Film vs Rzeczywistość - czy nietrzymanie się realiów czyni film sraką?
#1
Do napisania tego wątku zmotywowała mnie dyskusja na Facebooku z jednym filmowym bucem.

Otóż, uwziął się na film "Whiplash" i uważa to dzieło za gówno, ale tylko i wyłącznie dlatego, bo jako że (powiedzmy) zna lepiej środowisko muzyczne niż reżyser/scenarzysta, to widzi, iż scenariusz jest pełen debilizmów. Od paru lat zresztą widzę jak ten gość pod profilem Filmawki ma ból dupy na punkcie filmu. Ja mu w odpowiedzi tłumaczę, że to nie miał być dokument, kino rządzi się swoimi prawami i dla przykładu tak wybitny film jak "Ojciec chrzestny" też w momencie premiery nie przedstawiał obrazu sycylijskiej mafii miejącego wiele wspólnego z rzeczywistością. Typ w komentarzu mi rzuca z kolei, że "jeżeli ktoś chce robić film osadzony w konkretnym środowisku - w tym wypadku muzyków z NYC - to mógłby chociaż za 2k USD dać skrypt muzykowi do przeczytania".

Takie pytanie do braci z forum. Czy przy Waszej ocenie filmu, często wpływa na nią to jak bardzo przedstawione na ekranie środowisko pokrywa się z realem? Już pomińmy te wszystkie filmy, które igrają z rzeczywistością, bo taka jest zamierzona konwencja. Skupmy się na tych mocno wzorujących się na niej, jak właśnie "Whiplash" czy np. "Grawitacja", na którą też honorowi naukowcy z NASA kręcą nosem.

Jak pewnie już to wynieśliście dwa akapity temu - dla mnie to osobiście nie problem i uważam, że jeśli to nie jest jakiś dokument, który ma za zadanie przybliżyć widzowi prawdę i tylko prawdę, to jest to trzeciorzędna kwestia, która nie wpływa na mą frajdę z seansu. Tym bardziej, że historia często potrafi bronić się sama.

Odpowiedz
#2
Nie przeszkadza mi to, zwłaszcza w filmach o tematyce która od podszewki zna mały % ludzi. Jeżeli film dobrze się ogląda, wywołuje jakieś emocje to wyjebane jaja w to, że Miles Teller źle trzymał paleczki a Grawitacja w ogóle jest zjebana bo jakiś astronauta z NASA wyczaił, że czcionka nie pasuje czy coś tam.

Odpowiedz
#3
Trochę mnie co prawda irytuje, gdy np Japończycy bombardują fregaty z lat 60. w Pearl Harbor, albo U-Boot z "Das Boot" wytrzymuje kilkanaście wybuchów bomb głębinowych z których każdy posłałby go na dno, gdyby miał miejsce w takiej odległości od okrętu jak pokazano na filmie, ale jednak oceny filmu z tego powodu raczej nie obniżam.

Odpowiedz
#4
łociępanie trafiłeś na podatny grunt. Taką dyskusję, całkiem ożywioną i pełną treści miałem ze dwadzieścia lat temu, ale pogląd się rozwinął to tutaj się wypowiem.

Jeśli film jest środowiskowy (to znaczy dotyka konkretnego środowiska) to przede wszystkim należy skupić się na dwóch rzeczach i tylko tych dwóch.

Pierwsza
To znajomość środowiska przez patrzacza, czyli tego który ogląda film środowiskowy i wychodzi z tego środowiska. Tutaj się posłużę analogią: jeśli przez 10 lat jesteś budowlańcem, to przeżyłeś to i owo. Oglądasz film o budowlance i cię ciary przechodzą i włos się na głowie jeży, bo to co widzisz kompletnie mija się z prawdą.
Należy postawić zasadne pytanie? Czy byłeś na wszystkich budowach, widziałeś wszystko? Wiadomo, że nie. Film dla ciebie będzie h0jnią, ale dla tego gościa z tej budowy będzie istnym dokumentem.

Taka Grawitacja porusza - poza sferą środowiskową - fizykę i tam się wykłada. Zresztą, cała przestrzeń to fizuyka więc ludzie z NASA mogą psioczyć. Ale to nie jest film środowiskowy - to luźne SciFi katastroficzne i spełnia swoje założenia X Muzy. Wracamy do Whiplash i filmów środowiskowych.
Takim na pewno można uznać Master and Commander. Dla rekonstruktora jest biblią. Dla marynisty też. Dla historyka - nie. Historyk środowiskowy zajedzie film faktami. Będziesz się z nim kłócić, gadać, ględzić ale i tak go nie przekonasz. Czym różni się Whiplash to opowieścią - jest tam konkretna historia - w MC:FSW też. Pozostaje kwestia faktów! Dzbanizm ma to do siebie, że żodyn dzban nie zrozumie X muzy jako formy twórczej. Będzie drążyć środowiskowo, tylko patrząc ze swojej strony i swoich doświadczeń i/lub wiedzy. Tylko że w X muzie wiedza nie jest potrzebna w tworzeniu środowiska, bo jak już wspomniałem o tej budowie, każdy ma inną, jak i doświadczenie z tą wiedzą związane. Historia może być realna, może nie, ale to nadal skrawek historii - czy jest wymyślona czy prawdziwa, dzban tego nie rozróżni i nie zrozumie. Bo ma swoją, zna swoją i ją projektuje na oglądane media.

Druga
Realia. Dzban z teorii o dzbaniźmie nie będzie się posiłkować źródłami zewnętrznymi lub komentami innych. On ma tylko swoją historię, swoją wiedzę i będzie się tego trzymać - cokolwiek niezgodnie z jego doświadczeniem zostanie odrzucone vis zbesztane.
“A man holds sacred only 3 things. His home, his children, and his mother. He who dares to harm any of these, whomever god he serve, pray to them for mercy. You will receive none from the man.”

Odpowiedz
#5
Cytat: Ale to nie jest film środowiskowy - to luźne SciFi katastroficzne

Przede wszystkim Grawitacja to nie sci-fi. Zarówno zdaniem moim, jak i reżysera.

Odpowiedz
#6
Nie no, Debryk. Fajnie i z wnikliwością żeś to podsumował ;)

Z życia osobistego pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden przykład. Odkąd tylko pamiętam mój ojciec jest z zamiłowania płetwonurkiem, który stara się każdego lata oddawać swej pasji. Logiczne więc, że i zna się doskonale na osprzęcie. Pamiętam, że gdy za dzieciaka oglądałem z nim wspólnie "Szczęki" to zwracał uwagę, że te butle ze skompresowanym powietrzem, które zabrał ze sobą Hooper na pokład Quinta w rzeczywistości wcale nie są tak łatwo wybuchowe jak ostrzegał. Czy ten detal przeszkodził mu we frajdzie z seansu i utrzymaniu tezy, że Spielberg zrobił kawał dobrego kina? Nope :)

Odpowiedz
#7
Myślę, że można jebać film za nie trzymanie się realiów i być czepialskim w jednym przypadku - gdy jego twórcy jawnie mówią jak to je wiernie odwzorowali.

Dla przykładu mój ulubieniec - Walt Disney Company i jego fasadowa progresywność. W przypadku aktorskiej Mulan chcieli być wierni chińskiej kulturze, gdy w animacji aż tak poważnie się nie brali. I w praktyce Chińczycy zjebali aktorski, który przerżnął w chińskim box-office za spore nieścisłości. Nawet jedna chińska youtuberka założyła kanał właśnie z powodu wkurwu na pierdolety Disneya:


Albo twórcy też aktorskiej Pięknej i Bestii deklarowali wierność realiów historycznych XVIII-wiecznej Francji, m.in. scena z dżumą. Już pomijam obecność czarnych na jakimś europejskim zadupiu i to w czasach, gdy rasizm miał się dobrze (pochodzący z późniejszych czasów Dumas narzekał na dyskryminację). Przykładowo Bella jest jechana za umiejętność czytania i próby zachęcania innych dziewczynek. Gdy w rzeczywistości czytające kobiety nie były niczym zdrożnym i już powstawały kobiece czasopisma. I niewyedukowane wieśniaki szybko by uwierzyły w doniesienia o jakimś wilkołaku, szczególnie że w ówczesnej Francji grasowała Bestia z Gévaudan.

Z kolei Prey rzekomo dający sprawiedliwość Komanczom to kolejna fantazja białych nt. szlachetnego dzikusa i robienie dobrze zupełnie innym środowiskom.

Odpowiedz
#8
Oczywiste, że to wpływa na odbiór. Dla jednych bardziej, dla innych mniej, a czasem i wcale.

No ale jak kurva oglądam dobry film o prawdziwej postaci, film, który jest "na faktach", a po seansie czytam, że główny wątek filmu to bzdury to .. tak, wpływa to na odbiór..
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
#9
Whiplash jest kapitalnym filmem i ludzie, którzy nad nim pracowali na pewno świetnie zdawali sobie sprawę z tzw. licencji artystycznej. Ale znawcy lubią sobie pogadać. Czytałem inną analizę, która krytykowała nawet stopień umięśnienia Fletchera bo przecież w rzeczywistości nie miałby czasu tak przypakować i wtedy przestałem czytać
Jako fan historii mam generalnie wyrąbane na niezgodności... albo inaczej. Jestem w stanie je zrozumieć z wyjątkiem sytuacji, kiedy mamy do czynienia z manipulacją widza, która może na zawsze ukształtować obraz zdarzenia lub człowieka w kulturze.
Jest to coś bardziej perfidnego niż pewne skróty lub chronologia wydarzeń zmieniona na potrzeby filmu. Drażni mnie to zwłaszcza jak znam temat. Na przykład niedawno jeszcze raz obejrzałem mało znany sześcioodcinkowy serial BBC z lat 70. o odkrywaniu źródła Nilu w XIX w. Wszystkie zdarzenia są pokazane, jest klimat a nawet pewien rozmach, ale ponad połowa postaci jest przedstawiona w kompletnie zafałszowany sposób. Jakby pozamieniali "bohaterów" i "czarne charaktery" jak im pasowało.
Wkurza też jak coś jest paradoksalnie pominięty za bycie zbyt niesamowitym lub filmowym. Najsłynniejszy przypadek to chyba To Hell and Back.
Czy Whiplash to paszkwil na środowisko muzyczne z NYC? Wszystko jest i tak fikcją, więc równie dobrze mógł się dziać w dowolnym miejscu i czasie i być o czymkolwiek.

Odpowiedz
#10
Mnie się osobiście wydaje, że duży procent ludzi co punktują każda pierdole to jacyś sezonowcy którzy dwa razy skoczyli ze spadochronem i są turbo specjalistami od skoków w filmie :)

Mój brat jest taki, dwa razy był na strzelnicy i już wielki specjalista od broni palnej, który punktuje błędy w Die Hard

Odpowiedz
#11
Przypomniało mi się, że moja znajoma, dość mocno progresywna osoba, zżyma się na disneyowską Pocahontas nazywając ją wprost rasistowskim. Ja się nie zgodziłem, a ona że oryginalna Pocahontas miała dużo mniej sympatyczne tło (a jej spotkanie ze Smithem zostało najprawdopodobniej przez niego zmyślone). Wtedy powiedziałem, że film sam w sobie taki nie jest i przyznała mi rację, że gdyby ocenić każdy film historyczny pod kątem zgodności to wiele z klasyków dostałoby pałę z wykrzyknikiem.

Zresztą wspomniana Pocahontas była reklamowana jako pierwsza animacja oparta na faktach. I szybko, przynajmniej w USA, wytknięto nieścisłości historyczne, ale też geograficzne (np. w Wirginii nie ma wielkich klifów z Króla Lwa). I tam animacja nie zdobyła aprobaty, ponieważ historia Pocahontas była mielona do upadłego. Co innego reszta świata - Edyta Górniak do tej pory wykonuje Kolorowy wiatr.

Ja akurat z Pocahontas (którą uwielbiam) mam inny problem - film zdecydował się na dość realistyczne projekty plastyczne, więc zwierzęta są nieme i zachowują się jak zwierzęta, a ich ekspresyjna mimika względem rzeczywistości jeszcze nie przekracza granicy twórczej założeń. Jakby przełożyć projekty postaci dosłownie na język aktorski nie byłoby dysonansu. Dotyczy także Wigginsa będącego najbliżej tej kreskówkowej groteski. A cała iluzja pryska, gdy postacie nie krwawią. W bardziej przerysowanym świecie by to przeszło, ale tutaj mocno to uwiera. Zwłaszcza, że Disney wcześniej nie miał problemu ukazania krwi jak Piękna i Bestia czy Mulan. Ale tu bardziej można winić restrykcje wiekowe.

I w trakcie pisania przypomniałem o Tańczącym z wilkami, który zyskał aprobatę u Indian, jednak niektórzy historycy kręcili nosem na to, że Paunisów ukazano jako wrednych dzikusów, gdy w rzeczywistości w koflikcie z Dakotami oni byli ofiarami (i na wiki jest opinia jakiegoś historyka marudzącego, że z krwiożerczych Dakotów zrobiono pacyfistów).

Odpowiedz
#12
(05-10-2022, 19:16)Kryst_007 napisał(a): to mógłby chociaż za 2k USD dać skrypt muzykowi do przeczytania

Ta, już widzę jak producenci wywalają dodatkowy hajs na to, żeby ktoś randomowy to przeczytał. To raz. Dwa - prawie zawsze jest jakiś konsultant na planie, przynajmniej jeśli chodzi o sprawy techniczne.

Cytat:Czy przy Waszej ocenie filmu, często wpływa na nią to jak bardzo przedstawione na ekranie środowisko pokrywa się z realem? Już pomińmy te wszystkie filmy, które igrają z rzeczywistością, bo taka jest zamierzona konwencja. Skupmy się na tych mocno wzorujących się na niej, jak właśnie "Whiplash" czy np. "Grawitacja", na którą też honorowi naukowcy z NASA kręcą nosem.

Każdy film musi być wiarygodny we własnych ramach, które ustala zarówno konwencja jak i np. styl reżysera (choć o ten coraz trudniej w XXI wieku) - tj. nie mając żadnej specyficznej wiedzy musimy wierzyć w realia oraz prawa świata przedstawionego (jeśli fikcyjny/umowny) lub, w przypadku filmów osadzonych w rzeczywistości, musi dominować wiarygodność psychologiczna/emocjonalna. A o tym bardzo często decydują detale. Na tym ostatnim etapie wykłada się m.in. Grawitacja, bo osoba Sandry Bullock nie tylko nie ma żadnej roli uzasadniającej jej obecność w kosmosie/spaceru w przestrzeni, etc., ale też psychologicznie jest to wrak człowieka, który w ogóle nie powinien się znaleźć na orbicie. Co prawda można to wpisać w licentia poetica, bo na dłuższą metę mamy tak naprawdę do czynienia z filmem akcji, ale już chociażby Speed wypada pod tym względem o niebo lepiej. Tam te postaci działają, relacje między nimi działają, a wszystkie klocki są na swoim miejscu - dlatego wybaczamy późniejszą zabawę fizyką i te wszystkie wybuchy. W Grawitacji, pomimo silenia się twórców na wiarygodność naukową, nie działają ani postaci, ani świat przedstawiony (Clooney tłumaczy bohaterce wszystko to, co sama powinna już wiedzieć), dlatego film pozostaje pustą wydmuszką, i dlatego nie działa w nim śmierć Clooneya, który, abstrahując od podstaw astrofizyki, tak naprawdę nie miał powodu, żeby umrzeć (już pomijam fakt, że samoistnie był ciekawszą postacią od Bullock).

Whiplash działa na podstawowym poziomie, dlatego można mu wybaczyć choćby mało wiarygodną scenę wypadku i pomniejsze niuanse muzyczne, na które zwróci uwagę jedynie geek. Niestety z tych samych powodów nie działa 90% współczesnego kina, bo nikt nie dba o podstawy - mamy samą propagandę odzianą w fajne ciuszki i odgórny przekaz podprogowy, który, niezależnie od obranej drogi stylistycznej czy też stosunku realizmu do fikcji, pozostaje właściwie niezmienny.

Innym dobrym przykładem są filmy Melville'a, który ma ogromny film na współczesne kino - osadzał on bohaterów w realistycznym świecie znanym każdemu zza okna, ale jednocześnie nie odzierał go z pewnej, miejscami nawet dość dużej dozy umowności, czy to dotyczących postaci, czy też sytuacji/zdarzeń. I ta umowność działa(ła) właśnie dlatego, że była wiarygodnie przedstawiona zarówno względem realizmu świata, jak i w obranych ramach artystycznych, nawet jeśli łatwo można było się jej czepiać choćby właśnie pod względem czysto technicznym.
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
#13
Znany i poważany seksuolog doktor Mefisto ujął to bardzo trafnie i zwięźle, więc pozostaje się tylko podpisać.

Ja od filmu oczekuję dwóch rzeczy. Po pierwsze tematyki która mnie zainteresuje (rozgrywka gangstersko policyjna w dusznym LA>>>>>>>podziemie aborcyjne w komunistycznej Albanii). Drugą rzeczą jest właśnie wiarygodność i logika opowiadanej historii. Kiedyś (kiedyś to było panie, teraz to nie ma) twórcy, nie zawsze, ale przynajmniej Ci najwięksi, przykładali do tego wielką wagę. Dzisiaj 95% kina czy telewizji to zlepek "skeczy", które jako całościowa historia kompletnie nie działają.

Natomiast z tą rzeczywistością i realizmem różnie bywa i zdarzają się przykłady, kiedy film który powinien wylądować na śmietniku ląduje na liście moich ulubionych. Takim filmem jest na przykład "Amadeusz". Wszyscy znają więc oczywiście w wielkim skrócie. Cała przedstawiona historia ma delikatnie mówiąc niewiele wspólnego z prawdziwą historią. Jak zresztą mówili zarówno Shaffer jak i Forman nie interesowała ich historyczna biografia tylko raczej historia wykorzystująca te dwie postaci żeby przedstawić wiadomą historię.
Z jednej strony więc Forman zrobił wielką krzywdę Salieriemu, z drugiej strony paradoksalnie przypomniał go współczesnemu i widzowi i melomanowi. Z moim podejściem powinna to być dyskwalifikująca film sytuacja. Zamiast tego uwielbiam ten film. Jeden z tych największych w historii.

Albo weźmy kolejny przykład - "Imię róży". Tu mamy podobną sytuację. Mamy postać Bernardo Gui (znowu Abraham, nie miał chłop szczęścia :D), który w filmie jest przedstawiony jako groteskowy wręcz i złowrogi złoczyńca. Równie dobrze mógłby być oficerem KGB czy Gestapo. I znowu - z faktami historycznymi nie ma to wiele wspólnego. Mało tego, jeśli poczytać o tej postaci to pokazuje się człowiek niezwykły. Zamiast szalonego piromanty palącego na stosie kogo się da jest wprost przeciwnie. Kto chce to znajdzie i poczyta.
Rozumiem, że Annaud potrzebował "złoczyńcy". Podobnie jak Forman wykorzystał historyczną postać do swoich celów.
No i tu jest dużo gorzej niż w "Amadeuszu" z moją oceną. Tak jak uwielbiam ten film, tak trudno mi wybaczyć to co zrobił Annaud. No twórca jednak ponosi jakąś odpowiedzialność za to co robi.
A ten film jest jedną z cegiełek, która całkowicie zafałszowuje historię. Można było po pierwsze po prostu stworzyć fikcyjnego inkwizytora (Rajmunda z Kielc), a po drugie to i tak by nic nie dało :D
Po prostu wizja Inkwizycji w tym filmie to niestety żenująca ściema bazująca na najniższych instynktach. Tego już wybaczyć nie mogę, choć pod wieloma względami to film wybitny i widziałem go sam nie wiem ile razy.

Krótko mówiąc ta sama sytuacja może mieć zupełnie różną oceną.
Zabili Pana Jezusa i wyłączyli komentarze...

Odpowiedz
#14
U mnie sprawa jest dosyć prosta:
-prawda historyczna w rozumieniu, że autentyczna historia potoczyła się tak, a w filmie jest siak: nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Filmy zawsze opowiadają własną opowieść, to że historyczna postać naprawdę zachowała się inaczej nie zmienia niczego.
-nieścisłości w ramach przedstawionego świata: tutaj już jest gorzej i za to lecą ujemne punkty. Głównie brak konsekwencji w sytuacjach, gdy w świecie przedstawionym takie konsekwencje powinny być. Przykłady? Strzelaniny po których powinna się lać krew i być spore obrażenia, a tego nie ma, bo tak sobie wymyślił scenarzysta.
-wkurwiające są też anachronizmy w filmach z epoki. Nie mam problemu z tym, żeby Polacy przegrali pod Grunwaldem, bo jest to po prostu prawdopodobne, ale mam problem jeśli w średniowieczu pojawia się wojująca feministka, bo to nieprawdopodobne. No chyba, że reżyser przestawia historię alternatywną, w której przykładowo powstał wynalazek pozwalający kobietom samodzielnie się utrzymać i wtedy ich już walka o niezależność jest sensowna i prawdopodobna, ale nie tak, że w całym przedstawieniu świata zmieniamy tylko jeden element i udajemy, że tak by to mogło działać.

Odpowiedz
#15
Dla mnie bardzo ważną rzeczą jest zgodność z realiami, gdy fabuła koncentruje się na jakiejś konkretnej grupie zawodowej czy dziedzinie życia. Przykładowo: jak widzę operatorów SWAT, którzy biegają z paluchami na spustach, to mnie kurwica bierze i wystawiam 0/10. Getto-Wakanda wie, że tak się nie robi.


Odpowiedz
#16
(06-10-2022, 08:52)Dr Strangelove napisał(a): Cała przedstawiona historia ma delikatnie mówiąc niewiele wspólnego z prawdziwą historią. Jak zresztą mówili zarówno Shaffer jak i Forman nie interesowała ich historyczna biografia tylko raczej historia wykorzystująca te dwie postaci żeby przedstawić wiadomą historię.
[Obrazek: 1349212261_by_Ellos_pl_500.jpg]

Odpowiedz
#17
(06-10-2022, 14:17)OGPUEE napisał(a):
(06-10-2022, 08:52)Dr Strangelove napisał(a): Cała przedstawiona historia ma delikatnie mówiąc niewiele wspólnego z prawdziwą historią. Jak zresztą mówili zarówno Shaffer jak i Forman nie interesowała ich historyczna biografia tylko raczej historia wykorzystująca te dwie postaci żeby przedstawić wiadomą historię.

Ale gość odnosi się do zarzutów których ja nie postawiłem więc może innym razem :D
Zabili Pana Jezusa i wyłączyli komentarze...

Odpowiedz
#18
Filmy historyczne to często najbardziej odklejone od faktów opowieści. dobrym przykładem jest genialny, 100000000/10 "Braveheart".

Odpowiedz
#19
(06-10-2022, 09:28)simek napisał(a): a tego nie ma, bo tak sobie wymyślił scenarzysta.

No akurat scenarzysta nie ma w tym nic wspólnego - zwłaszcza, że mało która strzelanina jest szczegółówo rozpisana w skrypcie. Z reguły takie sceny opisuje się krótko i ogólnikowo, dając jedynie do zrozumienia, ile czasu ekranowego mogą zacząć (no chyba, że strzelanina zawiera w sobie jakieś twisty/dramatyczne podbudowy oraz dialogi, czyli jest czymś więcej niż wymianą ognia). A fakt czy krew jest czy nie ma jest uzależniony głównie od kategorii wiekowej oraz reżysera (Nolan).

Cytat:mam problem jeśli w średniowieczu pojawia się wojująca feministka, bo to nieprawdopodobne.

Nie no, było ich kilka - przy czym należy pamiętać o tym, że to były wyjątki od reguły i tak też się je powinno przedstawiać, a nie jako coś naturalnego, bo mamy XXI wiek i trzeba to odzwierciedlać w filmach historycznych (paczaj też: czarni w średniowieczu, tak totalnie odklejeni od rzeczywistości).
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
#20
Taka ciekawa sytuacja wczoraj, którą zdecydowałem się zrelacjonować właśnie w tym wątku.

Czekam sobie ok. 23:00 na mój pociąg i na peronie rzuca mi się w oczy... Napoleon Bonaparte. Nie żartuję - gość ubrany w kostium francuskiego męża stanu i to w nie byle jaki kostium. Było to wdzianko z zachowaną wiernością historyczną, bez żadnych poliestrów. Z racji tego, że kino było rzut beretem od peronu to domyślam się z seansu jakiego filmu wraca i tak w przyjaznym tonie się do niego zwracam.

Pytam jak film, na co on, że "szkoda strzępić ryja" i ma mało wspólnego z historią. Do tego połowa metrażu to ruchanko Napoleona z Józefiną, a Joaquin przedobrzył. I tak się rozgadaliśmy - miły elokwentny facet, zgodził się innemu chłopakowi na selfie. Ponadto gość okazał się posiadaczem POTĘŻNEJ wiedzy historycznej. Znał każdą bitwę napoleońską i dowolny ich detal. Uczestniczy także w wielu rekonstrukcjach historycznych, w których to używa się jak najwierniej odwzorowanego ekwipunku. Na wyposażenie wydaje absolutnie gruby hajs - kostium kosztował go 700 zł. Do niedawna mieli także zaostrzone bagnety, które jednak pozbawiono ostrzy po śmiertelnym wypadku spowodowanym przez jakiegoś pijaka.

Trochę też padło z jego ust krytyki w stronę osoby Ridleya Scotta, który wszelkie zarzuty historyków odpiera klasycznym "A co? Byliście tam?" i jego zdaniem nie warto dyskutować z tym czlowiekiem. Ostateczny wniosek był taki, że to film dla niezaznajomionych tak głęboko w historii.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Nasze pomysły na film Mierzwiak 136 24,745 08-04-2024, 12:13
Ostatni post: marsgrey21
  Co to za film? Bystrzak 2,143 440,701 04-04-2024, 19:52
Ostatni post: Bucho
  Teledysk jak film Debryk 66 7,805 26-12-2023, 14:54
Ostatni post: OGPUEE
  Pomyłki obsadowe psujące film Gieferg 36 9,211 28-10-2022, 19:54
Ostatni post: OGPUEE
  Mój pierwszy raz - film lub scena... Debryk 1 894 06-06-2021, 14:06
Ostatni post: Rozgdz
  TOTAL RECALL - sen czy rzeczywistość? T-Bag 22 4,186 03-08-2020, 20:09
Ostatni post: Rozgdz
  Prekognicja, czyli oceń film, który zaraz obejrzysz military 77 25,126 04-03-2017, 00:43
Ostatni post: Juby
  Teatr vs. Film simek 58 15,993 28-03-2015, 23:09
Ostatni post: perrie
  Film snem, nietypowe zakończenie simek 22 8,244 19-09-2012, 14:07
Ostatni post: RandoMan
  Zgłoś swój film na ECU 2012! EcuFilmFestival 0 1,708 10-11-2011, 12:59
Ostatni post: EcuFilmFestival



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości