SPALONY. Znakomita autobiografia Andrzeja Iwana spisana przez Krzysztofa Stanowskiego (weszło). Ostra, brutalna, szczera, wymierzona ostrzem w pijacką i korupcyjną kulturę polskiej piłki nożnej. Biografia nie oszczędzająca nikogo, a już najbardziej niszcząca samego autora. Iwan wie, że żył i żyje raz na fali, z kupą kasy w kieszeni, a raz pod falą, topiąc się w morzu wódki. Był świetnym piłkarzem, niekiedy wzorem, który nie potrafił jednak poradzić z własnymi demonami. Stać go było na więcej, ale z powodu słabości do alkoholu i hazardu potrafił wszystko pięknie przejebać. Zero taryfy ulgowej dla siebie samego. Dlatego „Spalonego” tak się świetnie czyta i dlatego wszelkie historie z głośnymi nazwiskami w tle (Smuda, Lato, Boniek, Lenczyk, Szarmach, Tomaszewski, Młynarczyk, Piechniczek i wiele innych), niekiedy szokujące, nie mogą być durną plotką daleką od prawdy. Iwan widział wiele, a że facetem jest prostym i jednocześnie bystrym to bez skrupułów ocenia, wartościuje, osądza. Nie wiem na ile sprawiedliwie, ale na pewno w sposób niekłamany, bardzo osobisty, otwarty.
Ot taka historia polskiego futbolu od strony zaplecza, prosto z szatni w czasie przerwy, z kielonkiem wódki w ręku po meczu.
Największe wrażenie? (1) Wejście Bońka do drużyny narodowej (2) otwarte złamanie palca Młynarczyka i towarzyski mecz z Argentyną, ówczesnym mistrzem świata (3) Lenczyk i dziecko Iwana. Nie można nie mieć szacunku dla niektórych.
A teraz czas na „Ibrę”. Pozostaję w klimacie piłkarskim, ale współczesnym (na marginesie, Ibrahimovic od pierwszych stron uderza ostro w Guardiolę, a wielgaśne ego, którego facet jest w 100% świadomy, wylewa się z każdego zdania. Inaczej napisane, choć świat, z którego Ibra się wywodzi, jest całkiem podobny do Nowej Huty Iwana :)
Ot taka historia polskiego futbolu od strony zaplecza, prosto z szatni w czasie przerwy, z kielonkiem wódki w ręku po meczu.
Największe wrażenie? (1) Wejście Bońka do drużyny narodowej (2) otwarte złamanie palca Młynarczyka i towarzyski mecz z Argentyną, ówczesnym mistrzem świata (3) Lenczyk i dziecko Iwana. Nie można nie mieć szacunku dla niektórych.
A teraz czas na „Ibrę”. Pozostaję w klimacie piłkarskim, ale współczesnym (na marginesie, Ibrahimovic od pierwszych stron uderza ostro w Guardiolę, a wielgaśne ego, którego facet jest w 100% świadomy, wylewa się z każdego zdania. Inaczej napisane, choć świat, z którego Ibra się wywodzi, jest całkiem podobny do Nowej Huty Iwana :)
26-06-2012, 13:17