Jedzenie czy picie w kinie... hmm... Kiedyś sam coś niecoś podjadałem i popijałem (zwykle baton i puszka coli), ale zawsze dyskretnie, bez hałasu. Ostatecznie, w trakcie seansu słychać tyle różnych dźwięków-nie-wiadomo-skąd, że i odwijany papierek od snickersa można uznać za dopuszczalny efekt uboczny wizyty w kinie. Co innego jednak tego typu hałas, a co innego smród, jaki roznoszą po sali ci, którzy obżerają się popcornem. Swąd spalonego papieru (bo tym właśnie jest prażona kukurydza) potrafi skutecznie zdekoncentrować i doprowadzić do morderczych myśli. Jak to coś w ogóle może smakować? A ludzie targają do kina całe kotły tego świństwa, młodzi i starzy, bez wyjątków. Nawiasem mówiąc, jeden jedyny raz w kinie zdarzyło mi się zachować jak zwykły burak. W połowie którejś części "Władcy pierścieni" wymknąłem się do bufetu po snickersa, taki byłem głodny. A że nie siedziałem z brzegu, podczas powrotu kilka osób musiało zmierzyć się z moim uprzejmym "przepraszam". :-)
Mierzwiak napisał(a):wolne miejsce obok mnie oznaczało tylko jedno - spóźnialskiego widza. I owszem, wparował na salę pod koniec prologu z wodą mineralną i popcornemHe he, mnie się trafiło coś wręcz przeciwnego, a jednak podobnego. Na "Monachium" widzę, że jakiś koleś z panną i wiadrem popcornu bierze kurs w mój rejon, prawie na samej górze. Coś mnie tknęło, wiercę się i rozglądam niespokojnie, no i masz, wiedziałem! Na sali góra 10 osób, całe hektary wolnych miejsc, ale ten koleś wybrał miejsce tuż obok mojego. Nie czekałem, aż mnie poczęstuje i ostentacyjnie przeniosłem się gdzie indziej.
Snuffer napisał(a):jem i piję na tyle cicho że jeszcze nikt się nie skarżył
D'mooN napisał(a):sam namiętnie wcinam w trakcie seansów bo można się nimi raczyć i NIE HAŁASOWAĆBekanie też pewnie w rękaw, pełna dyskrecja. :-)
10-08-2008, 23:58