Ok, co innego? Mała skala (wiem, niby zagrożenie dla świata, ale ja tego nie czułem :) ), możliwość zobaczenia tego świata z perspektywy "mniejszych" postaci, od zaplecza. Bohaterowie dysponujący bardzo ograniczonymi mocami i w pojedynkę będący praktycznie bez znaczenia. Opowieść, w której bad guy nie ma jakiegoś osobistego związku z bohaterem - nie jest jego bratem, nie zabił mu ojca itp. "Reluctant heroes" w świecie komiksowym. No i praktycznie każdy Marvel próbuje być największym widowiskiem świata i przebić poprzedników, a SS zadowolił się walką na praktycznie jednej ulicy i w jednym budynku. Nie czułem, że ten film chce pobić rekordy widowiskowości, a tego samoograniczania się brakowało mi w adaptacjach komiksów.
16-01-2017, 18:03 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-01-2017, 18:06 przez military.)