No właśnie to jest ta sugestia, że jednak rzeczywistość to nie tyle Matrix, co inny konstrukt wirtualny. I w sumie można uznać, że to prawda. Neo "widzi w kodzie" także poza Matrixem. Do tego Wyrocznia na końcu mówi, że jeszcze prawdopodobnie go zobaczą - co znaczyłoby, że niekoniecznie umarł. Zresztą fajna jest też opcja, że skoro Smith był jego przeciwieństwem, bo system dąży do równowagi, to i sam Neo mógł być programem. Maszyny tyle w tym filmie mówią o emocjach - równie dobrze i Neo mógłby być jedną z nich; przekonuje się przecież, że nie są mniej ludzkie od ludzi.
Niektórzy powiedzą, że przez takie niedopowiedzenia film słabuje, ale dla mnie to jego zaleta. Można nad nim pomyśleć, to nie jest bezmyślna sieczka. Na pierwszy rzut oka to oczywista historyjka o bohaterze i poświęceniu, ale wystarczyło kilka detali, żeby zasiać w widzach wątpliwości i nadać jej głębi. I dlatego bardzo lubię sequele Matrixa. Wachowscy wiedzieli, co robią. Co im się stało potem - tego pojąć już nie mogę. Myślałem, że Atlasem chmur wrócili do formy, ale aż boję się zabrać za Jupitera.
Niektórzy powiedzą, że przez takie niedopowiedzenia film słabuje, ale dla mnie to jego zaleta. Można nad nim pomyśleć, to nie jest bezmyślna sieczka. Na pierwszy rzut oka to oczywista historyjka o bohaterze i poświęceniu, ale wystarczyło kilka detali, żeby zasiać w widzach wątpliwości i nadać jej głębi. I dlatego bardzo lubię sequele Matrixa. Wachowscy wiedzieli, co robią. Co im się stało potem - tego pojąć już nie mogę. Myślałem, że Atlasem chmur wrócili do formy, ale aż boję się zabrać za Jupitera.
16-06-2015, 08:41