Forum KMF - internetowe cwaniaki i snoby filmowe
2012 (reż. Roland Emmerich) - Wersja do druku

+- Forum KMF - internetowe cwaniaki i snoby filmowe (https://forumkmf.pl)
+-- Dział: FILM i wszystko co z nim związane (https://forumkmf.pl/Forum-FILM-i-wszystko-co-z-nim-zwi%C4%85zane--3)
+--- Dział: Filmy zagraniczne (https://forumkmf.pl/Forum-Filmy-zagraniczne--12)
+--- Wątek: 2012 (reż. Roland Emmerich) (/Thread-2012-re%C5%BC-Roland-Emmerich--1353)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14


- Pitero - 14-11-2009

Najzabawniejszy moment w filmie wg mnie: ten rosyjski akcent. :lol: Wydumany i wyeksponowany na maksa, jak ten gruby albo laluś z samolotu sie odzywali to bolał mnie brzuchze śmiechu. Powinni tym dwóm gościom wydać zakaz dożywotni wstępu do kraju za profanację języka ojczystego. :mrgreen:


- Snappik - 14-11-2009

Engiiinneeeee...staaaaarrhhhttt... :lol: Ogólnie nie wiem jak wiele scen miało być poważnych, a wyszło komicznych, że hej. Tak czy siak 2012 jest o wiele lepszy niż te wszystkie Zohany razem wzięte :)


- Spirit - 14-11-2009

A ktoś w jakiejś recenzji napisał, że nie ma elementów komediowych :mrgreen: , albo to, stoi babka z gościem w supermarkecie i rozmawiają o swoim związku, że nie za bardzo coś im wychodzi, gość mówi: "Kochanie czuję, że coś nas rozdziela", za chwilę trrrach i dzieli ich szczelina w ziemi :lol: .


- Don Vito - 14-11-2009

Padaka straszna z tego filmu. Byłem przygotowany na brak jakiejkolwiek fabuły i zerowy poziom aktorstwa, ale spodziewałem się pierwszorzędnych efektów specjalnych. Niestety nawet to zawiodło. Część efektów wygląda naprawdę imponująco (wybuch w Yellowstone), ale część śmierdzi CGI na kilometr (głównie w scenach w limuzynie). Transformersy miały lepsze efekty, Dzień niepodległości również. Tak więc niemiecki niszczyciel zawiódł na całej linii.

3/10


- majlo - 15-11-2009

Cytat: Engiiinneeeee...staaaaarrhhhttt... :lol: Ogólnie nie wiem jak wiele scen miało być poważnych, a wyszło komicznych, że hej. Tak czy siak 2012 jest o wiele lepszy niż te wszystkie Zohany razem wzięte :)

Ale i tak najlepszy tekst to: "wszyscy jesteśmy dziećmi Ziemi". :lol: Myślałem, że się po tym rozpłaczę. ;)


- mroziek - 15-11-2009

Dla mnie film jak najbardziej udany, szczerze mówiąc dostałem to czego oczekiwałem. Przyzwoitą historię, chyba najbardziej wiarygodną z wszystkich tego tupu produkcji oraz bohaterów z którymi można się zżyć na te 2,5 godziny. Świetne efekty, fajne motywy oraz cały czas akcja trzymająca w napięciu (która tylko na początku i końcu miała troszkę mniejsze tempo). Wątki komediowe również świetnie się wpasowały, przecież nie można tylko patrzeć jak się wszystko wali na około.


- Mierzwiak - 15-11-2009

Co za rozczarowanie, nie było nowego trailera Avatara :(

A film to taka, no, kupa. Efekty rewelacja, ale cała reszta (z pominięciem Olivera Platta, który zagrał lepiej niż tego wymagał film) gdzieś w okolicy dna.

To co najbardziej mnie zaskoczyło i rozczarowało (bo szedłem tylko na efekty) to bardzo mała w rzeczywistości ilość scen zagłady i jakiś taki brak poczucia że to faktycznie kataklizm na skalę globalną. Mamy zagładę LA (najlepsza i jednocześnie najbardziej kuriozalna scena filmu), Las Vegas, wybuch wulkanu w Yellowstone, Watykan i migawkę z Rio. Jak widać większość tego to USA, o reszcie świata tylko się mówi. Zagłada Tokio sprowadza się do jednej króciutkiej sceny w mieszkaniu (!), a tsunami rozczarowuje na całej linii. Na plus najlepsza jak dotąd CGI woda.

I tyle. Mimo wszystko warto to zobaczyć na dużym ekranie, zresztą dobrze się bawiłem i nie tylko ja wielokrotnie kwitowałem wydarzenia na ekranie złośliwymi parsknięciami.

3/10


- mroziek - 15-11-2009

Mierzwiak napisał(a):Co za rozczarowanie, nie było nowego trailera Avatara :(

a w Multi w Zabrzu był :-)


- Danus - 19-11-2009

Jedynym plusem seansu był trailer Avatara. Emmerich już mnie nie potrafi zaskoczyć. Film jest mocno średni, efekty dają radę ale nie na tym to polega. Historię nawet się ciekawie ogląda jako komedię ale do momentu dotarcia do Arki. Potem jest już mega sztampowo, nudno, głupio a miało być chyba na poważnie.
Wyszedłem z kina z myślą straconych pieniędzy. Parę scen z fajnymi efektami mega realistyczną wodą CGI dobrego filmu panie Emmerich nie czyni.
4/10


- Kaczor - 20-11-2009

Film mnie zmęczył umysłowo i fizycznie. Spokojnie mógłby być o godzinę krótszy.

Moje ulubione głupoty (spoilery):
- telefony komórkowe oraz stacjonarne działają świetnie podczas apokalipsy a nawet po niej. Mimo że cała światowa infrastruktura telekomunikacyjna na Ziemi została zniszczona, bez problemów można zadzwonić np. Z Indii do Chin ;)
- arki są w stanie przetrwać uderzenie milionów ton wody ale byle wrak samolotu może im urwać ster
- mimo że bieguny magnetyczne właśnie zamieniły się miejscami a Słońce bombarduje Ziemię zmutowanymi (!!!) neutrino, to wszystkie satelity działają bez zarzutu
- już miesiąc po wybuchu wszystkich wulkanów na świecie niebo jest czyściusieńkie i zdatne do oddychania
- miliardy euro mają wartość nawet gdy cała Europa i światowa gospodarka już nie istnieją :D


- Anonymous - 21-11-2009

Wychodząc z kina nie mogłem się opędzić od myśli, że tak naprawdę tego rodzaju filmy świadczą o głębokiej demoralizacji hardcorowego Hollywood. "2012" jest co prawda złym filmem (ok, może po prostu przeciętnym), ale złe filmy z natury rzeczy powinny być robione przez przypadek, bądź z braku umiejętności/pieniędzy/pomysłu. "2012" jest złym filmem tylko dlatego, że tak to zaplanowano i plan dokładnie zrealizowano. Oszczędzę fabułę, która przecież zawsze u Emmericha była pretekstowa i kompletnie oderwana od faktów, praw fizyki czy jakiejś większej logiki. Można ją zawsze było traktować jako element specyficznej konwencji i od biedy można było się na to godzić. Owszem, już w bardzo dobrym (w sumie) "The Day After Tommorrow" głupoty bolały, ale przełykałem je bo to co widziałem na ekranie łagodziło to przed czym buntował się rozum. Potem był jednak tragicznie zły "10,000 B.C.", a teraz mamy "2012", którym to filmem reżyser wychodzi z dołka, ale wpada od razu w kolejny. O co chodzi konkretnie?

Ja rozumiem uproszczenia, konieczność dostosowania filmu - jako produktu masowej konsumpcji - do poziomu najmniej wymagającej, często miałkiej intelektualnie widowni, jednak pewne zasady przyzwoitości i szacunku dla widza powinny obowiązywać. Emmerich tu zdaje się sprawiać wrażenie człowieka, który mnie, widza, traktuje nie tylko jak głupca, ale także człowieka który dopiero co wyszedł z buszu i nie widział nigdy w życiu popcornowej papki filmowej. Przykład: bohaterowie ostatkiem sił odlatują małym samolotem z zapadającego się lotniska, po to tylko, żeby w kolejnych ujęciach, miast lecieć po prostu w górę, miotają się pomiędzy zapadającymi budynkami, czy ogólnym kataklizmem. Zresztą scenę wcześniej było dokładnie to samo z pędzącą limuzyną. Reżyser dociska co chwila pedał nieprawdopodobieństwa w zasadzie maksymalnie jak tylko się da. To już nie jest ekranowa głupota, ani ekranowy banał, tylko ekranowe hucpa straszliwa, nieprzyzwoita i obrażająca mnie jako widza i kinomana. Parę osób narzekało na głupotę, dno scenariusza "Transformers 2". No to się doczekaliście pukania pod stopami, prawda?

Kolejna sprawa to dialogi - no słodki Yodo, czy w tym roku był drugi film pełen tak napuszonych, pompatycznych, tak złych i źle wypowiadanych dialogów? Zero próby jakiejś oryginalności, zero choćby starania się, żeby to co banalne w przekazie zostało przekazane w niebanalny sposób. Ja już nie wiem, ale sam - słowo daję - te dialogi napisałbym lepiej. No po prostu wiem, że bym dał radę.

Ok, ale dlaczego film jest jednak przeciętny, a nie zły? Bo dobrze się go ogląda. Ok, wiem że to mało, ale mi wystarcza. Katastrofy są miłe dla oka, choć w sumie letnie i nie emocjonujące. Tak samo jak finał z ratowaniem dryfującej arki - nie dość, że nie za bardzo pasuje do całego filmu, to jeszcze schematyczny jak nie wiem. Za to same arki - śliczne. Jak rozbuchane wizualnie, gigantyczne okrętny podwodne. Czysta fantastyka, ale wyglądają bombowo. Do tego wszystkiego szkoda całej masy fajnych, zdolnych aktorów, którzy po prostu męczą się tu straszliwie (na czele z Cusackiem), bo nie mają czego grać, a do tego są zmuszani żeby gwałcić własne usta tymi dialogami... No szkoda. Ok, tak naprawdę jedna postać wyrywa z butami: to kapitan arki, fenomenalny w mudnurze. Te gesty, pewność siebie, ostre rysy twarzy - Stephen McHattie pieści oczy. On tylko takie role powinien grać.

No i tyle w tym temacie - nie powiem, że "wielka szkoda", bo ten film od początku nie mógł być niczym lepszym, ale na pewno mógł być filmem przyzwoitym. Tej przyzwoitości jednak zabrakło realizatorom i tego im wybaczyć nie mogę. Panowie, to naprawdę można było zrobić odrobinę inaczej, i nie byłoby tego całego niesmaku.

5/10


- gigacz - 21-11-2009

Moja ocena to też 5/10.

Momentami był nudnawy (często w środku sceny akcji) a muzyki w filmie to chyba żadnej nie było. Jednakże niektóre sceny były bardzo ciekawe wizualnie: na przykład pomysł by wagon metra pojawił się przed lecącym samolotem czy wybych parku Yellowstone. Szkoda, że efekty specjalne specjalne były baaaaaaaaaardzo nierówne jakościowo.


i co najgorsze..................... piesek musiał przeżyć.... jak zawsze....


- Mierzwiak - 21-11-2009

Chyba raczej:

i co najgorsze..................... ludzkość musiała przetrwać.... jak zawsze....


- novaq - 21-11-2009

Film jest tak zły że aż genialny ;) jedna wielka kopalnia absurdów i błędów, czekam na listę z serii pt. "50 prawd" chociaż w tym przypadku powinno to byc "1000 prawd" albo i więcej ;)


- Danus - 21-11-2009

To jest chyba największa bolączka tego filmu. Ten obraz u mnie miałby z miejsca z 8/10 gdyby ludzkość została w.... w piz.u. Przecież to miał być film o 2012 roku, końcu świata zapowiadanym przez majów. A tak po ostatniej scenie nasuwa się na usta tylko uśmiech politowania nad Emmerichem.


- gigacz - 21-11-2009

Widocznie reżyser chciał aby film niósł nadzieję w obliczu nieuniknionego końca świata xD


- Spirit - 21-11-2009

No właśnie pal licho że tak powiem pieska, bo ja akurat lubię jak piesek w filmie przeżywa :razz: , ale to, że kolejny raz ludzkość przetrwała to głupota nie do zniesienia, w dodatku jakiś miesiąc po wybuchu superwulkanu oddycha czystym, rześkim postapokaliptycznym powietrzem, no żyć nie umierać :roll: :twisted: .Swoją drogą, naczelny katastrofista 21 wieku Patrick Geryl powiedziąl, że będzie gorzej niż w filmie :lol: , czyli efekty Emmerich też zchrzanił, bo okazuje się, że można było zrobić lepszą i bardziej widowiskową rozwałkę.


- Kaczor - 21-11-2009

W następnym filmie cały Wszechświat skurczy się do osobliwości w serii efektownych wybuchów. Przetrwają tylko białe dzieci i psy.

PS. Ostatnim zdaniem w filmie jest "Tatusiu, nigdy więcej pieluchomajtek" ("Daddy, no more pull-ups") No ludzie!


- Anonymous - 22-11-2009

Spirit napisał(a):ale to, że kolejny raz ludzkość przetrwała to głupota nie do zniesienia

To, że przetrwała, to nie jest nic takiego dziwnego, biorąc pod uwagę okoliczności ale filmowe, to zasadnicza różnica). Jakby nie patrzeć, biorąc pod uwagę co zniszczyło 99,99% populacji, to były siły, którym mała grupka mogła się przeciwstawić, dysponując aktualnymi technologiami.

Dla mnie dużo trudniejsze do zaakceptowania było podniesienie poziomu Wszechoceanu do kilkuset metrów poniżej szczytu Mount Everestu. Takiej głupoty nie da się wytłumaczyć.


- Mierzwiak - 22-11-2009

Solo napisał(a):Dla mnie dużo trudniejsze do zaakceptowania było podniesienie poziomu Wszechoceanu do kilkuset metrów poniżej szczytu Mount Everestu. Takiej głupoty nie da się wytłumaczyć.
Jest to największy absurd filmu. Jest mowa o półtorakilometrowej fali, która to nagle urosła do ponad 7 kilometrów :roll: Swoją drogą ciekawe jak to zrobiła, przecież kolejne coraz wyższe góry powinny ją wyhamować, przelewanie się w kolejne doliny nie jest żadnym wyjaśnieniem.