Stephen King
#61
Mnie też te wszystkie opisy odrzuciły i ledwo przebrnęłam wzrokiem przez litery. Aczkolwiek... takie chyba prawa fikcji literackiej. To nie podręcznik ;)

Odpowiedz
#62
Younger key account Andromeda90 założył chyba drugie konto żeby porozmawiać sam ze sobą. Ciekawe czy istnieją takie wymarłe fora, na których rozmawiają już tylko boty z botami.

Odpowiedz
#63
Może... :P
Co do SK, właśnie jestem na etapie kupowania książek z kolekcjonerskiej serii, uwielbiam gościa. Ok. 40 pozycji w kolekcji zostało pominiętych, więc będę musiał uzupełnić ją osobno, ale i tak bardzo lubię sposób w jaki są pisane.

Odpowiedz
#64
To, że ta książka jest za długa = oczywistość.

King nie umie dwóch rzeczy - kończyć swoich książek i być zwięzłym w ich pisaniu. Jeszcze gdyby napisał ich połowę mniej, to pewnie też nie zaszkodziłoby jakości jego twórczości.

Odpowiedz
#65
Dobra, przybyła do mnie paczka. Dzisiaj zaczynam. 1100 stron małym druczkiem. Cel - 100 stron dziennie. Teoretycznie do 20 grudnia powinienem skończyć :D

[Obrazek: BPRr3Tv.jpg]

Odpowiedz
#66
Próbowałem kiedyś. Pierwsza część (Kapitan Trips) jeszcze jakoś idzie, w połowie drugiej się poddałem. Opisy epidemii i rozpadu społeczeństwa są dobre, ale bohaterowie leżą i kwiczą. Większość jest śmiertelnie nudna, a Frannie wręcz aktywnie wkurwiająca. W roli Stu Redmana mogliby obsadzić kartonową makietę i nikt by nie zauważył.

Odpowiedz
#67
Bastion to i tak jeden z lepszych Kingów z jego dawnego okresu, zaliczyłem w sumie trzy razy. Cierpliwym może się podobać. Król truje tam solidnie, ale jak już są konkretne akcje, to mucha nie siada. Najbardziej podobał mi się motyw szpanującego dzieciaka w samochodzie wyścigowym i to, jak skończył.

Odpowiedz
#68
Cytat:Próbowałem kiedyś.
Ja też :) cześć związana z apokalipsą i wirusem świetna, wszystko siada z chwilą pojawienia się sennych wizji i innych pierdół. Do tej pory nie skończyłem tej książki nie mam najmniejszej ochoty na to. Już lepiej sięgnąć po inne jego książki, np. Dallas '63 albo nie wiem, Smętarz.

Odpowiedz
#69
Smętarz, Wielki Marsz, Cujo, Misery... Nawet Miasteczko Salem postawiłbym wyżej.
A w ogóle to Robert "Drugi King" McCammon napisał Bastion, tylko lepiej - Łabędzi Śpiew.

Odpowiedz
#70
Smętarz jest spoko, gdyby wyjąc tę końcówkę. Miałem niezłego mindfucka na końcu :)

Odpowiedz
#71
Ale tylko pierwsza część. Druga niestety to już typowe kingowskie pierdololo, gdzie

Odpowiedz
#72
Ale wytrzymałem do końca, więc musiało być lepsze.
Smętarz to jeden z niewielu Kingów z naprawdę udanym zakończeniem (drugim jest Cujo, trzeci w tej chwili nie przychodzi mi do głowy). Oczywiście w niedawnej ekranizacji musieli to zepsuć.

Odpowiedz
#73
Mój Kingowski kanon to stara gwardia, czyli Wielki marsz, Christine, Cujo, Podpalaczka, Miasteczko Salem, Smętarz dla zwierzaków, Carrie, Misery. Warunkowo To i Bastion. A Lśnienie szanuję.
Z kolei absolutnie nie polecam Bezsenności, to jakiś metaeksperyment, czytałem tylko na wyrywki, bo trudno się w tym połapać i przez to przebrnąć. Podobnie koszmarna w czytaniu jest Desperacja.
Z opowiadań łykam bez popitki Czwartą po północy oraz co drugie ze zbioru Marzenia i koszmary.

PS O kurde, właśnie widzę, że już kiedyś się o Kingu wypowiadałem na pierwszej stronie. :P

Odpowiedz
#74
(Z innego tematu)

Streszczenie fabuły The Stand:

Strony 1-400: świetnie przedstawiona zagłada biologiczna.
Strony 401-2643: garstka ocalałych z pomoru zaczyna miewać sny - jedni o starej murzynce, drudzy o Mateuszu McConaughey. Przemierzają Amerykę, przemierzają Amerykę, przemierzają Amerykę, przemierzają Amerykę i w końcu trafiają do dwóch miejscówek - Boulder i Las Vegas.
Strony 2644-4242: w Boulder tworzy się coś na kształt demokracji, a w Las Vegas ludzie zapieprzają i zbroją się pod butem tyrana. Stara murzynka ma wizje, mówi niezrozumiałe rzeczy, a w wolnym czasie gada z Bogiem, tymczasem Mateusz głównie się śmieje i krzyżuje niesfornych podwładnych. Życie płynie spokojnie, czasem tylko ktoś kogoś wysadzi w powietrze.
Strony 4243 wzwyż: czterech gości wybiera się na spotkanie Mateusza, bo Bóg tak chciał. W tym czasie Mateusz okazuje się nie taki znowu wszechwładny i zaczyna tracić zdobyte zastraszaniem i przemocą poparcie. W finale za pomocą niezwykłego zabiegu narracyjnego (tzw. wymuszony zbieg okoliczności) bomba atomowa rozwala tych "złych". W epilogu powraca Mateusz i uznaje, że czas uprzykrzyć życie Stringerowi z The Wire.

Podsumowanie: to nie jest dobra książka. Do czasu, kiedy bohaterowie nie ruszają w podróż jest spoko - część związana z działaniem pomoru to kawałek ciekawego post-apo. Później wkradają się dłużyzny, pojawia się utarty motyw walki dobra ze złem oraz mistycyzm, który nie prowadzi do niczego zadowalającego, a wszystko to zamyka finał jeszcze gorszy niż w It (proporcje kiczu zachowano również w serialowej ekranizacji). Zupełnie nie czaję podniety wokól tego tomiszcza.

---

King nie potrafi kończyć powieści, ale The Stand psuje znacznie wcześniej. Nie czytałem jego słabszej książki.

Odpowiedz
#75
W pojedynku sztandarowych cegieł Kinga "To" pożera, mlaszcze i wysrywa swym pajęczym odbytem "Bastion", który wielbiłem za czasów gimbazy, a obecnie nie wiem, czy zmieściłby się w moim kingowskim TOP 20.

Wspomniany przez Cassela motyw z Dzieciakiem to jeden z niewielu godnych uwagi wątków w drugiej części ksiażki, ogólnie historia Śmieciarza to chyba jedyny w pełni satysfakcjonujący character arc w tej powieści, po stronie "dobrych" w zasadzie nie ma ciekawych bohaterów, a i Flagg zostaje koniec końców zmarnowany (podobnie jak w Mrocznej Wieży).

Odpowiedz
#76
Nie no Panowie, dosyć mocno mnie zmartwiliście tymi opiniami. Zawsze "Bastion" wydawał mi się ważnym i co najmniej bardzo dobrym dziełem w CV Kinga. Przeglądając jakieś rankingi - na mniej lub bardziej prestiżowych stronach/blogach - zawsze ten tytuł migał mi gdzieś w czołówkach. Nie będę ukrywał, że duży wpływ na zakup książki miał też serial, który mnie mocno zainteresował (głośne nazwiska obsada plus dosyć nośny temat).

No nic, zobaczymy, poczekamy, poczytamy :)

Odpowiedz
#77
(09-12-2020, 19:38)Pelivaron napisał(a): Nie no Panowie, dosyć mocno mnie zmartwiliście tymi opiniami. Zawsze "Bastion" wydawał mi się ważnym i co najmniej bardzo dobrym dziełem w CV Kinga. Przeglądając jakieś rankingi - na mniej lub bardziej prestiżowych stronach/blogach - zawsze ten tytuł migał mi gdzieś w czołówkach. Nie będę ukrywał, że duży wpływ na zakup książki miał też serial, który mnie mocno zainteresował (głośne nazwiska obsada plus dosyć nośny temat).

No nic, zobaczymy, poczekamy, poczytamy :)

Dla wspomnianych stron 1-400 warto, potem zawsze możesz zarzucić jak już nie dasz rady.

Odpowiedz
#78
Wychodzi na to, że kiedyś King straszył nie tylko swoimi powieściami...

[Obrazek: comment_1610480560aCKMGnFHYDkpNoT5KDylgO.jpg]

Odpowiedz
#79
Lśnienie - super książka, ale już zbyt wiele nie pamiętam.
Christine - chyba spoko książka, nie pamiętam.
To - super książka, ale kiepskie zakończenie.
Bastion - super pierwsza połowa, kiepska druga, żenujące zakończenie.

Skończyłem wczoraj Smętarz Zwieżąt. Super książka, super zakończenie. Wielkim fanem Kinga nie jestem, bo chociaż pisze świetnie, to ma problem z zamykaniem opowieści (chyba powszechna opinia). W Smętarzu wszystko jest tak, jak być powinno - od świetnego, klimatycznego wprowadzenia poprzez tragedię i traumę aż do porąbanego finału. Od pewnego momentu można przewidzieć, gdzie to może zmierzać i nawet chce się, by główny bohater nie szalał, ale równocześnie rozumie się go w stu procentach. Bardzo lubię w horrorach pierwiastek ludzki - często to co złe, bierze się z dramatu jednostki/rodziny, niekiedy zaś trauma jest sama w sobie straszniejsza największych potworności (idealnym filmowym przykładem jest Hereditary). King mistrzowsko skonstruował swoją historyjkę (jak na niego niezbyt rozwlekłą, bo książeczka jest chyba trzy razy krótsza od Tego), a ja zostałem przyjemnie zaskoczony. W ekranizacji z 1989 najfajniejszą postać gra Fred Gwynne, którego lubię za My Cousin Vinny, więc pewnie kiedyś zaliczę (w sensie że film, nie będę odkopywal [HEHE*] Freda).

Hej ho, wielbiciele Kinga. Czy cykl Mroczna Wieża jest tak dobry, jak mówią jedni czy tak przeceniany, jak twierdzą inni? Moja następna wizyta u Stefana odbędzię się albo na tym szczycie, albo w Dallas (o tej znowu czytałem wyłącznie pozytywne opinie).

*Za ten tekst zdecydowanie trzeba odstawić Lorensa. Najmocniej przepraszam.

Odpowiedz
#80
Mroczna Wieża to sinusoida. Przy tym wciąż nie rozumiem delikwentów, którzy twierdzą, że pierwszy tom jest cienki a właściwa Wieża zaczyna się od Powołania Trójki. Gunslinger jest w pytę zajebisty i ocieka klimatem, natomiast tom drugi pieszczotliwie nazywam "Wesołymi przygodami z jebniętą suką na kółkach nie w świecie fantasy po ch.. to czytam". Potem jest znowu dobrze... do pewnego momentu.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  








Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości