Perry Mason (HBO)
#1

Ozzy śpiewał, że potrzebujemy Perry'ego Masona. Wcale nie jestem przekonany, że miał na myśli toto powyżej.
Jeśli ktoś kojarzy tutaj postać Masona, to zapewne z którejś z wersji z Burrem. Ja sam oglądałem kiedyś parę odcinków z serii 1985-95 i czytałem jedną powieść Gardnera (Aksamitne Pazurki), w głowie więc utrwalił mi się obraz profesjonalnego i pełnego godności prawnika. Tym bardziej zastanawia mnie jaki jest sens brać tą akurat postać i przerabiać ją na typowego prywatnego detektywa w stylu Marlowe'a. Przecież w literaturze jest pod dostatkiem takich właśnie typów, nic tylko brać. Jak nie Marlowe to Spade, Continental Op, Hammer, Archer, itd. etc. Gdy ktoś sięga po Perry'ego Masona, oczekuje kryminału sądowego, a nie Wielkiego Snu. Od prywatnych dochodzeń zresztą oryginalny Perry ma pomagiera, ale w tej wersji zrobili z niego czarnego krawężnika. Logika stojąca za decyzją HBO jest chyba taka, że serial ma robić za Mason Begins i stanowić jeszcze jedną origin story. Zabawne, zawsze myślałem, że w przypadku tej postaci origin polegał na pójściu na studia prawnicze. Najwyraźniej jednak istotniejsze było śledzenie lubieżnych grubasów i dostawanie w mordę od policji.
Ignorując jednak wszelki bagaż związany z nazwiskiem bohatera, jak wypadł odcinek pilotażowy, ponoć najbardziej oglądane otwarcie serii w HBO od 2 lat?
Nieszczególnie. Przyczyny są dwie.
Po pierwsze, Matthew Rhys w roli głównej. Lubiłem go w The Americans i ogólnie uważam za niezłego aktora, ale tutaj zwyczajnie nie pasuje do roli. Całą ta poza zmęczonego życiem cynika jest tak do bólu stereotypowa, że potrzebuje aktora, któremu byłoby z nią naturalnie do twarzy, jak kiedyś Mitchumowi czy Powersowi Boothe w serialu o Marlowe (też zresztą od HBO, bodajże ich pierwszym). Rhys po prostu nie posiada tego szczególnego typu charyzmy. Pierwotnie rolę miał zagrać Downey Jr i chyba jednak byłby lepszym wyborem.
Po drugie, cały odcinek wygląda jak taki właśnie mechaniczny pastisz czarnego kryminału, odhaczający tylko kolejne niezbędne elementy konwencji, łącznie ze ścieżką dźwiękową rozpaczliwie starającą się przekonać widza, że ogląda Chinatown. Mason fotografuje ekscesy seksualne, Mason naraża się policji, Mason obrywa od nasłanych przez jakiegoś bogacza zbirów... na litość Boską, w tej jednej godzinie jest więcej gatunkowych klisz niż w trzech różnych powieściach Chandlera. To tym bardziej smutne, że HBO nigdy nie kojarzyło mi się z takim właśnie banałem. Deadwood nie było pastiszem westernu. Boardwalk Empire nie było pastiszem kina gangsterskiego. To były organiczne, żywe twory, czerpiące z tradycji ale też posiadające indywidualny charakter. Perry Mason wydaje się przy tym trochę bezduszny.
No ale nic, lubię noir i pewnie będę oglądał dalej, może się rozkręci, jeszcze nie pojawiła się postać Maślanej. Na razie jednak zapowiada się takie 6/10.

Odpowiedz
#2
Mnie akurat Rhys do tej roli pasuje, ale cała reszta jest na razie przecietna. Typowe zdjęcia, typowy klimat, klisze zamiast postaci i dość oklepany punkt wyjścia. Chyba tylko muzyka w miare przypadła mi do gustu.

Scena z tymi producentami niezwykle głupia. Mason tutaj jest jak rozumiem idiotą i nie zorientował sie natychmiast, że coś nie gra?

Mam jednak nadzieje, że ostatecznie całość się czymś wybroni, za dużo rozczarowujących powrotów i premier serialowych w tym roku już było.

Odpowiedz
#3
Dla mnie Pilot średni, ale też zgadzam się z Kubą co do Rhysa, mnie on pasuje. Recki całej serii, które czytałem są na plus, raczej zachwalają wszyscy, więc może się poprawi jeszcze.

Pilot PM mocno skojarzył mi się ze słabym spinoffem Penny Dreadful, czyli City of Angel, który leci aktualnie na HBO GO. Nie chodzi mi o poziom odcinków obu seriali, bo jednak pilot PM lepszy od większości epizodów spin-offa PD, ale w obu produkcjach mamy skorumpowanych policjantów, nierówności rasowe, przedmiotowe traktowanie kobiet i Kościół, który skupia się na pieniądzach. Jeśli któregoś z tych elementów nie było w Pilocie PM to wiem z recenzji całego sezonu, że pojawią się w kolejnych odcinkach. W zagranicznych recenzjach spotkałem się też z uwagą, że siostra Alice grana przez Tatianę Maslany przypomina siostrę Molly graną przez uroczą Kerry Bishe w PD. I to nie jest przypadek, bo te siostry są wzorowane na tej samej prawdziwej postaci.

Najlepszym serialem noir jaki ostatnio można oglądać, to nie amerykańskie produkcje, jak np. padaka z Chrisem Pine, inspirowana historią Czarnej Dalii, ale niemiecki Babilon Berlin Tykwera.

Kuba jakie seriale z powrotów i nowości rozczarowały Cię?

Z powrotów Nowy Papież trzymał wysoki poziom (Młodego oceniam na 9, a Nowego na 8.5/10, więc to nie jest rozczarowanie), średni był 2 s. Narcos Meksyk, Better Call Saul trzyma wysoki poziom cały czas, azjatyckie Kingdom to samo, finałowa seria Homeland trzyma dobry poziom do końca, Homecoming 2 sezon jest dobry, choć nie wiem czy był potrzebny, nowy Outlander trzyma poziom, Westworld typowe, czyli fajne elementy (pierwsza połowa) mieszają się ze słabymi (druga połowa), więc nie wiem czy bym nazwał rozczarowaniem, 3 seria Killing Eve to niby rozczarowanie, ale podobne wrażenia miałem o 2 serii, że serial kręci się w kółko, a 2 sezon produkcji o wampirach Waititiego jeszcze lepszy od dobrej 1 serii.

Z nowości to Picard był dla mnie średni, więc można powiedzieć że to rozczarowanie, Devs Garlanda i Spisek przeciwko Ameryce Simona to dobre produkcje, Breeders i Tales from the Loop też, serial z Kapitanem Ameryką też dobry, choć nie bez wad, Mrs America z Blanchett jest super, To wiem na pewno z Ruffalo też dobra produkcja. Gangów Londynu jeszcze nie widziałem, bo czekam na napisy do wszystkich odcinków.

Odpowiedz
#4
To jeśli chodzi o te seriale:

Nowy Papież - tu się oczywiście zgadzam, genialny sezon, kocham Sorrentino i jestem fanem.
Dracula - uważam, że Claes Bang to znakomity Hrabia, pierwszy odcinek był niezły, ale całość jest rozczarowującym, fragmentarycznym, chaotycznym tworem którego nikt nie kontroluje. Meh
Avenue 5 - bleh, strasznie nieśmieszne i aktorsko kiepściutkie
Hunters - okej, to akurat lubię (Bucho nie bij), ale nie dlatego, że to szczególnie dobry serial tylko po prostu mnie bawił i bardzo przyjemnie czas spędziłem na seansie. Mimo to - mógł być lepszy.
BCS - masz racje, klasa.
Devs - ja byłem rozczarowany, świetna strona audiowizualna, ale fabuła do mnie nie przemawia, nie zaangażowałem się emocjonalnie.
Westworld - byłem mega fanem pierwszych dwóch sezonów, ale trzeci to dla mnie potworne rozczarowanie i najgorsza odsłona tej sagi.
Plot Against America - ciągle męcze, dalej jestem rozczarowany
Tales from the Loop - tego jeszcze nie skreślam, ale porzuciłem po 1 odcinku który moim zdaniem miał fajny, ale pusty koncept a tempo było tak fatalne, że aż dwukrotnie zrobiłem przerwe w trakcie oglądania żeby zrobić herbate, czego unikam przy oglądaniu czegokolwiek :P

Wampiry Taiki do nadrobienia, Killing Eve - jestem dopiero na s02.

Defending Jacob - tutaj tylko dwa ostatnie odcinki dają rade, marnotrastwo potencjału, kilka kiepskich zmian względem pierwowzoru i przez większośc czasu kompletny brak emocji i zaangażowania w losy rodziny. Dockerry fenomenalna, ale Evans nie umie przeskoczyć pewnego poziomu, mimo starać. Nie jest to jednak zły serial, takie 6/10

Billions - oglądałem, tolerowałem wiele przez ostatnie sezony, ale obecny to największy spadek poziomu jakiego doświadczyłem w przypadku serialu. Jakaś komedia. na dodatek jednocześnie z pierwszym odcinkami oglądałem |Sukcesje (wybitna rzecz! obok BCS i sagi papieżowej najlepsza obecnie rzecz w telewizji) co nie wpłynęlo za dobrze na ocene serialu Showtime
The Eddy - ciągle nie ruszyłem po 1 epizodzie - którego wady opisano już chyba wszędzie, od Space Force odpadłem też stosunkowo szybko, ale jeszcze wróce aby móc wystawić ocenę

Odpowiedz
#5
Zapomniałem o Draculi, który dla mnie jest idealnym przykładem twórczości Moffata i Gattisa, czyli dobre pomysły mieszają się ze słabymi, więc całościowo to dla mnie ani rozczarowanie, bo nie oglądało się źle, ani sukces, bo nic wybitnego, tylko typowy Moffat. Ale nie żałuję seansu, bo główny aktor jest genialny, dla mnie najlepszy Dracula od czasu Oldmana.

Avenue 5 widziałem dwa odcinki i odpadłem, choć może nie powinienem być zaskoczony bo od Śmierci Stalina tego samego twórcy też się odbiłem, a wszyscy się filmem zachwycają. Znudził mnie ten film okrutnie.

O Hunters też zapomniałem napisać, pewnie dlatego, że to produkcja na 6/10, ale warto było obejrzeć dla Pacino, który fajnie zagrał, jak na niego dość subtelnie. W ogóle cała obsada mi się tutaj podobała, też ten aktor , który grał Amerykanina chcącego być lepszym nazistą jak Niemcy. Chłopak budził przerażenie, świetna rola.

Co do Plot Against America nie wspomniałem, że w drugim odcinku się całkowicie wciągnąłem, co jest sukcesem, bo ja w seriale Simona bardzo długo wchodzę. Oczywiście to nie jest serial na kilka lat zaplanowany jak Wire, tylko miniseria, adaptacja książki, więc zrozumiałe, że szybciej kupiłem ten świat, ale ostatnie odcinki bardzo mną pozamiatały emocjonalnie. Tak bardzo, że podobnie jak o każdym serialu Simona to też o Spisku nie potrafię zapomnieć i czym dłużej od seansu to wyżej oceniam. Identycznie mam z Wire, The Deuce i miniserialem z Isaaciem. Z wszystkimi produkcjami Simona tak mam, że długo wchodzę w jego światy, a ostatecznie zachwycony jestem.

Co do DJ to ja dałbym jednak 7/10, więc dobre, ale nie bez wad. Choć wolę zakończenie książkowe, które przeczytałem, bo jest mniej subtelne jak w serialu, a po obejrzeniu serialu to wiem tyle, że nic nie wiem:) Gdy przeczytałem streszczenie książki to ma się mniej wątpliwości co do winy albo niewinności Jacoba, a po obejrzeniu finału to tak 50% na 50%, ale ja lubię kryminały i dramaty sądowe, więc oceniam na plus. No i dla mnie Evans zagrał świetnie, tak jak reszta rodzinki. U mnie były emocje co do losu rodziny.

O The Eddy też zapomniałem, a pewnie dlatego, bo to taka bieda wersja Treme Simona. Ostatnie odcinki dociągnąłem do końca tylko z sympatii do dwójki głównych aktorów, tak mnie męczyły.

Nie wspomniałem ani słowem o znakomitym serialu Jasona Segela Dispatches from Elsewhere dostępnym na Amazon Prime, który ciężko mi porównać z jakąkolwiek produkcją. Widziałem wiele oryginalnych seriali, ale ta produkcja AMC to coś czego nawet nie potrafię przyrównać do innej podobnej produkcji, nie znajduję podobnej, ale jednocześnie nie jest to tak dziwna produkcja że część widzów się odbije, bo robi się za bardzo dziwnie. Jest to piękna, mądra i optymistyczna produkcja o tym co w życiu jest ważne i serial, który jest bardzo osobistym projektem dla Segela, a dlaczego to wyłożył bardzo ładnie w finale. Jest to też jeden z tych seriali o którym za bardzo nie wiem co mam napisać, poza takimi ogólnikami, ale polecam bardzo:)

Odpowiedz
#6
No proszę. PM jest taki meh, że dyskutujecie o wszystkim, tylko nie o nim.
To najlepsze podsumowanie tego serialu.

Odpowiedz
#7
Też czekałem na ten serial, ale widzę że średnio jest.
No ale poczekam aż cała seria wejdzie, oglądanie 1 odcinka na tydzień przestało mi się podobać 20 lat temu.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  








Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości