Historia grupki przyjaciół z getta. Po zdanej maturze Anthony jedzie do Wietnamu. Po czterech latach wraca do domu, gdzie nic nie jest już takie same. Koło jego dziewczyny kręci się jakiś alfons, jego idol Kirby nie jest już wpływowym gangsterem, a sam Anthony ma problem nawet ze znalezieniem pracy. Zdesperowani przyjaciele postanawiają napaść na bank...
Ten film idealnie nadaje się do odkurzalni. Gdyby nie post na filmwebowym forum Spike'a Lee, nigdy bym się o nim nie dowiedział. A szkoda, bo film to zacny. Jest to pierwszy film od dłuższego czasu, w którym nie przeszkadza mi przewidywalność fabuły. Reżyserowie odwalili kawał naprawdę dobrej roboty. Każdy motyw jest przemyślany i sensownie rozwiązany, wszystko trzyma się kupy. Twórcy nie szczędzą widzowi widoku krwi i bluzgów, dzięki w Wietnamie widzimy naprawdę mocne sceny, bez kszty cenzury.
Naprawdę solidnie wypada obsada aktorska. Nie ma tu papierowych postaci, które z kamienną twarzą wypowiadają swoje kwestie, to nie polski film :)
Na pochwały zasługuje muzyka Danny'ego Elfmana. Świetnie skomponowana muzyka w czołówce i naprawdę bardzo dobrze dobrane utwory, które lecą podczas filmu. Świetnie buduje klimat murzyńkiej dzielnicy lat 70. To jest to :!:
I to co tygryski lubią najbardziej, czyli scena napadu na bank. Prawdziwa perełka filmu. Jest naprawdę mądrze pomyślana, świetnie wyreżyserowana i jest przede wszystkim brutalna. Reżyserowie nie szczędzą nam widoku krwi, wręcz przeciwnie. Odniosłem wrażenie że jest jej momentami za dużo.. Obok napadu z "Gorączki", akcja z "Dead presidents" jest moją ulubioną sceną napadu na bank (konkretnie na konwój z pieniędzmi).
Jeśli się uda, to zapodam parę screenów.
9/10
ps. Wspomniana muzyka z czołówki:
24-05-2009, 16:38