Ja to w ogóle od jakichś - na oko - sześciu lat nie spotkałem żadnego motywu muzycznego, który by mnie zwalił z nóg i prawie żadnego, który zapadałby w pamięć (serio, jedyne motywy muzyczne, które pamiętam z filmów nowszych niż z 2010 r., to z "Avengers" i "Pacific Rim"). To chyba najgorsza dekada w historii kina pod względem muzyki (nie, czasy kina niemego się nie liczą). No dobra, ewentualnie było jeszcze kilka dobrych piosenek (z "Krainy Lodu" czy "Hobbitów") i to już niestety wszystko. Gdzie te czasy, kiedy prawie każdy film miał charakterystyczny, wyróżniający się i siedzący w głowie po seansie motyw przewodni?
Życie to nie tylko filmy, więc prowadzę sobie blog o książkach:
https://mowisietrudno.blogspot.com
https://mowisietrudno.blogspot.com
20-06-2016, 12:30