[davidoff]

INFO:

reżyseria: Robert Schwentke
scenariusz: Erich Hoeber, Jon Hoeber
premiera: 15 października 2010 (Polska) 2010-10-15 14 października 2010 (Świat) 2010-10-14
produkcja: Kanada, USA
gatunek: Komedia, Akcja

OPIS:

Frank (Bruce Willis), Joe (Morgan Freeman), Marvin (John Malkovich) i Victoria (Helen Mirren) to emerytowani agenci specjalni CIA. Znają największe tajemnice i spiski narodowe, przez co znajdują się na celowniku agencji. Po tym jak zostają wrobieni w zamach, muszą reaktywować stary zespół, by ujść z życiem przed polującymi na nich agentami. Chcąc oczyścić własne imię i zdemaskować oprawców, postanawiają wyruszyć w misję niemal niemożliwą. Włamując się do poszczególnych placówek CIA, krok po kroku, zdobywają informacje na temat największego spisku rządowego w dziejach ludzkości. Drużynie starych zapaleńców pomagać będzie przyjaciółka Franka - Sarah (Mary-Louise Parker).

Nareszcie WB udało się nakręcić w miarę dobry film na podstawie komiksu ze stajni DC pamiętamy The Losers średniak Jonah Hex- tragedia za to Red to bardzo rozrywkowe kino sensacyjne z komediowym zabarwieniem i znakomitą obsadą, całość może nie jest zbyt odkrywcza, ale film jest dość spójny i z popcornem w ręku ogląda się go naprawdę dobrze.

[mroziek]

Jak dla mnie naprawdę miłe zaskoczenie. Film świetnie, w sposób stonowany łączy elementy dobrej sensacji z wyborną komedią. Rola Buce'a to chyba jego najlepsza kreacja aktorska od bardzo dawna. Świetnie się oglądało, na pewno jeszcze wrócę do tego tytułu.

[koronex1989]

Cytat: Rola Buce'a to chyba jego najlepsza kreacja aktorska od bardzo dawna

Że co??? Willis w tym filmie gra bezpłciowo, jakby od niechcenia. Ostatnimi czasy odnoszę wrażenie że aktor ten tego typu rolami po prostu się męczy, a przecież kiedyś grał z pewną werwą. Jego ostatni, całki fajny występ był w "What Just Happened" ale raz że film średni,dwa- Bruce nie grał tam głównej roli.

[Mefisto]

Komiksu nie znam, więc się nie odniosę. Sam film to natomiast fajna, niezobowiązująca rozrywka, jedna z lepszych w tym roku. Czapy nie zrywa, salw śmiechu też nie ma, ale bananek na mordzie pozostaje przez większość czasu. Aktorsko jest dobrze (może poza Willisem i Freemanem, którzy od paru lat grają wciąż to samo, ale jak na ten film to wystarczy), PG13 jakoś specjalnie nie razi (mimo iż większość mordobić i zabójstw jest... komiksowych), a i widać, że twórcy dobrze się bawili na planie i to udziela się widzowi. Co razi to fakt, że druga połowa filmu nieco siada; głupota wszelkich służb specjalnych, które ruszają za bohaterami jest niesamowita, oraz właściwie brak żadnych konsekwencji dla działań tych ostatnich i cokolwiek by się nie działo to wychodzą z opresji bez większych problemów. Miejscami przesadzono też z widowiskowością - parę scen niepotrzebnie przegiętych. Sympatyczna rozrywka, choć (poza kilkoma scenami) raczej na raz.

niech będzie 6/10

PS. Fajnie było znowu zobaczyć Pidgeon na dużym ekranie bez udziału męża.
PS2. Ciekawe, że to już drugi film pod takim tytułem, w którym pojawia się Cox.

[Artemis]

Ja się wyśmienicie bawiłam. Mielizny intrygi mi zwisają, bo to przede wszystkim fajna komedia charakterów, w której każda postać dostaje więcej niż swoje przysłowione 5 minut. Rządzą Malkovich ze świnką i Mirren wstydliwie wyznająca, że wciąż bierze na boku mokrą robotę.

[Crash]

davidoff napisał(a):Nareszcie WB udało się nakręcić w miarę dobry film na podstawie komiksu ze stajni DC

Najśmiesznie jest to, że to nie jest film Warnera. Chyba na Joblo.com czytałem artykuł, że zrezygnowali z tego projektu, gdyż nie wierzyli w jego sukces finansowy. Odsprzedali prawa Summitowi, a teraz plują sobie w brodę, bo film jest hitem. I całkiem słusznie. "RED" to świetnie zrobione kino rozrywkowe, gdzie, tak jak mówi Arte, każdy ma co grać. Sprawdza się zarówno jako sensacja, jak i komedia, chociaż jest parę momentów, gdy niebezpiecznie przekracza granicę i jest, nie wiedzieć czemu, bardzo poważnie. Malkovich i świnia wymiatają! Poza tym kilka genialnie pomyślanych scen (widok helikoptera ostrzeliwującego wieżę lotniczą z ekranów komputerowych) i pięknie skadrowanych (Karl Urban siedzący w pustej sali balowej). Fachowa robota. Czekam na następny film Schwentke.
8/10

[EL-Kal]

Oglądam sobie ten film, jest w pytkę, ale potem znowu pokazują ryj Willisa, który wyraźnie jest tak od kilku lat zmęczony graniem i zatwardzeniem, że jeśli już musi udawać twardziela, to tylko przy pomocy ściszonego głosu i robienia z ust dzióbka niczym Hiltonowa jakaś... Bo przecież Malkovich jest fajny, sceny z nim absurdalnie śmieszne. Willis tylko ssie po całości.

I jakoś to wszystko przełknąłbym, bo zdążyłem się przyzwyczaić, co robią w Hollywood z co ambitniejszymi komiksami, ale nie przetrawię, że mroczną historię zemsty o samotnym człowieku (jestem pewny, że Stallone robiąc "Johna Rambo" czytał komiks Ellisa), w którym ktoś na swoje nieszczęście obudził demony przeszłości, stałą się komedią w stylu "Kick-Ass". Bo "RED" to świetny komiks, więc czytajcie, a Willisa usypiającego małe dziecko widzieć na ekranie na razie nie chcę.

3/10

[Gieferg]

Booooring...


Zaczęło się nieźle, przez pierwsze pół godziny było całkiem ok, ale mniej więcej od momentu kiedy pojawił się Malkovich losy bohaterów coraz mniej mnie obchodziły i doborowa obsada w niczym tu nie pomagała. Zrobiło się drętwo, nieciekawie, a przy tym absurdalnie i niezbyt śmiesznie. Przez całą drugą połowę filmu ziewałem gubiąc gdzieś sens tego wszystkiego, tak że pod koniec nawet nie wiedziałem kto kogo i dlaczego i prawdę mówiąc mało mnie to obchodzi.

3/10

[shamar]

Ten film to był totalny crap. Nawet już nic z niego nie pamietam

[Mr. ??]

Moja ocena 6/10.
Dobrze wypadł Bruce Willis, Freeman, Urban i Malkovitch reszta taka se.
Film momentami głupi ale na szczęście nie tak bardzo jak Transformers Michaela Baya.

[Mefisto]

Część druga zachowuje poziom jedynki - to właściwie to samo, tylko tradycyjnie więcej. Film jest więc śmieszniejszy, luźniejszy, bardziej wybuchowy, krwawszy (!) i oczywiście bardziej komiksowy (czyt. głupszy) od pierwszej części. Pod pewnymi względami nawet ją zresztą przebija, gdyż większość dowcipów autentycznie wywołuje banana na twarzy, a i nie ma tutaj tylu nudnych momentów (choć parę się znajdzie). Oczywiście całość była, przynajmniej dla mnie, do cna przewidywalna, co nieco zabija rozrywkę, niemniej to sympatyczne, przegięte (ale nie aż tak jak FF6) kino, takie komiksowe właśnie, na niedzielne popołudnie jak znalazł. Myślę, że trzecia część to już pewnik.

6 / 10

P.S. Czemu wątek nie jest w odpowiednim dziale?

[Juby]

Już kilkukrotnie napotkałem w kinie zwiastun RED 2, który zapowiada przynajmniej niezłą zabawę, a że nie lubię oglądać sequeli nie znając poprzedników wczoraj nadrobiłem Red. Film jest przyjemny, ma świetną obsadę, dużo akcji i humoru, barwne postacie, i... to w zasadzie tyle. Niczym specjalnym się nie wyróżnia (nawet mega przegiętymi akcjami), nie zaskakuje/jest przewidywalny, narzuca zbyt szybkie tempo (po bardzo fajnych pierwszych scenach rozmów Franka z Sarą, wszystko leci za szybko, to ciągłe zmienianie lokacji i spotykanie wcześniej znanych przez Franka agentów, którzy przyłączają się do jego krucjaty), i nawet moja sympatia do tych postaci i aktorów (Malkovich) nie powstrzyma mnie od nazwania Red średniakiem. 5/10

PS: Przyłączam się do Mefisto - czy moderatorzy tu zaglądają? Wątek jest w złym temacie, to adaptacja komiksu.

[military]

O dziwo - ujdzie. Najlepsze są tu spokojne chwile i relacje między bohaterami. Wtedy film błyszczy, bo przypomina różne buddy movies z dawnych lat. Akcja jest jednak poprowadzona fatalnie (oprócz bijatyki Willis vs Urban), Schwentke ewidentnie nie czuje się w takim kinie, a na dodatek sprawia wrażenie, jakby dopiero co zobaczył Matriksa i był nim zauroczony.

Do tego w drugiej połowie - jak w większości drugich połów większości filmów - akcja wychodzi na główny plan i znikają w niej bohaterowie. Jest po prostu głośno i wybuchowo, a cała dotychczasowa intryga przestaje mieć znaczenie. Po prostu dzieją się różne rzeczy i się na nie patrzy. I wszystko idzie jak po sznurku do przewidywalnego rozwiązania. Tak jakby kreatywności zawsze wystarczało tylko na początek filmu; drugie połowy są zawsze takie same. Albo jakby jakiś producent wkraczał, mówiąc że wystarczy tego kombinowania, teraz ma być tak jak zwykle, czyli chwila zwątpienia, duża akcja i obowiązkowy twist z bad guyem.

A jednak podobali mi się bohaterowie, film miał jakiegoś ducha - choć wizualnie był totalnie nijaki. Niech mu będzie - 6/10. Najlepszy film Willisa od... bo ja wiem? Niezniszczalnego?