Obejrzałem drugi sezon Mando. Oglądało się go bardzo dobrze, poza tym nieszczęsnym drugim odcinkiem. Fajne poszerzenie świata, przy jednoczesnym niegwałceniu ani OT ani prequeli (a to już dużo, jeśli chodzi o disneyowe „Gwiezdne wojny”). Do tego galeria niezłych bohaterów, którzy przeżywają bezpretensjonalne przygody. Tak właśnie powinny wyglądać starwarsy. Finał też wydawał mi się lepszy niż w pierwszym sezonie, a całość zgrabnie do niego zmierzała, mimo że część odcinków to były sidequesty. Do tego kilka interesujących nawiązań do starego kanonu (np. Darktroopers, którzy pierwszy raz pojawili się w FPS Dark Forces z 1995). Podtrzymuję też wrażenie o kameralności - nie bardzo czuć, że kolejne planety, które Mando odwiedza, żyją. Zawsze jest mnóstwo pustej przestrzeni, dwie ulice na krzyż i jakieś jedno, dwa pomieszczenia. Generalnie jednak zgadzam się mniej więcej z szopmanem - to najlepszy kontent w starwarsach od czasu EIII (nie liczę tu książek, których w starym kanonie ukazało się sporo, a część była naprawdę dobra).
Resztę daję w spoilerze, w razie gdyby ktoś jeszcze nie oglądał i miał przed sobą niespodziankę z ostatniego odcinka.
Teraz w kolejności czeka ten serial o Boba Fetcie i potem Obi.
Resztę daję w spoilerze, w razie gdyby ktoś jeszcze nie oglądał i miał przed sobą niespodziankę z ostatniego odcinka.
Teraz w kolejności czeka ten serial o Boba Fetcie i potem Obi.
Wszystko jest możliwe, niemożliwe zabiera tylko trochę więcej czasu.
19-06-2022, 22:38 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-06-2022, 22:51 przez Dirk.)