(10-01-2024, 10:13)Snappik napisał(a): Wymęczyłem ten sezon do końca. Faktycznie epka o Małgorzacie najlepsza, ma ten charakterystyczny reżyserski flow ze starych sezonów i gorzkie zakończenie. Tylko, że po tym znowu wracamy do męczących wątków nudnego Williama i bezjajecznej Kate. Jedynie aktor grający Harry'ego próbuje szarżować i zaognia konflikt między braćmi, ale to za mało na materiał pod taki sezon. Ogólnie rzecz biorąc, gdyby nie rozbicie tego na 2 małe serie to byłby niezły burdel bez sensownego wątku głównego. A samo zakończenie serialu jest idealną definicją opisanej przeze mnie wyżej infantylności.
Podsumowując, serię po przemyśleniu najlepszych odcinków oceniam tak:
S1 - 7/10
S2 - 8/10
S3 - 8/10
S4 - 6/10
S5 - 3/10
S1 - 9/10
S2 - 9/10
S3 - 9/10
S4 - 10/10
S5 - 5/10
S6 - 7/10
Sezon 1 i 2 fenomenalnie ujmowały ciężar czasów, tło historyczne, a królowa była kimś ważnym, wplątanym w światowe wydarzenia.
Sezon 3 był nieco wyciszony, ale królowa była nadal niezwykle ważna, a Małgorzata nie ustępowałą jej nawet o krok. Sezon spokojniejszy, ale pełen perełek, z reakcją Królowej wobec katastrofy w kopalni węgla, Filipa i kryzysu wieku średniego, i Małgorzaty, którą konfertowo odegrała HBC.
Sezon 4 był absolutnie najlepszy pod kątem aktorstwa, zdjęć, muzyki, spektakl jakiego nie było w poprzednich sezonach. Aż żal, że nie był trochę dłuższy, i podziw, że byli w stanie przebić sezony z Claire Foy.
Sezon 5 był... cholernie rozczarowujący. Były 2 odcinki z topu (śmierć Romanowów i "Mou Mou"), reszta potwornie mizerna, a królowa na emeryturce nudniejszej niż u moich dziadków, którzy nie zajmowali się niczym innym, niż ogrodem na działce. Wątkiem Filipa jest... pasja do jazdy na dorożkach... tragedia.
Sezon 6 był... lepszy niż 5, gorszy niż poprzednie. Pierwsze 3 odcinki o Dianie i Karolu były nawet ok, bez szału, bez tragedii. Piękne zdjęcia, świetne aktorstwo, nieco nudne.
Potem 4 odcinek o śmierci Diany był zaskakująco niezły, a 5 i 6 były tak złe, że je pominąłem - najgorsze odcinki w całym serialu.
No i wreszcie odcinki 8 i 10, które są w ścisłej czołówce całego serialu, zarazem przywracając wiarę w "The Crown", tylko ździebko za późno.
Najgorsze w sezonach 5 i 6 jest to, że Królowa stała się zombie, osobą kompletnie pozbawioną jakiegokolwiek związku z polityką, pozbawioną jakichkolwiek wydarzeń (poza śmiercią bliskich osób), co IMO jest sporym bullshitem. A gdzie wizyta Ronalda Reagana i wspólna jazda konna? Na pewno dało się z tego wyciągnąć coś ciekawszego, niż połowa sezonu.
Przy czym pożegnanie z serialem jest niezwykłe. Prequele 1900-1953 (od śmierci Wiktorii do koronacji Elżbiety) bardzo, ale to bardzo chętnie bym obejrzał.