatego miejscami aż trudno zidentyfikować kto to mówi. Oczywiście możnaby to ujednolicić, ale wtedy wyszedłby film jak każdy inny, więc dobrze, że Malick nie wpadł na taki pomysł.
31-03-2023, 11:20