Forum KMF - internetowe cwaniaki i snoby filmowe
Westerny - Wersja do druku

+- Forum KMF - internetowe cwaniaki i snoby filmowe (https://forumkmf.pl)
+-- Dział: FILM i wszystko co z nim związane (https://forumkmf.pl/Forum-FILM-i-wszystko-co-z-nim-zwi%C4%85zane--3)
+--- Dział: Ogólne dyskusje filmowe (https://forumkmf.pl/Forum-Og%C3%B3lne-dyskusje-filmowe--25)
+--- Wątek: Westerny (/Thread-Westerny--1007)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8


Westerny - military - 17-09-2008

Ostatnio mam jakąś dziwną jazdę na westerny. Po prostu pokochałem ten gatunek - w literaturze, filmie i grach. One są dla mnie akceptowalnym odpowiednikiem fantasy, w którym nie ma nadętości i z dupy wziętego czary-mary; w którym zamiast elfów są Indianie, a zamiast rycerzy - rewolwerowcy. Atmosfera wolności, przygody i uczestniczenia w odkrywaniu nowego świata kupiła mnie w jednej chwili. I wobec tego chciałbym trochę poznać świat filmowych westernów, bo nie wiem czy widziałem ich w życiu więcej niż pięć.

Zaliczyłem ostatnio genialne filmy Leonego: Dobry, zły i brzydki oraz Pewnego razu na dzikim zachodzie. Wiem, że zostają mi jeszcze dwa z trylogii dolara, ale zanim się za nie wezmę, chciałbym spróbować innego podejścia do tego typu kina. Byle było wartościowe. I nie wiem, za co się wziąć, bo filmów z gatunku są setki. Kiedyś obejrzałem Szybkich i martwych, choć to bardziej komedia niż klasyczny western. Poza tym jakiś rok temu złapałem w tv Appaloosę. I na tym moja znajomość tego typu kina się kończy. :) A teraz lamerskie pytanie: co polecacie, co powinienem obejrzeć?

Poza tym możecie tu gadać o westernach, zeby nie było że zakładam spamowaty temat. :)


- Gal Anonim - 17-09-2008

Jeżeli nie chcesz ograniczać się wyłącznie do filmów to serial "Deadwood" oczywiście.


- Corn - 17-09-2008

A ja polecam Poszukiwaczy z nieśmiertelnym Dżonem Łejnem bodaj z 1956 roku. Surowy western (choć gdzie tam mu do Deadwood), w którym ludzie nie potrafią czytać, nie ma strzelanin na środku miasta i każdego dnia może paść Ci koń. Łamie schematy (śnieg na dzikim zachodzie wydaje sie nie do pomyślenia dla przeciętnego widza ;) no i jest świetnie zagrany. Życiowa rola Johna, jeden z najlepszych filmów z nim. Polecam bo to klasyka, klasyki amerykańskich westernów.


- Mefisto - 17-09-2008

hm... pozycje obowiązkowe:
- 3:10 to Yuma - stara i nowa
- Tombstone i Wyatt Earp, bo to o tym samym mniej więcej
- Silverado (choć to też trochę komediowe)
- Unforgiven
- W samo południe
- Jeremiah Johnson
- Open Range i Dances with Wolves, czyli Costner (w sumie jego The Postman też jest westernowy)
- Rio Bravo, Rio Lobo, Rio Grande oraz większość z filmografii Howarda Hawksa i właściwie wszystko Johna Forda i Johna Wayne'a
- Duel in the Sun
- Geronimo
- Butch Cassidy i Sundance Kid
- The Wild Bunch i inne westerny Peckinpaha
- Magnificent Seven
- inne spaghetti westerny z Clintem i Van Cleefem
- Winchester '73
- Destry Rides Again
- The Big Country, Shane, How the West Was Won, Hallelujah Trail i inne klasyki, w których czasem niestety śpiewają
- Viva Zapata!

and many more 8)
Welcome to the Brotherhood :)


- simek - 17-09-2008

Żeby nie pisać oczywistości w stylu Peckinpah, Ford, no i cała reszta Leone, to polecę Ci taki film, mało znany raczej, a mi się podobał, widziałem go kiedyś na TCM - "Zawadiaki" się zwał. Film jest dokładnie o tym co w tytule: dwaj kowboje chcą sobie po prostu napaść na bank, bo to fajna sprawa. Przytoczę kluczowy dialog:
-Nie chcesz mieć dzieci?
-O, mam dzieci, wiem o dwójce, ale pewnie jest ich więcej.
-Nie chcesz się ustatkować?
-A po cholerę?
-Nie można przez całe życie paść bydła. Byłeś kiedyś w Meksyku? Znam tam miejsce, gdzie za niewielkie peniądze kupisz przyzwoity kawałek ziemi, nająć służbę i do końca życia grzać kości na słońcu, kochać się z czarnookimi ślicznotkami...
-Nieźle brzmi, masz jakieś oszczędności?
-A ty?
-Staram się, ale nic nie mogę odłożyć.
-To po co pytasz?
-Bo jestem starszy, mądrzejszy i bardziej doświadczony.
-Tak?!
-Pokaż mi kowboja, który ma w kieszeni więcej niżkilka dolców, a ja pokażę Ci takiego, który zaczął napadać na banki.


- Mental - 17-09-2008

po pierwsze, Peckinpah. ale uważaj - to są mega zasadnicze sprawy, bez kapki ironii znanej choćby z twórczości Leone, Corbucciego czy Giulio Petroniego.

po drugie, Eastwood: "summa filozoficzna" gatunku, czyli 'Unforgiven' oraz genialny High Plains Drifter - utrzymana w lekko surrealistycznym klimacie, mocno inspirowana trylogią dolara opowieść o samotnym jeźdźcu, przybywającym do miasteczka o nazwie.... Hell. po tym filmie motyw "jeźdźca apokalipsy" zadomowi się w westernowej twórczości Eastwooda na dobre (Pale Rider i The Outlaw Josey Wales).

obowiązkowo zapoznaj się również z arcydziełem HBO, mianowicie Deadwood. trzy sezony, jeden lepszy od drugiego. nie pożałujesz ani sekundy, spędzonej z tym serialem.

z książek: "Blood Meridian" Cormaca McCarthy'ego. powtórzę, co napisałem w innym temacie: najbardziej brutalna, ponura i ociekająca okrucieństwem wizja Dzikiego Zachodu. w mocno westernowej atmosferze zanurzona jest również czwarta część 'Mrocznej Wieży' Kinga, którą lekko możesz czytać bez znajomości poprzednich epizodów, gdyż jest to zamknięta historia przeszłości głównego bohatera.

no i najważniejsze: przypomnij sobie Heat Manna.

p.s.
w przeciwieństwie do Mefisto nie polecam ci oglądania westernów starszych niż te sprzed 1966 roku. oczywiście trafisz wśród nich na perełki (Poszukiwacze), ale ogólnie są to raczej historyjki na niedzielne popołudnie.


- Motoduf - 17-09-2008

Ze specyficznych filmów - niesłusznie zapomniany "Człowiek zwany Ciszą" Corbucciego z Klausem Kinsky'm. Tam też sceneria jest śnieżna, a film ma niesamowity klimat.

I jeszcze Sukiyaki Western Django - cudna żonglerka motywami, z cytowaniem OUATITW i starego Django włącznie. A przy okazji to jedynie prawdziwie tarantinowski film, który nie został nakręcony przez Tarantino.


- Mefisto - 18-09-2008

Mental napisał(a):w przeciwieństwie do Mefisto nie polecam ci oglądania westernów starszych niż te sprzed 1966 roku. oczywiście trafisz wśród nich na perełki (Poszukiwacze), ale ogólnie są to raczej historyjki na niedzielne popołudnie.

hehehe - i tu się mijasz z prawdą, tj. mylisz gatunki. Western jako taki najlepszy jest właśnie w starej formie, formie rodem z Rio Bravo czy W samo południe - to jest czysty western. To, o czym Ty myślisz, czyli Dziki Zachód po roku 1966 to już antywestern, a często nawet i zwykła wariacja na temat tegoż (nie wszystkie rzecz jasna, ale większość). Tak czy siak nie umniejsza to faktu, że filmy takie jak Dyliżans, wspomniane Rio Bravo czy Rio Grande albo Shane, to klasyki gatunku, które po prostu trzeba znać - tym bardziej, jeśli jest się, jak military, nowym w tym temacie.


- Mental - 18-09-2008

Cytat:Dziki Zachód po roku 1966 to już antywestern, a często nawet i zwykła wariacja na temat tegoż

sorry, Mefi, ale nie zgadzam się z tobą tak mocno, jak to tylko możliwe. filmy sprzed 1966 roku to kino przygodowo-awanturnicze, w którym jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kilku kolesi założyło kowbojki i kapelusze i zawiesiło na biodrach pasy z nabojami. z w pełni dojrzałym, świadomym własnych celów westernem mamy do czynienia dopiero po roku 1966 (jeśli traktować tę datę umownie). rzecz jasna - jak to zazwyczaj w życiu bywa - ferment rozpoczął się na długo przed pierwszymi filmami Leone. wystarczy wspomnieć 'W samo południe' czy 'Poszukiwaczy'. żeby nie być gołosłownym, podeprę się... autorytetem: w jednym z dokumentów poświęconych twórczości Krwawego Sama można usłyszeć Olivera Stone'a mówiącego, że prawdziwy western wystartował wraz z 'Dzika banda'. w tym mówieniu wtórują mu Benicio del Toro oraz Billy Bob Thornton. mało tego, w swojej wypowiedzi Stone posuwa się jeszcze dalej, mianowicie nazywa działo Peckinpaha "najbardziej amerykańskim filmem w historii kina". a już w ogóle do orgazmu doprowadza mnie metafora określająca 'Wild Bunch' mianem "słońca w zenicie" gatunku, podczas gdy 'Pat Garrett i Billy The Kid' to niby słońce zachodzące. fajne i trafne porównania, zważywszy na to, że 'Dzika banda' dzieje się w palącym słońcu meksykańskich pustyń, a 'Pat Garrett' - pomijając epilog - kończy się... kurna, nie kojarze. pomóżcie: o jakiej porze dnia Coburn opuszcza kryjówkę Kida: wraz z pianiem koguta czy tuż przed zapadnięciem zmroku?

Cytat:wspomniane Rio Bravo czy Rio Grande albo Shane, to klasyki gatunku, które po prostu trzeba znać - tym bardziej, jeśli jest się, jak military, nowym w tym temacie.

trzeba, nie trzeba... jak piszesz wypracowanie albo jakąś inną magisterkę, to se możesz obejrzeć dla wyrobienia kontekstu historycznego (żeby nie było, że szerze herezje: Rio Bravo podoba mi się po dziś dzień), ponieważ wartość większości z tych filmów jest li tylko historyczna. jeśli natomiast zależy ci na czymś, co wiecznie żywe i ideowo niestarzejące się... ja bym sobie odpuścił. najzwyczajniej w świecie nikt mnie nie nauczył sztuki czerpania przyjemności z rzeczy ładnych, ale martwych.

EDIT

a propo Leone: trylogia dolara oraz OUATITW cechują się tym, że występujący w nich bohaterowie są tacy sami przez cały czas. twardziel pozostaje twardy do końca (zajebiście rozegrany został moment umierania Cheyenne'a, kiedy to Harmonijka odwraca wzrok, by nie patrzeć na schyłkowe sekundy życia przyjaciela), błazen błaznuje nawet wtedy, gdy grozi mu stryczek. stąd też za niewybaczalne pominięcie uważam milczenie na temat najmniej chyba znanego przedsięwzięcia Sergia - "A Fistful of Dynamite'. Kto pamięta, jak brzmi motto tego filmu? to chyba z Mao Tze Tunga: "Rewolucja oznacza przelew krwi". niech mnie ktoś poprawi, jeśli coś przekręciłem. ogólnie rzecz biorąc film totalnie rozwala podejściem do budowania postaci - zwłaszcza w kontekście wcześniejszych dokonań Leone - oraz bezkompromisowością politykowania.

military, szacuneczek za założenie topicu o tak banalnym tytule:) dzięki tobie mogę gadać w nieskończoność o moim ukochanym gatunku filmowym:)


- Mefisto - 18-09-2008

Mental napisał(a):sorry, Mefi, ale nie zgadzam się z tobą tak mocno, jak to tylko możliwe.

domyślam się :>

Cytat:filmy sprzed 1966 roku to kino przygodowo-awanturnicze, w którym jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kilku kolesi założyło kowbojki i kapelusze i zawiesiło na biodrach pasy z nabojami.

niemniej jest to właśnie czysty western, czy tego chcesz, czy nie

Cytat:z w pełni dojrzałym, świadomym własnych celów westernem mamy do czynienia dopiero po roku 1966 (jeśli traktować tę datę umownie). rzecz jasna - jak to zazwyczaj w życiu bywa - ferment rozpoczął się na długo przed pierwszymi filmami Leone. wystarczy wspomnieć 'W samo południe' czy 'Poszukiwaczy'.

czyli właśnie z antywesternem, który skierował gatunek na nowe tory (poza paroma filmami, które dalej bawiły się w takie stare kino). Co do tytułów - W samo południe jest właśnie esencją westernu: dobry, nieskazitelnie czysty bohater, któremu nikt nie chce pomóc, kontra banda gnid. Poszukiwacze natomiast, to jego całkowite przeciwieństwo i chyba pierwszy prawdziwy antywestern, który obnaża wszystko, co było wcześniej.

Cytat:można usłyszeć Olivera Stone'a mówiącego, że prawdziwy western wystartował wraz z 'Dzika banda'.

a Dzika Banda to właśnie esencja antywesternu :)

Cytat:o jakiej porze dnia Coburn opuszcza kryjówkę Kida: wraz z pianiem koguta czy tuż przed zapadnięciem zmroku?


EDIT: nie, jednak wieczorem

Cytat:ponieważ wartość większości z tych filmów jest li tylko historyczna. jeśli natomiast zależy ci na czymś, co wiecznie żywe i ideowo niestarzejące się... ja bym sobie odpuścił. najzwyczajniej w świecie nikt mnie nie nauczył sztuki czerpania przyjemności z rzeczy ładnych, ale martwych.

nie prawda - jeśli już to bardziej czysto rozrywkowa, jak historyczna
a dobry western nigdy się nie zestarzeje :) I szczerze mówiąc, to gdy mam ochotę na western, to wolę sobie zapuścić Rio Bravo po raz n-ty, niż jakieś trudniejsze dywagacje rozdartych kowboi na prerii - właśnie z powyższych powodów

Cytat:military, szacuneczek za założenie topicu o tak banalnym tytule:) dzięki tobie mogę gadać w nieskończoność o moim ukochanym gatunku filmowym:)

ano :D


- military - 18-09-2008

Nie jestem pewny co do tych starych westernów, dlatego założyłem ten wątek. Mam okazję kupić tanio Magnificent Seven, ale zdjęcia z tyłu okładki walą po oczach sztucznością, czystością i kolorowanym filmem. Z drugiej strony słyszałem gdzieś ten tytuł, a skoro tak, to znaczy że jest to film znany.

No cóż, chyba w pierwszej kolejności zdecyduję się na coś nowszego, np. Tańczącego z wilkami albo Unforgiven. Na razie posmakowałem spaghetti i wiem, że do tego wrócę, a trza spróbować czegoś innego. ;) Pekinpah - trzeba zobaczyć, ale szukam czegoś, co mógłbym kupić w ciemno, a nie jestem pewny czy go tak bezwarunkowo polubię jak Leone.

Dzięki wszystkim za udzielenie się w temacie. A przy okazji, nic mnie bardziej nie odrzuciło od filmu niż określenie go "najbardziej tarantinowskim filmem nie nakręconym przez Tarantino". :)


- Glut - 18-09-2008

To ja polecam Bezprawie Costnera. Ani to wielkie arcydzieło, ani film odkrywczy, ale świetnie się (przynajmniej IMO) ogląda wyświechtany motyw zemsty i bohatera z przeszłością, będący jednocześnie maksymalnie odrestaurowanym technicznie (filmowanie finałowej strzelaniny przywodzi w sumie trochę na myśl Szeregowca Ryana). No i rzecz można za niewielką cenę na DVD wyciągnąć, sam posiadam. :D


- Eorath - 18-09-2008

military napisał(a):Nie jestem pewny co do tych starych westernów, dlatego założyłem ten wątek. Mam okazję kupić tanio Magnificent Seven, ale zdjęcia z tyłu okładki walą po oczach sztucznością, czystością i kolorowanym filmem. Z drugiej strony słyszałem gdzieś ten tytuł, a skoro tak, to znaczy że jest to film znany.

Siedmiu wspaniałych zawsze warto mieć, jeden z lepszych westernów ever made :) ja bym się długo nie zastanawiała.


- Artemis - 18-09-2008

Mental napisał(a):stąd też za niewybaczalne pominięcie uważam milczenie na temat najmniej chyba znanego przedsięwzięcia Sergia - "A Fistful of Dynamite'
jutro o 15:35 na ale kino


- desjudi - 18-09-2008

wojskowy, Tańczący z wilkami jest ok, ale to takie ekologiczne kino popołudniowe z wojną secesyjną w tle - raczej nie western, bo za gładko i za ładnie (indianie, poganianie krów przez prerie, zachody słońca, miłość w wigwamie) 8) Dlatego warto przyjrzeć się uważniej Peckinpahowi - polubiłeś Sergio, polubisz i Sama. Polubisz też "Unforgiven".
Glut wspomina o "Bezprawiu" - naprawde dobra rzecz. Dorzuce też "Zabójstwo Jessego Jamesa..." i "The proposition" - świetne westerny z ostatnich lat. Fajnym akcyjniakiem był "Tombstone" i bardzo przyzwoity remake "3:10 do Yumy".

No i DEADWOOD. Obowiązkowo. Pełnokrwisty dziki zachód.


- Glut - 18-09-2008

Cytat:Dorzuce też "Zabójstwo Jessego Jamesa..." i "The proposition" - świetne westerny z ostatnich lat.

Właśnie! Z tymże oba z westernem-westernem nie mają aż tak wiele wspólnego. Zwłaszcza Proposition, które rozgrywa się w Australii, zamiast Indian mamy Aborygenów a miast bohaterów bandę pokrzywionych psychicznie socjopatów. Ciekawostką jest że do obu rzecz muzę robił Nick Cave (do The Proposition to nawet scenariusz napisał, o!).


- Jakuzzi - 18-09-2008

Mental napisał(a):filmy sprzed 1966 roku to kino przygodowo-awanturnicze, w którym jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kilku kolesi założyło kowbojki i kapelusze i zawiesiło na biodrach pasy z nabojami.

Prawda. Ale prawda jest rowniez, ze wobec wlasnie takich filmow powszechnie uzywa sie etykiety gatunkowej westernu. A wobec Peckinpaha i Leone etykiety antywesternu. Fakt, ze te drugie sa zdecydowanie blizsze realizmowi wplywu na te kwestie nie ma.


Cytat:"A Fistful of Dynamite'. Kto pamięta, jak brzmi motto tego filmu? to chyba z Mao Tze Tunga: "Rewolucja oznacza przelew krwi". niech mnie ktoś poprawi, jeśli coś przekręciłem. ogólnie rzecz biorąc film totalnie rozwala podejściem do budowania postaci - zwłaszcza w kontekście wcześniejszych dokonań Leone - oraz bezkompromisowością politykowania.

Moze i tak, aczkolwiek ogladajac ten film mialem wrazenie, ze Leone chcial zrobic pastisz Leone.


- Jakuzzi - 18-09-2008

military napisał(a):Nie jestem pewny co do tych starych westernów, dlatego założyłem ten wątek. Mam okazję kupić tanio Magnificent Seven, ale zdjęcia z tyłu okładki walą po oczach sztucznością, czystością i kolorowanym filmem. Z drugiej strony słyszałem gdzieś ten tytuł, a skoro tak, to znaczy że jest to film znany.

Znany i chociazby tylko z tego powodu warto sie z nim zapoznac. Zwlaszcza jesli chce sie naprawde 'zglebic' gatunek. Bo western to nie tylko Leone, Peckinpah i Eastwood. Western, patrzac ilosciowo, to przede wszystkim kolorowe, proste, schematyczne, czesto naiwne historie, jak Magnificent Seven wlasnie. To kino Johna Forda i Johna Wayne'a, prawdopodobnie najbardziej popularnych przedstawicieli gatunku.


Cytat:No cóż, chyba w pierwszej kolejności zdecyduję się na coś nowszego, np. Tańczącego z wilkami albo Unforgiven.

Tanczacy z wilkami! A to dlatego, ze jesli w takim tempie zaliczysz wszystkie flagowe majstersztyki gatunku, to pozniej zostana ci same gnioty. :) Jesli chodzi o Unforgiven jest to nie tylko najlepszy western jaki widzialem, ale takze jeden z najmadrzejszych filmow z jakimi mialem do czynienia w ogole. Arcydzielo pelna geba.


- Eorath - 18-09-2008

Z filmów Johna Forda na pewno: "Dyliżans", "Nosiła żółtą wstążkę", "Człowiek, który zabił Liberty Valance'a", "Jak zdobywano Dziki Zachód".


- simek - 18-09-2008

Siedmiu wspaniałych to tylko dobry film, ja najpierw obejrzałem OUATITW i spodziewałem się po Siódemce( :P ) czegoś równie dobrego i się straszliwie zawiodłem. Lepiej obejrzeć sobie "western"(eastern chyba się to nazywa, tak?) Kurosawy Siedmiu samurajów - traktycznie o tym samym, tylko w innej sceneri i dużo, dużo lepiej.

Jak chcesz kupić jakiś western w ciemno to tylko Peckinpah.