Ktoś tu gdzieś wspomniał, że nie lubi Korzeniowskiego i że Lord Jim go znudził. No i nie dziwię się, właśnie skończyłem zmagania z tym „klasykiem światowej literatury” (w ramach nadrabiania staroci z mojej piwnicy) i mogę powiedzieć tylko jedno: o matko, co za niestrawny snuj. Męczyłem tę bułę przez ponad dwa tygodnie i przeważnie nie wiedziałem, o czym właściwie czytam, raz po raz zaglądałem do streszczenia w Wikipedii, żeby się zorientować, co się tam w danej chwili dzieje. Zawiła i mętna narracja, bezkształtność i niełatwa lektura, do tego dzieło modernistyczne, ze względu na „tendencję do przełamywania ówczesnych konwencji narracyjnych” – i wszystko jasne, dziękuję bardzo. Lubię czasem się odchamić i sięgnąć po coś ambitniejszego, ale są pewne granice. Cholernie trudno się w tej narracji połapać, a od natłoku dygresji można skisnąć, to nie jest powieść przygodowa, tylko jakiś traktat, moralitet czy uj wie co. Absolutnie nie polecam. PS W moim starym wydaniu jest notka, że to lektura uzupełniająca dla III klas liceum. No, jeśli to dotrwało do dziś, to współczuję aktualnym licealistom.
31-01-2021, 12:20