Pierwszy naprawdę świetny odcinek tego serialu. Takie stand alone Gwiezdne Wojny to mogę oglądąć. Billy Burr świetny, przyzwoita reżysera, pare naprawdę ładnych kadrów, plot który jest prosty, ale nie prostacki (jak w poprzednim na przykład) i trzyma uwagę widza. I fan service, który nei razi.
Billy Burr momentami jakby dialogowo otarł się o zerwanie gwiezdnowojennej konwencji. W pewnym momencie prawie mówi WTF.
Ps. W mojej głowie Twi'lek tak bardzo zakorzenili swój żeński wizerunek (coś jak Asari w Mass Effecie), że kompletnie zapomniałem, że faceci w tej rasie istnieją. Przez kilka minut patrząc się na uwolnioną z więzienia "siostrę" jednej z bohaterek, autentycznie myślałem, że udało im się obsadzić w tej roli imponująco tęgi kawał baby
Billy Burr momentami jakby dialogowo otarł się o zerwanie gwiezdnowojennej konwencji. W pewnym momencie prawie mówi WTF.
Ps. W mojej głowie Twi'lek tak bardzo zakorzenili swój żeński wizerunek (coś jak Asari w Mass Effecie), że kompletnie zapomniałem, że faceci w tej rasie istnieją. Przez kilka minut patrząc się na uwolnioną z więzienia "siostrę" jednej z bohaterek, autentycznie myślałem, że udało im się obsadzić w tej roli imponująco tęgi kawał baby
Fuck the cavalry and the committee that recieves 'em.
14-12-2019, 01:32 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-12-2019, 01:33 przez Proteus.)