Krótka piłka, czyli mini-recenzje
Martwy i pogrzebany (1981)

Film ma znakomite otwarcie - nadmorska miejscowość, w tle spokojna muzyka, spacerujący po plaży fotograf, który natyka się na miejscową piękność, oferując jej sesję zdjęciową. Po krótkiej wymianie uprzejmości kobieta oferuje mu seks, na co ten się ochoczo zgadza.
Po takim openingu wiedziałem, że film poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. I faktycznie nie schodzi. Sherman, autor wcześniejszej o kilka lat "Linii śmierci", znał się na swoim fachu. Film ma odpowiednio upiorną atmosferę, przywodzącą na myśl niektóre z opowiadań Roberta Aickmana ("Ringing the Changes" chociażby) czy też Lovecrafta, a małomiasteczkowy klimat kojarzy się z "Miasteczkiem Salem". Sceny morderstw są odpowiednio brutalne (za efekty odpowiadał Stan Winston) a pomysł na fabułę dość oryginalny i groteskowy, do tego opowiedziany ze stuprocentową powagą, w bardzo dobrym tempie, oferując niezłe jak na tamten okres twisty fabularne.

Na pewno warto sprawdzić, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi horrory z tamtego okresu.

Odpowiedz
Zew krwi (2020) - niech mi ktoś wyjaśni, czemu w 2020 roku nie można zatrudnić do filmu prawdziwych zwierząt tylko zastępuje się komputerowymi pacynkami, które za chwilę się zestarzeją? A w dodatku psy są mocno ekspresyjne. W filmie to się ostro gryzie. Już bardziej by pasowało, gdyby to był w całości komputerowy film. Szczególnie, że plenery są prawdziwe (albo na takie wyglądają). Ale nie powiem, momentami CG jest na dobrym poziomie.


A sam film całkiem przyjemny. To wciąż kino familijne (kręcone przez reżysera kilku animacji Disneya) z przewidywalnymi zwrotami, jednak dobrze się oglądało. Całkiem dobry Ford.

7/10 

Odpowiedz
(06-08-2021, 00:38)OGPUEE napisał(a): Zew krwi (2020) - niech mi ktoś wyjaśni, czemu w 2020 roku nie można zatrudnić do filmu prawdziwych zwierząt tylko zastępuje się komputerowymi pacynkami, które za chwilę się zestarzeją?
Pewnie taniej, prosciej i bezpieczniej.

Odpowiedz
OGPUEE napisał(a):niech mi ktoś wyjaśni, czemu w 2020 roku nie można zatrudnić do filmu prawdziwych zwierząt

Pamiętasz taki serial Michaela Manna "Luck"? Na planie zdechły im trzy konie. Oficjalnie był to powód do anulowania produkcji w trakcie kręcenia drugiego sezonu.

Odpowiedz
Otóż to: po cholerę zatrudniać prawdziwe zwierzęta, jeszcze któreś zdechnie i będzie smród, więc lepiej zrobić je CGI i przeżyć to, że paru purystów będzie narzekać.

Odpowiedz
(06-08-2021, 08:03)Mental napisał(a): Pamiętasz taki serial Michaela Manna "Luck"? Na planie zdechły im trzy konie. Oficjalnie był to powód do anulowania produkcji w trakcie kręcenia drugiego sezonu.
Pamiętam, jak i powód oficjalnej kasacji. I domyślam się, że do upowszechnienia się CGI-zwierzą przyczyniły m.in. te wszystkie rakowe stowarzyszenia od zwierząt.

Odpowiedz
Noc myśliwego (1955, reż. Charles Laughton)

Jeden z tych niewielu amerykańskich czarno-białych filmów, które z tłumu innych Hollywoodzkich produkcji tamtych czasów wyróżniają się innowacyjnością i dzięki czemu mają trwałe miejsce w podręcznikach dla filmoznawców. Nic dziwnego, że do tej pory cieszy się takim statusem, bo film nawet po tych 65 latach wizualnie gniecie i kompletnie angażuje od pierwszej do ostatniej minuty. Patrząc na poszczególne sceny da się zresztą zauważyć jak wiele uznanych twórców od tamtego czasu podpatrzyło od Laughtona - począwszy od Lyncha aż do Astera.

Świetna jest już właściwie sama fabuła - cyniczny kaznodzieja i naciągacz dowiaduje się przypadkiem od współwięźnia, który za moment ma zostać stracony o ukrytych przez niego pieniądzach z napadu. Żeby wejść w ich posiadanie decyduje się po wyjściu zyskać zaufanie jego rodziny i zająć jego miejsce Pana Domu. Cała ta historia jest tu sprawnie opowiedziana i człowiek nic, tylko się pochłania to co na ekranie i jest ciekaw jak daleko antagonista się posunie. Mimo tej całej obecnej przez lwią część filmu pesymistycznej otoczki jest i ciut miejsca na subtelny humor. Dobrym zabiegiem jest także pokazywanie tego wszystkiego z perspektywy nieufnego dziecka i nadanie historii cech baśni o złym wilku i dwójce niewinnych dzieci (kurde, jednak nie doceniam sekcji komentarzy na Filmwebie).

Robert Mitchum portretuje tu być może najbardziej antypatycznego kaznodzieję w kinie obok Eliego Sundaya z "There Will Be Blood". Jego Harry Powell to postać wyjątkowo odrażająca, ale przy tym posiadająca obezwładniającą charyzmę. Gra tu skończone bydle, ale w zupełnie inny sposób niż te parę lat później w "Przylądku strachu". To tylko świadczy o tym jaki to był genialny, acz jak widzę niesłusznie zapomniany po latach aktor. Warto tu też poświęcić parę słów Lilian Gish - weteranki kina niemego w roli poczciwej starowinki, opiekującej się gromadką osieroconych dzieciaczków, czytającej im każdego wieczoru biblię, ale kiedy trzeba to spuszczającej porządne lanie i wyciągającej z mieszkania giwerę. Piękna rola wygasłej legendy kina.

Na temat tego jak ten film obłędnie wygląda to chyba już zużyto każdy odpowiedni przymiotnik. Kurde, gdyby Laughton nie poprzestałby na nim reżyserskiej kariery to dzisiaj byłby pewnie wymieniany w jednym zdaniu z Hitchcockiem czy Wellesem. Wystarczy spojrzeć na same te kadry:

No i co ciekawe film nie posiada typowo klasycznego zakończenia zgodnego z żelaznymi zasadami Hollywood, gdzie mamy starcie dobra ze złem z udziałem strzałów, podchodów i poniosłej muzyki. Laughton rozwiązuje sprawę tym, że
Szczerze? Nie wiem jak inni, ale ja akurat jak najbardziej akceptuję takie zakończenie. Nie takie oczywiste i sprawia ono, że łatwiej widzowi uwierzyć w tą historię. Po prostu wykorzystana została karta realizmu.

10/10

Na zakończenie powiem, że film obejrzałem dzięki przyjemności Octopus Festival chyba w najbardziej hipsterskim miejscu na terenie Gdańska. Jest to Ulica Elektryków przy Stoczni Gdańskiej. Aż chyba będę częściej tą miejscówkę odwiedzał, bo w niej przestałem się czuć odosobniony ;)

Odpowiedz
Jolt

Kandydat do żenady roku. Wymuszony i co gorsza nieśmieszny humor połączony z ciulowymi scenami akcji. Do tego nie wiem co było gorsze i sztuczniejsze - twarz Kate Beckinsale czy jej gra i sposób w jaki wypowiada swoje kwestie. Na deser jest jeszcze Jai Courtney i jego wspólne, romantyczne sceny z Beckinsale - ekranowej chemii tam wcale, ciężko się patrzy na ich pożal się Boże flirt. A na rozchodniaczka duet policyjnych debili z jakąś czarną aktorką, która każdym swoim pojawieniem się wprowadzała mnie w stan, którego przez cały film doświadcza główna bohaterka. Fabuły brak, kilka żenująco chuyowych scen, które chyba miały być śmieszne (mój faworyt to rzucanie noworodkami, da fak xD), no i twist, no bo przecież musiał być twist.

2/10 - bo Tucci był spoko, no sceny z nim są najlepsze :)

Odpowiedz
Twist, który można przewidzieć co do sekundy gdy tylko Courtney pojawił się na ekranie.

U mnie też 3/10, bo miałem dobry humor i rozbawiło mnie rzucanie niemowlakami.

A w ogóle to żal patrzeć, jak Hollywood marnuje Bobby'ego Cannavale.

Odpowiedz
Shaft (2019)

O żesz UJ. Co za badziewie. O ile pamiętam poprzednia część była sensacją "na serio". A to? To jakaś żenująca parodia.
I kolejny przykład wymuszonego R, gdzie przeklinają co drugie zdanie.
3/10
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
Evan Allmighty - reż. Tom Shadyac, 2007r

Spinn-off (bo tak bym to ujął) z Bruca Wszechmogącego, gdzie błyszczał Jim Carrey. Bardzo przyjemny film - pomysł wyjściowy świetny, Steve Carrel pasował do roli jak ulał, arka robi wrażenie i scenariusz naprawdę daje radę. Prawie. Końcówka, gdy nadchodzi powódź jest mocna i jak na ten film cholernie głupia i spieprzona. Pasuje do całości jak dorysowana głowa Matki Whistlera w wykonaniu Jasia Fasoli XD Wrażenie, że została zmieniona w ostatniej chwili jest nieodparte. Po prostu jest idiotyczna, przeszarżowana i nieprzemyślana w żaden sposób.

6/10 ale gdyby nie ta końcówka, to spokojnie 8 bym dał, bo zgrabnie rozwija koncept z pierwowzoru.
“A man holds sacred only 3 things. His home, his children, and his mother. He who dares to harm any of these, whomever god he serve, pray to them for mercy. You will receive none from the man.”

Odpowiedz
No to obejrzałem sobie do krafcików The Beyond Fulciego mając wciąż w pamięci udany seans Kaczuszki.

HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA. Zaczęło się obiecująco, wprowadzenie w sepii zbudowało dobry klimacik; po napisach początkowych czar prysnął, bo scenarzysta wziął sobie wolne. Nic tu nie trzyma się kupy, wątki są posiekane, postacie pojawiają się i znikają bez większego powodu, aktorzy nie grają, tylko wypowiadają głupie, fatalnie zdubbingowane kwestie, a brak jakiejkolwiek logiki nieumiejętnie skrywają hektolitry posoki. Jeśli traktować całość jako poryty sen/ucieleśnienie koszmarów związanych z otwarciem bram piekielnych, to... w zasadzie nic dobrego, bo tego typu jazdy da się pokazać trochę ciekawiej od czegoś, co wygląda na parodię horrorów klasy C.

Cała ta egzaltacja w ukazywaniu przemocy odwraca się na niekorzyść twórców, bo zamiast obrzydzenia pojawia się znudzenie, a powolne babranie się w krwi, mięsie i tkankach nie szokuje, tylko śmieszy wykonaniem. W ogóle śmiechu tu co niemiara, a apogeum radości mamy w końcówce - doktorek przemienia się w Indjanę Dżonsa i tym swoim śmiesznym pistolecikiem strzela co rusz (bez przeładowywania, a jakże) w zombiaków. Oczywiście cały czas najpierw dwa strzały w klatę, a potem w głowę, chociaż już za pierwszym razem było wiadomo, że żywe trupy padają po kuli w łeb.

Suspiria też mi się nie podobała, więc pewnie włoskie horrory sprzed kilku dekad z tą ich śmieszną stylistyką nie dla mnie. 2/10, od dna ratuje całość muzyka i zmysł estetyczny reżysera (kiedy nie zapędza się za bardzo w gore) owocujący kilkoma spoko ujęciami. Filmy powinny mieć scenariusz.

Odpowiedz
Gliniarz w przedszkolu - chyba pierwszy film z gatunku "gwiazdor kina akcji robi z siebie idiotę nieudolnie opiekując się dziećmi". Zaskakująco jest tu mało błazenady jak w innych komedii ze Schwarzeneggerem (w Świątecznej gorączce dla przykładu) wydarzenia są traktowane serio i humor bardziej wynika z uroku dzieci i jedyne takie stricte komediowe momenty to grypa żołądkowa partnerki Kimble'a i jego SHUT UP!!!.

Jak wspominałem, mało tu błazenady  i dotyka dość poważnych spraw, jak w prezentacji o ojcach dzieci kilka z nich mówi, że "wyszedł po mleko" albo wątek dziecka-ofiary przemocy domowej. Pierwszy akt to jest wyjęty z rasowego sensacyjniaka, lecą bluzgi i pada jeden trup w kadrze. Podobnie w finale. Zdecydowanie nie jest to film familijny i zastanowiłbym się, czy puścić to dzieciom.

Film ukazuje także, iż Schwarzenegger pokazuje, że jak chce to dobrze gra. O dziwo, podali pochodzenie Kimble’a jako austriackie i w jednym momencie szprecha :). Pochwalę fakt, że w przeciwieństwie do innych filmów "gwiazdor kina akcji robi z siebie idiotę nieudolnie opiekując się dziećmi" Arnie dość szybko staje się kompetentny w ogarnianiu dzieciaków. Villain ma nawet sensowną motywację i pomaga tu dobre aktorstwo Tysona.

Piątka z plusem.

Odpowiedz
W ogóle na początku Arnold prezentuje się przekozacko.
 
[Obrazek: FeBNqva.png]


[Obrazek: eGppZ45.png]

Odpowiedz
TO zdecydowanie mało familijny film - bicie kobiet, wpie*ol za przemoc domową, mierzenie do dziecka, wymuszenie biciem prezentu - film pod maską komedii jest całkiem poważny i zrealizowany dobrze.
“A man holds sacred only 3 things. His home, his children, and his mother. He who dares to harm any of these, whomever god he serve, pray to them for mercy. You will receive none from the man.”

Odpowiedz
Ten film mam na zawsze w serduszku za tę scenę ;)

Oświadczenie: The Wire jest najlepszym serialem jaki widziałem. Six Feet Under jest na drugim miejscu.

Odpowiedz
@Cassel, Snappik
Jak ujrzałem Arnolda w prochowcu i nieogoloną mordą, to pierwsze skojarzenie - "tak by się prezentował Arnold jako Kyle Reese :)".


Od kołyski aż po grób - twórcy nieświadomie stworzyli czarno-żółtą wersję Commando, tj. śp. DMXowi porywają córkę (która tak jak Alyssa Milano sama podejmuje próby ucieczki), a Jet Li jest nadczłowiekiem kopiących dupska i główny villain był jego dawnym kompanem-zdrajcą i toczy z nim finałowy pojedynek, a film kończy jak bohaterzy odchodzą na tle napisów końcowych i modnej piosenki.

W gruncie rzeczy film ma masę durnot jak irytujący gruby kompan DMXa, córka DMX-a przez moment zmienia się w Kevina samego w minivanie czy Jet Li lejący się z jakimś Mini-Me. Zwieńczeniem tego jest finał, gdzie podczas licytacji złych ci dobrzy wjebują się czołgiem. DMX dobrze wypada. Film ładnie wygląda i sceny akcji są niezłe. I nie powiem - bawiłem się dobrze.


4 z minusem

Odpowiedz
Koleś wygląda jak Victor z "Red Heat"
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
(06-08-2021, 21:20)Kryst_007 napisał(a): Noc myśliwego (1955, reż. Charles Laughton)

Fajnie, żeś polubił. Dla mnie Noc Myśliwego to jedna z najbardziej przecenianych staroci. Dopóki w centrum akcji pozostaje postać (fantastycznego) Mitchuma, to jest dobrze, ale w pewnym momencie (po śmierci wiadomo-kogo) robi się z tego opowiastka o dwóch hasających dzieciaczkach i nudy na pudy. Nie oczekiwałem, że fałszywy klecha zarżnie malców, ale zrezygnowanie z przyciężkawego klimatu dobiło film. No ale wygląda to rzeczywiście spoko, faktycznie, pamiętam chociażby kadr z żabą na pierwszym planie. Swoją drogą Laugton to był świetny, charakterystyczny aktor. Dał czadu na przykład w świetnej adaptacji Christie, czyli Świadku Oskarżenia (Wilder rządzi). Polecam w razie czego.

Odpowiedz
Laughtona to widziałem chyba jedynie w "Spartakusie", gdzie zagrał naprawdę znakomicie, a po filmografii domyślam się, że to i tak nic na tle jego dorobku. Z jego ról to chyba na ten moment mnie interesują najbardziej właśnie "Świadek..." oraz "Bunt na Bounty".

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  ALARM! NADCHODZI KOLEJNY REMAKE! czyli wszystko o remake'ach Mierzwiak 1,031 184,454 17-04-2024, 13:25
Ostatni post: slepy51
  Pętla czasowa czyli motyw dnia świstaka w filmach Craven 85 18,578 22-03-2023, 23:58
Ostatni post: shamar
  Prekognicja, czyli oceń film, który zaraz obejrzysz military 77 25,115 04-03-2017, 00:43
Ostatni post: Juby
  Dłuższa piłka, czyli coś dla kino maniaków od kino maniaków wika 3 4,145 02-12-2013, 19:10
Ostatni post: Bucho
  Prawdziwy film, czyli istota kina Bodzio 22 7,779 07-08-2011, 20:23
Ostatni post: MauZ
  Starocie filmowe, czyli trochę klasyki Eorath 44 15,293 20-12-2010, 19:03
Ostatni post: szopman
  Krótka piłka, czyli mini-recenzje military 6,447 638,879 11-04-2009, 16:35
Ostatni post: Negrin
  Parada banału, czyli wpływ formy filmu na odbiór fabuły;) Mental 167 27,070 26-03-2008, 09:55
Ostatni post: D'mooN
  [oddzielony] Krótka piłka, czyli mini-recenzje 0 256 Mniej niż 1 minutę temu
Ostatni post:



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
2 gości