(29-12-2021, 22:31)Rozgdz napisał(a):(29-12-2021, 12:29)Bucho napisał(a): Problem w tym, ze to nie jest dramat obyczajowy, ale akcyjniak s-f, ktory po prostu zawiera jakies tam elementu dramatu obyczajowego. Bo ilez tu tak naprawde tego dramatu i obyczaju w tym filmie? Trzy sceny z Neo i Trinity na krzyz i jeden montaz, ktory ma pokazac zagubienie i depresje bohatera. Wszystko inne to radosne przygody, strzelanka i napierdalanka. Dramaty obyczajowe nie kosztuja (a przynajmniej nie powinny) 200 baniek.
Oceniam co widze, gdzie te wspomniane przez Ciebie "zewnetrzne atrybuty" sa po prostu do bani, a ten element obyczajowy owszem jest, ale tez nie jest jakis wielce wyjatkowy (ok, duzo lepszy niz w oryginalnym Matriksie, gdzie tam w ogole nie da sie uwierzyc w te ich milosc) tj. relacje pomiedzy Neo i Trinity sa nawet ok, ale nie wiem na ile to zasluga scenariusza i rezyserii, a na ile po prostu chemii pomiedzy aktorami, a dokladnie to Moss, bo to ona aktorsko ciagnie ten pierdolnik.
Najgorsze, ze sceny akcji (tandeta) i te melodramaty pasuja do siebie jak piesc do nosa. I jak ci sie podoba to spoko, ale ja po prostu Twojej argumentacji nie potrafie sobie poukladac w glowie i dla mnie to jakis...coz, Matrix :)
Może też po prostu film się musi nieco "ułożyć" z czasem? :p
Dla mnie różnica jest spora, zwłaszcza w porównaniu z jedynką - bo tu idzie wszystko bardzo podobnie do jedynki.
Ale korposzczura/hakera zastępuje uznany i znany twórca gier, a właściwie jednej rewolucyjnej trylogii gier.. bo o późniejszych sukcesach Andersona jakoś się nie wspomina... z problemami psychicznymi i próbą samobójczą na koncie. I właściwie podczas dyskusji nad Matrixem 4 wygląda jak wół rażony toporem - on tam nie ma nic do powiedzenia.
Zamiast gościa który szuka prawdy, w zasadzie szuka Morfeusza i już wyjściowo jest gotowy na czerwoną pigułkę - dostajemy gościa który nikogo nie szuka, wręcz ucieka i to jego trzeba znaleźć i przekonać do wzięcia czerwonej pigułki.
Zamiast przystojniaka który poznaje superlaskę i ona w zasadzie już jest jego mamy gościa który wzdycha -sam nie wiedząc dlaczego - do mężatki z trojgiem dzieci.
Zamiast gościa który eksploruje swoją ogromną siłę mamy kogoś kto jest słaby i wątpi czy może być ponownie tym kim był.
Zamiast poznawania świata i "legendy The One" mamy gościa który sam nie wierzy w The One i poznaje co się w tym świecie zmieniło. I pomimo jego poprzedniej niesamowitej walki, dokonania cudów, ogromnego poświęcenia - własnego życia i życia ukochanej - okazało się że to za mało, a już na pewno na pewno dla Morfeusza.
Jest gościu który wszystko stracił - swoje życie (i to na kilka sposobów), siłę, ukochaną, przyjaciela. I w zasadzie nie ma już.. nic.
Poza jedną rzeczą. A właściwie szansą na tą rzecz. Bardzo wątpliwą szansą która jest też pułapką. O czym wie.
W sumie ciekawy obrazek ;)
No dzieki za opis, ale wiesz, ja widzialem ten film :)
I to co dla Ciebie jest plusem dla mnie jest po prostu dziadostwem i choc bardzo sie starasz, i sympatyczny chlopak jestes to mnie nie przekonasz :)
No, ale jak sie podobalo to spoko (ok)
Holiness is in right action, and courage on behalf of those who cannot defend themselves.
30-12-2021, 00:20 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-12-2021, 00:54 przez Bucho.)