(06-06-2013, 21:06)raven.second napisał(a): Największym problemem Robba było to, że został królem. Gdyby po prostu chciał zemsty, to mógł klęknąć przed Stannisem i razem z nim zmiażdżyć wszystkich - Stannis atakuje King's Landing od morza, Robb atakuje od lądu i koniec, wszystko gotowe. Ale nie, Robb został królem, złamał święte i stare prawo i wydupczył lasię z zadupia, a potem poszedł z nią do swojego byłego-przyszłego teścia. Sam sobie winien, ale to Stark, a Stark oznacza idiota.
Przesadzasz. Tu nie chodziło jedynie o zemstę na Lannisterach, ale głównie o chęć wywalczenia niepodległości dla północy. Starkowie i ich podwładni mieli po prostu w dupie politykowanie "ciepłych" z południa i chcieli się od nich zupełnie odciąć. Nie widzę nic głupiego w takim celu. To właśnie bawienie się w wojnę i ugięcie przed Stannisem, tylko i wyłącznie z powodu jakieś symbolicznej zemsty za śmierć jednego człowieka, byłoby dopiero szczytem debilizmu. Robb walczył o to by ludzie północy nie musieli już sobie truć tyłka problemami Lannisterów, Targeryenów, Baratheonów i kurcze pieczone wie kogo tam jeszcze. Stannis by na to nie pozwolił. Wprawdzie Stark miał głęboko w dupie żelazny tron, ale w oczach Stannisa i tak był uzurpatorem przez sam fakt, że pozwolił sobie odciąć się od władzy. Robb miał tylko dwa wyjścia, albo wojna o niepodległość, albo uległość wobec Lannisterów (albo Stannisa). Nie widzę konkretnego idotyzmu w tym, że wybrał pierwszą opcję.
(06-06-2013, 20:09)6ofspade napisał(a): Wydaje mi się, że z tą naiwnością Robba to trochę myślicie wstecz. Oczywiście nie docenił przeciwnika, ale nie bardzo widoczne są jakieś alternatywy.
Ja też nie widzę AŻ takiej naiwności w jego zachowaniu. Głównym błędem Robba było chajtnięcie się nie z tą osobą co trzeba, ale próbował sobie jakoś poradzić z konsekwencjami, wrogowie po prostu okazali się bardziej perfidni. Gdy Robb i jego ludzie zastanawiali się nad tym czy warto uderzać do Waldera o pomoc, to chyba tak naprawdę nikt nie martwił się o to czy Frey może użyć przeciwko nim siły. Główną niewiadomą było to czy napluje mu w ryj, odmówi wsparcia i odeśle z kwitkiem. Robb miał za sobą większość sił północy, a Frey to władca pomniejszego, niedołężnego rodu, który gówno mógł Starkowi zrobić na otwartym polu. Pozostała jedynie zdrada. I tym oczywiście też się martwili, ale prawo gościny, ogólna atmosfera na weselu no i pozorne wsparcie Waldera osłabiły ich czujność. Pamiętajcie, że z perspektywy wszystkich zainteresowanych, na pierwszy rzut oka dla Waldera byłoby korzystne wybaczyć Robbowi, tę w sumie pomniejszą obrazę i zjednoczyć się z nim. Jego ród miałby na tym sojuszu sporo korzyści, gdyby staruch po prostu przełknął dumę. Tak więc to, że koleś potencjalnie będzie chciał się mścić i rzuci te wszystkie korzyści z sojuszu w diabły, nie było znowu takie oczywiste i łatwe do przewidzenia.
Fuck the cavalry and the committee that recieves 'em.
06-06-2013, 21:38 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-06-2013, 22:10 przez Proteus.)