Po kolejnej powtórce Prequel Trilogy chciałem jeszcze raz podkreślić, że ep. III to dla mnie najlepszy film z całej serii. Dlaczego? Ze względu na emocje. Nic, powtarzam NIC, ze starej trylogii nie budzi emocji w takim stopniu jak niektóre sceny z finału Zemsty Sithów, w czym zasługa przede wszystkim McGregora i Portman. Christiensen też nie jest zły, z tym że na ich tle wypada dość blado, ale nic to - powtórzę raz jeszcze: EMOCJE. Żadne tam "I am your father" tutaj nie podskoczy.
8/10
PS. I nie, z powyższym nie ma sensu dyskutować.
8/10
PS. I nie, z powyższym nie ma sensu dyskutować.
06-02-2017, 00:11 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-02-2017, 00:15 przez Gieferg.)