"Streets of Laredo"
#1
[Obrazek: 40151128.jpg]

Streets of Laredo to adaptacja powieści niejakiego Larryego McMurtry, będąca zamkniętą całością wiekszej epopei.
Streets of Laredo to miniserial (mimo tego uważam ze właśnie ten dzial jest odpowiednim miejscem do prezentacji filmu) z 95 roku w calkiem niezlej obsadzie.
I w koncu Streets of Laredo to western. Taki z krwi i kosci. Szczezacy zolte zebiska i celujacy w brudny pysk z zakurzonego colta. Taki gdzie kobiety bierze sie jak przyjdzie ochota, w ktorym whiskey wsiaka w zakapiorow najgorszej masci jak w gabke, gdzie jedyne zdrowe oko napawa sie widokiem palonych zywcem dzieci a stryczek to jeden z najbardziej zapracowanych przedmiotow w okolicy a to kto na nim zawiśnie nie jest kwestia kary za winy, ale kaprysem silniejszego.

Głównymi bohaterami są Joey Granza, nastoletni blond meksykanin, najwyższej próby snajper, pewny siebie i zimny jak lod zabójca, który z niezmąconym emocjami wyrazem twarzy poluje na ludzi dla sportu, oraz Woodrow F. Call stroz prawa, cieszący sie opinia najlepszego lowcy na granicy stanów i meksyku, wciąż postrach bandziorów i legenda pogranicza mimo podeszłego wieku. I ten pojedynek wpisany w kontekst świetnie sportretowanego najdzikszego zachodu z cala galeria postaci wszelakiej natury i usposobienia. 5 godzin i 3 części. Cały wieczór, ale nie nudzilem sie ani przez chwile a Ganza to jeden z najgorszych skurwieli jakich widziałem w kinie. Blond czupryna ala fan grungeu i chłopięca gęba tylko podkreślają okrucieństwo i bezwzględność postaci. W przeciwieństwie do takiego Deadwood sceny w SoL nie sa dosłowne. Gwałt kończy sie pchnięciem ciężarnej kobiety na prycze i rozpinaniem spodni, palenie żywcem krzykami i cieniem postaci widzianym przez ogień a np w trakcie amputacji widzimy twarz mdlejącego. Czy to lepiej czy gorzej to kwestia gustu. Tu mamy większe pole do popisu dla naszej wyobraźni. A ze ta jest nieograniczona to i pot ścieka zimniejszy po plecach.

Fani westernu, o ile wciąż sa tacy, a kilka entuzjastycznych wpisów w temacie deadwood pozwala sadzić ze paru ich jeszcze zyje, powinni być więcej niż usatysfakcjonowani. Miłośnicy dobrego kina tez nie powinni uznać tych kilku godzin za stracone. Gorąco polecam tym bardziej ze niewiele było tego typu (i na tak dobrym poziomie) filmów w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

PS. Az sobie wlacze Johnnego Casha przed snem. chwilo trwaj!;)
make war. love is overrated

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Streets of Fire (1984) reż. Walter Hill Zły Człowiek 9 2,610 12-05-2021, 03:29
Ostatni post: shamar
  Savage Streets / Dzikie Ulice (1984) Gieferg 1 2,351 25-02-2012, 22:26
Ostatni post: BezcelowyAlbatros



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości