Niby Republika (znowu) zostaje zniszczona, niby First Order przejął władzę w galaktyce, a tak naprawdę te filmy dzieją się tak naprawdę obok tych wydarzeń, a skala przedstawionego konfliktu (który niby trwa dwa filmy!) jest mniejsza od cholernej bitwy o Geonosis. Mam wrażenie, że cała galaktyka ma ten konflikt w dupie, a na szarym końcu wszechświata bije się między sobą tylko kilka stateczków, bo to chyba cały potencjał tych niesamowitych flot.
Można tak rozkładać klasyczne Star Warsy na czynniki pierwsze i w każdym wypadku nowa trylogia (specjalnie z małej) prezentuje się jak ułomne dziecko ubierane wbrew woli w sukienki przez popieprzonych rodziców.
@szopman, piszesz tak, jakby Lucas miał scenariusze 6 cześci gotowe w 1977 i zaczął kręcić od 4, bo miał taki kaprys. Pleciesz bzdury.
Można tak rozkładać klasyczne Star Warsy na czynniki pierwsze i w każdym wypadku nowa trylogia (specjalnie z małej) prezentuje się jak ułomne dziecko ubierane wbrew woli w sukienki przez popieprzonych rodziców.
@szopman, piszesz tak, jakby Lucas miał scenariusze 6 cześci gotowe w 1977 i zaczął kręcić od 4, bo miał taki kaprys. Pleciesz bzdury.
29-05-2018, 09:26 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2018, 09:31 przez Huntersky.)