Stały bywalec
Liczba postów: 7,047
Liczba wątków: 61
(03-11-2019, 16:42)Snuffer napisał(a): "aogladalne" nominuje do Shamarowego slowa 2019ego roku.
Za to "No ale żeby to dostrzec trzeba mieć minimum dobrego smaku, czego nigdy mieć nie bedziesz  " jest zdecydowanie Shamarowym zdaniem roku 2019
03-11-2019, 18:10
Banned
Liczba postów: 34,181
Liczba wątków: 77
(03-11-2019, 18:05)shamar napisał(a): Są infantylne, tandetne i plastikowe.
Wiem że takie są, wiedzą to też ich twórcy, Moore i reszta obsady. Rozumiesz do czego zmierzam?
03-11-2019, 18:25
Stały bywalec
Liczba postów: 17,696
Liczba wątków: 143
Właśnie zaliczyłem powtórkę tego daremnego filmu i ło matko. Chciałbym znaleźć jakieś pozytywy względem poprzednich odsłon i w sumie mógłbym postawić ewentualnie na intro. I to tylko jeśli chodzi o grafiki bo sama piosenka jest totalnym paździerzem i nie mogę jej słuchać - Sam Smith zrobił rzecz niesamowitą i przebił nawet smętnie wyjącą Adele w "Skyfall".
Ten film ma wszystko co najgorsze w tej serii:
- najgorsza piosenka
- najgorszy prolog z sekwencją akcji z helikopterem (fatalne CGI a mamy tam jeszcze zawalający się budynek - Casino Royale i Wenecja to to nie było).
- ten film dubluje sam siebie - dwa razy dostajemy takie same sceny akcji: z helikopterem (nie wiem, która bardziej kuriozalna - ta z prologu czy Bond strzelający z chujwiejakdaleka do maszyny latającej ze swojej króciutkiej broni) oraz zawalający się budynek
- Craig wygląda tutaj niby młodziej niż w Skyfall, ale jego Bond to taki nudziarz, meh
- dziewczyny Bonda są do dupy - występ Belucci spóźniony o jakieś 20 lat, Lea Seydoux niezbyt urodziwa i jej wątek tak jakby spuszcza Vesper w kiblu 
- jeszcze bardziej wałkowana przeszłość 007
- z filmu na film coraz gorszy czarny charakter - Blofeld to chyba jeszcze większy dzban niż Silva. W ogóle motyw z wierceniem w głowie Bonda to coś takie głupiego, nie wiem, jak można było na to wpaść
- najbrzydsze zdjęcia ze wszystkich Bondów Craiga. Hoyte Van Hoytema zostaje daleko w tyle, chyba tylko sekwencje śnieżne mi się podobały
- najnudniejsze sekwencje akcji - to już nawet w Skyfall miałem wrażenie, że dzieje się więcej i fajniej
Normalnie nie chce się aż pisać o tym gniocie. Nie wiem, 2 albo 3.
14-10-2021, 12:39
Stały bywalec
Liczba postów: 1,132
Liczba wątków: 0
Powtórek filmów z Craigiem epizod ostatni, czyli Spectre.
Moją ocenę Skyfall już znacie, więc domyślacie się, że nie spodziewałem się kompletnie niczego dobrego zwłaszcza do czasu pierwszych wieści o produkcji zdążyłem zaliczyć powtórki pierwszego filmu Mendesa i było tylko gorzej. Lecimy szybciutko z plusami, bo potem będzie trochę roboty:
+ scena otwierająca w Meksyku na czele z pierwszym ujęciem, mi motyw z helikopterem który był tu dyskutowany na forum nie przeszkadza tak bardzo
+ bitka w pociągu, czyli jedyna przyzwoicie nakręcona i nie rażąca debilizmem/wiejąca nudą (lub jedno i drugie) scena akcji w całym filmie, wyjąwszy suchar na końcu i powody jej zaistnienia
I.... To tyle. Jak widać, nawet w nielicznych plusach pojawiają się "wyjąwszy" itp. co jest bardzo wymowne. Minusów jest znacznie więcej i ten film mnie tak zirytował, że muszę je z siebie wyrzucić:
- generalnie jak to zwykle bywa największym minusem jest scenariusz. Na szczęście sony leak miało miejsce więc widać wyraźnie, że za dużo tam było pomysłów, przepisów, kucharek i wyszło coś bardzo niestrawnego. Ciężko uciec od wrażenia, że to co wyłania się z korespondencji włodarzy jako pierwotny scenariusz było lepsze od koszmarka który się urodził. Najbardziej frasuje mnie to, że pojawiają się tam zarzuty dotyczące różnych rzeczy, scenariusz jest poprawiany, a potem słabuje tak samo w dokładnie tych samych elementach. Mam wrażenie, że wszyscy zainteresowani już tego mieli dość i machnęli ręką. Rezultatem są liczne idiotyzmy, nielogiczności, problemy, z których na tej długiej liście i tak pewnie pominę kilka:
- Bond urywa się ze smyczy i działa na własną rękę ILE KURVA MOŻNA
- sam pomysł na zawiązanie intrygi jest kulawy, bo co oznacza niby enigmatyczne "nie przegap pogrzebu"? Oczywiście film leci z tematem. W ogóle skąd Bond wie że ma wziąć arcyważny jak się okazuje sygnet z łapy Sciarry? Czemu nie, KURVA, wzorzystą poszetkę? Film leci z tematem a my musimy to zaakceptować
- wzięto na tapetę Blofelda i zgwałcono oraz napluto na tę postać. W ogóle idea Spectre przedstawiona w filmie jest arcyidiotyczna i we współczesnym kinie nie powinno się reanimować tego motywu w taki przerysowany sposób. Całe spotkanie w Rzymie ciągnie się niemiłosiernie, jest głupie jak but i nijak dorosły człowiek nie może tego uznać za wiarygodne. Jak pisałem przy okazji QoS - jestem w stanie spokojnie uwierzyć, że NWO spotyka się wmieszane w tłum na wydarzeniu typu Tosca i omawia szeptem takie zagadnienia jak tam omawia. W takie spotkanie jak w Spectre nigdy nie uwierzę, jest wręcz karykaturalne. Nie wiem jak ktoś mógł uznać że to będzie "cool", chyba jakiś 12 latek też coś tam dopisał do skryptu. Aha, ktoś kiedyś tu pisał, że jest kozackie no bo pokazuje jaki to z Blofelda kozak bo wszyscy możni czekają aż on przyjdzie - otóż coś źle zapamiętał, bo nikt na niego nie czeka, wszyscy z poważnymi minami omawiają różne przestępcze tematy. W ogóle co to ma być, że wokół stoją sobie ludzie na tej galerii gdzie Bond i słuchają sprawozdania? Nie mają tam memo jakiegoś, maili, Slacka? W ogóle wyobrażacie sobie w korpo taką naradę gdzie spotykają się dyrektorzy różnych obszarów i dyskutują, omawiają albo kogoś wybierają, a wokół stoją szeregowi specjaliści i pracownicy operacyjni i sobie tego słuchają? Nawet w starych filmach było to mniej groteskowe bo przy stole spotykały się same grube ryby Spectre
- arcydebilny jest motyw wiążący na sznurek i gumkę poprzednie filmy z dokonaniami Blofelda - zupełnie też zbędny. Zamiast tego scenarzyści mogli popracować nad tym, czego faktycznie brakuje, czyli pokazaniem chociaż raz jakiejś udanej, złowrogiej akcji Widma i Blofelda, jakiegoś dowodu że jest kozakiem. Dopisanie dwóch zdań typu "It was all me, James" - that's just lazy writing. Aha, jest jeszcze jedno niesamowicie zgrabne powiązanie, otóż Q dostaje do zbadania sygnet Sciarry i z dziwnych "hakerskich" animacji wynika z tego, że DNA znalezione na tym sygnecie łączy się z Le Chiffre, Greenem, Silvą... Bardzo ciekawe, no ale nie ma co pytać i lecimy dalej z fabułą
- skoro Spectre wie, że ostatnia znana lokalizacja to Altsee to dlaczego już dawno nie zrobiono porządku z Mr White poza tym, że wymaga tego fabuła? Dobrze, że Sciarra litościwie poczekał z tym zadaniem aż Bond wpadnie na jego trop.
- jak zwykle bardzo frapuje mnie scenariuszowo wątek zemsty - pomijając już jego idiotyzm, że ktoś zostaje geniuszem zbrodni (czego musimy się domyślić tzn. tak nam powiedziano, bo rezultatów jak wspomniałem nie widać) bo jego tata poświęcał więcej uwagi przyrodniemu bratu, to... Dlaczego tak? Dlaczego Blofeld mści się akurat wtedy a nie wcześniej? Dlaczego nie zrobi tego jak np. Bond zostaje agentem MI6, albo w milionie innych momentów? Dlaczego w ogóle Blofeld pozwala za sobą podążać Bondowi? W filmie widzimy, że przewiduje to, iż ten pojawi się na spotkaniu (jest scena, w której ochroniarz raportuje prze krótkofalówkę ze pojawił się Bond) - czyli wie, ale mimo to nie zabija go wcześniej, za to pozwala gonić go i uśmiercić Batuiście. Po co jest bójka w pociągu, skoro Bond jedzie w miejsce, do którego PEZYJEŻDŻA PO NICH SAMOCHÓD wysłany przez Blofelda? Aż taki jest niecierpliwy? Sama ta scena jak widać z sony leak bardzo się wszystkim podobała, ale logiki w niej za grosz. Na co liczy Bond, zjawiając się tam? Jakby nikt nie podjechał, to co by zrobił nie mając żadnego ekwipuniu, ubrany jak na spacer razem z partnerką? Wtf? To Blofeld chce go zabić (dlatego Batuista) czy zaprosić go i prowadzić sadystyczną grę? WTF?
- wątek Smart Blood był interesujący, jednak potem kompletnie niewykorzystany i zapomniany, vide dysk w poprzednim filmie Mendesa
- wątek "miłosny" leży i kwiczy i przy nim poprowadzenie relacji Bonda i Vesper to mistrzostwo, oskarowy melodramat. Nie idzie nic a nic uwierzyć, że Bond się może w Madeline zakochać, ich relacja nie ma żadnych punktów zwrotnych, żadnego rozwoju, jest napisana na kolanie i odwal się, w innym temacie wspomniałem o mojej i drugiej połówki reakcji na sali kinowej. Moment, w którym w nie sygnalizowany wcxesniej sposób rzucają się na siebie napaleni powoduje osłupienie. I na tej relacji zbudowano cały kolejny film, ale to inna historia. Czy ktoś w ogóle myślał o tym, że to nieco niezręczne, iż miłością życia Bonda zostaje córka kolesia, który bez mrugnięcia okiem przyczynił się do śmierci Vesper i jeszcze kpił z tego (sceny w Sienie, QoS)?
- scenariusz, to główna wada, a jego skutkiem jest coś niewybaczalnego, czyli NUDNY FILM AKCJI. Sceny akcji to gówno, wszystkie są nudne, wtórne, nakręcone bez żadnego napięcia, stawki, niepotrzebnie przeciągane. Sprawiają wrażenie odklepanych. Bond z każdej z nich wychodzi z uśmiechem na ustach zamiast z krwawiącym ryjem jak w CR. Największym kuriozum jest dla mnie "pościg" samochodowy w których między jadącymi nie dochodzi do żadnych interakcji. Nie strzelają do siebie, nie zderzają się, nie spychają... Jakbym nie znał kontekstu to bym pomyślał że dwóch ziomków śmiga nocą po PUSTYM RZYMIE (W nocy! Rzym, kurva! Pusty! Śmiech). No, ale Bond ma czas nawet ogarnąć różne sprawy w tym czasie przez telefon. Do tego te nieśmieszne gagi, gadżety pasujące jak pięść do nosa do tonacji filmu... Masakra.
- sceny w bazie Blofelda to następne kuriozum - najpierw idiotyczne ale śmiertelnie poważnie odegrane i zainscenizowane tortury, potem Bond sobie wstaje i jedną rączką trzymając pistolet maszynowy kasuje ze 100-200-300 metrów złych jeden po drugim. Wymaga to zbyt dużego zawieszenia niewiary nawet jak na konwencję. To ja wolę Bonda co ucieka przed wielkim laserem, przynajmniej jest zabawnie.
- final blockbustera za miliony wygląda tak, że Bond biega po pustym budynku napchanym debilnymi kliszami z zestawu psychopaty (te tarcze strzelnicze, zdjęcia, nazwisko Bonda sprayem... Jak z jakiegoś Pottera, książek dla kurva dzieci), potem oddaje z łódki kilka strzałów do helikoptera odległego o kilkaset metrów i tyle. Nieśmieszny żart. Tak, sceny akcji to tragedia
- zdjęcia nie pomagają, jeszcze te obrzydliwe podrecznikowe sztampowe filtry, bleh
- piosenka jest fatalna
I już mam dość wymieniania a na pewno trochę pominąłem. Dla mnie 2/3-10 i miejsce w dolnej trójce serii. To jeden z najgorszych Bondów. Są takie, które ogląda mi się gorzej ale jeśli weźmiemy poprawkę na to, w jakim czasie powstały i że mają skręcone sceny akcji (i wszystkie inne) w sposób, który nie może być atrakcyjny dla współczesnego widza to myślę, że jest to najgorszy Bond. Bleh.
The key of joy is disobedience.
17-10-2021, 12:42
There Can Be Only One!
Liczba postów: 10,648
Liczba wątków: 15
Zapomniałeś o kuriozalnym wątku C i tego, że Bond zabija go nie posiadając żadnych dowodów na jego winę, co dla postronnych oznaczało że dokonał morderstwa na przełożonym ;)
Zapomniałeś też o nowej siedzibie MI6, która zostaje zapomniana w kolejnym (dodajmy bezpośrednim) sequelu
To jest najgorszy z Bondów. Jego gorszy od Diamentów i Ośmiorniczki. Jest tak słaby, że nawet nie rozpatruję jego obecności w moim prywatnym kanonie ;)
17-10-2021, 13:34
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-10-2021, 13:35 przez Corn.)
Stały bywalec
Liczba postów: 17,696
Liczba wątków: 143
Spectre jest zajebiste, a Wy się chuja znacie
17-10-2021, 13:41
Stały bywalec
Liczba postów: 1,132
Liczba wątków: 0
(17-10-2021, 13:34)Corn napisał(a): Zapomniałeś o kuriozalnym wątku C i tego, że Bond zabija go nie posiadając żadnych dowodów na jego winę, co dla postronnych oznaczało że dokonał morderstwa na przełożonym 
Zapomniałeś też o nowej siedzibie MI6, która zostaje zapomniana w kolejnym (dodajmy bezpośrednim) sequelu
C zostaje zabity przez M  Ale cały ten wątek jest gówno warty, na siłę zrobiony sub plot żeby było modnie. Faktycznie, nowa siedziba jest kompletnie olana.
Zapomniałem też dodać że w tym samym roku premierę miało M:I Rogue Nation który jest tryliard razy lepszym filmem na każdej płaszczyźnie, na czele ze scenami akcji i pościgiem po Casablance w BMW M3, który wygląda tak jak pościg we współczesnym filmie akcji powinien wyglądać. To był dla mnie gwóźdź do trumy. M:I tendencja zwyżkowa, Bond leciał tym filmem na samo dno.
Tak jak pisałem, mnie taka Ośmiorniczka nudzi bardziej, ale trzeba brać poprawkę jak się wtedy kręciło filmy. Wtedy sceny w nim na pewno uchodziły za widowiskowe. Z tych dawnych Bondów z ery przed Brosnanem i Daltonem najlepiej skręcone sceny akcji ma chyba... OHMSS.
P.S. Aha, dodam jeszcze że nie podzielam opinii o tym, że aktorom "nie chciało" się grać. Scenariusz i dialogi są tak fatalne, że najlepsza gra w nich nie pomaga, bo tam nie ma co grać.
The key of joy is disobedience.
17-10-2021, 13:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-10-2021, 13:56 przez deymos.)
There Can Be Only One!
Liczba postów: 10,648
Liczba wątków: 15
Cytat:C zostaje zabity przez M
A to widzisz zapomniałem. Wyrzucam ten film z pamięci. W ogóle zatrudnienie pierwszoligowców do drugoplanowych ról zaburzyło konwencję Bonda i zrobiło z tego bezsensowne Mission Imbondable. Dobrze, że to już koniec ery Craiga
Cytat: Zapomniałem też dodać że w tym samym roku premierę miało M:I Rogue Nation który jest tryliard razy lepszym filmem na każdej płaszczyźnie
Panie, rok wcześniej premierę miał Shadow Recruit, który jest fatalnym Jackiem Ryanem ale Bondem byłby całkiem w dechę - takim prostym, nie siłującym się na smutną powagę i zarazem będącym w granicach realizmu QoS. Dajcie Branaghowi Bonda.
Cytat: Tak jak pisałem, mnie taka Ośmiorniczka nudzi bardziej, ale trzeba brać poprawkę jak się wtedy kręciło filmy.
Ośmiorniczka jest słaba, ale nie stara się wywracać wszystkiego do góry nogami i nie wyczarowuje nagle brata Bonda z dupy
17-10-2021, 15:12
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-10-2021, 15:14 przez Corn.)
NUMA Director
Liczba postów: 2,092
Liczba wątków: 2
W "Spectre" absolutnie najgorszym, najgłupszym i powodującym największy facepalm motywem, jest ten, że Blofeld to brat Bonda i zaplanował całą tę intrygę sięgającą "Casino Royale", żeby się zemścić na Jamesie, bo tatuś mu nie wiązał bucików, a Bondowi tak. Rany boskie, brak mi w ogóle słów, jakie to jest kretyńskie. To jest Mount Everest głupoty scenariuszowej. No i, o czym już wielokrotnie wspominano, wsteczna ingerencja w "Casino Royale" to zbrodnia.
Corn napisał(a): Ośmiorniczka jest słaba
Właśnie miałem się zapytać - już któryś raz podkreślasz, że "Ośmiorniczki" nie cierpisz. Ok, ale mógłbyś napisać dlaczego? Pytam całkiem poważnie. Ja wszystkie Bondy z Moorem lubię (najmniej dwa pierwsze), a "Ośmiorniczka" ma kilka naprawdę fajnych momentów - aukcja z podmianą jajka, Bonda w Indiach, sekwencję w Niemczech (mercedes na szynach!), 007 zjeżdżającego z gunem po poręczy, niezły finał w samolocie... No i klimat 80s' (choć ten tak naprawdę wjechał dopiero w kolejnym Bondzie), Stevena Berkoffa jako szalonego radzieckiego generała... Są tam też cheesy momenty - Bond w przebraniu krokodyla (o ile pamiętam), Bonda w stroju klowna i goryla (mnie to nigdy nie przeszkadzało), Bond-tarzan, ale dla mnie nie dyskwalifikują filmu
I może odpowiedz w temacie ogólnym, bo się znowu burdel w watkach zrobi
Wszystko jest możliwe, niemożliwe zabiera tylko trochę więcej czasu.
17-10-2021, 21:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-10-2021, 23:36 przez Dirk.)
Sympatyczny forumowicz :)
Liczba postów: 3,749
Liczba wątków: 5
Wczoraj obejrzałem "Spectre" i było to moje pierwsze podejście do tego filmu bo jakoś mnie ominął. Po powtórce "Skyfall" myślałem że będzie całkiem ok.
I... W sumie nie wiedziałem co napisać, bo jak już zacząłem o tych Bondach Craiga to by wypadało i tu. Nawet teraz nie jestem zbyt pewny...
Z reguły pisałem o plusach i minusach ale tutaj tak się nie da, będzie więc tu lekki chaos.
Dobra...
Po trochę zakombinowanym "Skyfall" "Spectre" najwyraźniej miało być prostym, sympatycznym Bondem w oldskulowym stylu z klasycznymi atrybutami - Wielkim Złym na czele Wielkiej Tajnej Organizacji, z Tajną Bazą (oraz limuzyna i szoferem), Przybocznym Mięśniakiem z którym trzeba stoczyć walkę i Wielkim Złym Planem, scenami w górach (nawet widzę tutaj jakieś bezpośrednie inspiracje - zdaje się np walka w pociągu była w jednym z Bondów z Connerym, też z agentem Spectre).
Ale jakoś nie wyszło, chyba nikt tego nie "czuł", nie było funu a z robienia czegoś takiego trzeba mieć fun.
Podobało mi się trochę scen, Bond biegający po dachach, walka w śmigłowcu, walka w pociągu, końcowa scena gdy Bond siedzi w samochodzie, kamera się przesuwa i pokazuje Madeleine. Scena Q z samochodem i zegarkiem, scena z Mr White, scena z lądowaniem na spadochronie. Coś tam jeszcze.
Była jedna genialna scena - z myszą  Ale niestety nie jest tak dobra aby warto było dla niej obejrzeć cały film.
Jest problem z postaciami. Bardzo fajni w "Skyfall" Q i Moneypenny, solidny Fiennes - tutaj.. są. Fiennes się naprawdę stara ale aż żal patrzeć jak bardzo to jest nieistotne. BARDZO brakuje Judi Dench i jej budowanej przez filmy relacji z Bondem (tej scenki nie liczę). Dalszy ciąg ciekawej relacji Moneypenny z Bondem? Eeeee.... taaa...
Bautista jest tutaj chyba tylko dla walki w pociągu a tak poza tym mam wrażenie że po prostu próbują go tu i ówdzie upchnąć żeby nie wydawał się aż tak pretekstowy.
Blofeld... Jest tutaj cholernie prosty zabieg aby uczynić relację postaci bardziej osobistą, tymczasem spotykają się po latach dawni "przyrodni bracia " i w sumie... nie mają sobie nic do powiedzenia. Więc.. po co to? Jakieś retrospekcje aby nadać głębi ich relacji? Yyyyy... Why ?
Blofeld wydaje się też jakiś taki.. "smarkaty". Co ciekawe jak się pojawia już z bliznami Waltz gra go już inaczej i staje się znacznie bardziej interesujący, tak jak jego relacja z Bondem. Tylko trochę na to za późno
Przy "Skyfall" pisałem że tamten film za mało angażuje. "Spectre" nie angażuje w ogóle. Nie ma stawki, nie ma relacji między postaciami, nie ma żadnych emocji. Ot, coś się dzieje, tu gadają, tu się biją, tam coś jedzie i tyle.
Jedyną istotną relacją i postacią jest Madeleine. I ja to kupuję, Léa Seydoux jest śliczna w tym filmie a jej postać to jakby mieszanka chłodnej, powściągliwej blondynki z naburmuszoną Francuzeczką, ma jednak swój urok i nie jest bezradną panienką. To nie druga Vesper - no i cale szczęście. Tylko na tą relację potrzeba więcej czasu. Jak tu nagle pierdolnęło "I love you" to aż się mentalnie zatoczyłem - alejaktożecotojuż??
Może jakbym ten film obejrzał za młodziaka to by mi się spodobał, teraz jest mi po prostu obojętny. Nic w nim nie ma.
Ode mnie 4/10
20-10-2021, 22:42
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-10-2021, 22:42 przez Rozgdz.)
There Can Be Only One!
Liczba postów: 10,648
Liczba wątków: 15
Cytat:Ale jakoś nie wyszło, chyba nikt tego nie "czuł", nie było funu a z robienia czegoś takiego trzeba mieć fun.
Bo ten powrót do starej stylistyki nie ma najmniejszego sensu. Nie po to Campbell odciął pępowinę w doskonały sposób, żeby w dwa filmy później wszystko przywracać do starych motywów, które pasują jak pięść do nosa. Nie wiedzieć czemu Spectre zjechano ale za dokładnie to samo i to w gorszych proporcjach wybacza się NTTD bo to „stary, dobry Bond”, chociaż kolo tego nawet nie stały xD
20-10-2021, 22:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-10-2021, 22:53 przez Corn.)
Sympatyczny forumowicz :)
Liczba postów: 3,749
Liczba wątków: 5
Bo ja wiem... Nie widziałem NTTD i po "Spectre" mam poważne wątpliwości czy mi się chce.. Ale gdyby "Spectre" z całym tym swoim oldskulem było zrobione z jajem, humorem i energią - to ja bym to kupił.
20-10-2021, 23:06
NUMA Director
Liczba postów: 2,092
Liczba wątków: 2
The dead are alive
Widzom przypadła do gustu stylistyka „Skyfall”, z ciężarem mocno przesuniętym w stronę dramatu z okazjonalnymi scenami akcji, więc, w obliczu sukcesu zarówno kasowego, jak i artystycznego postanowiono kontynuować ten trend, ponownie zatrudniając na stanowisku reżysera Sama Mendesa. Jednocześnie zrobiono kolejny krok w kierunku odejścia od quasi-realistycznej konwencji pierwszych dwóch filmów z Craigiem i sięgnięto po chwyty starszych odsłon cyklu (gadżety).
„Spectre” zaczyna się pomysłową i efektową sceną kręconą na jednym ujęciu (a raczej sprawiającą takie wrażenie). Cała sekwencja przedtytułowa, choć ustępuje tej ze „Skyfall”, zapowiada emocjonujący film. Niestety później następuje ostry zjazd w dół i całość pada na pysk. Kuleje przede wszystkim fatalny scenariusz, który nie dość, że jest słaby sam w sobie, to jeszcze próbuje na siłę, w idiotyczny sposób połączyć poprzednie części z Craigiem w jedną dużą historię. „Spectre” nie tylko nie dostarcza tego, co przygody Bonda dostarczać powinny (czyli dobrej zabawy), ale również w pewien sposób niszczy świetne „Casino Royale”, dopisując jakieś wątki, których tam wcześniej nie było. Na domiar złego, po raz kolejny 007 zrywa się tu „ze smyczy” i działa pod przykrywką – to już trzeci raz w trakcie czterech ostatnich filmów.
Twórcy, po wielu latach, odzyskali prawa do organizacji Spectre i postaci Blofelda, zatem postanowili z nich skorzystać. I to akurat byłoby ok, choć wcześniej wymyślono Quantum, więc kolejne tajne stowarzyszenie wydaje się niepotrzebnym udziwnieniem. Jednak sposób w jaki zostało to zrobione oraz wprowadzona tu relacja Bonda z jego ikonicznym nemezis stanowi Mount Everest głupoty scenariuszowej. Do tego mamy fatalnie rozpisany romans Bonda i Madeline – ich uczucie pojawia się jak z powietrza, nie ma żadnej sensownie ukazanej podbudowy tego wątku. O ile w „Skyfall” zdarzały się poważne niedociągnięcia fabularne, tak „Spectre” zostało na nich zbudowane. Katastrofa.
Nawet sceny akcji nie ratują całości, mimo że tempo utrzymano znaczne lepiej niż w poprzedniku. Jak na dłoni widać jednak, że Mendes zupełnie nie odnajduje się w tego rodzaju kinie. Każda dynamiczna w zamyśle sekwencja albo jest skrajnie głupia (jak na przykład ta w górach z samolotem), albo pozbawiona jakiegokolwiek napięcia – pościg pustymi rzymskimi ulicami. O tragicznym, wydumanym i zupełnie nieinteresującym finale nie ma co się rozpisywać. „Spectre” sprawia wrażenie artystycznego snuja, do którego na siłę dopisano sceny bójek, pościgów i strzelanin. Na domiar złego na obraz nałożono jakieś szarobure filtry, przez co lokacje są wyprane z kolorów. Nie wiem jak filmowcom się to udało, ale na ekranie barwne Maroko przypomina co bardziej ponure miejscówki w gorszych dzielnicach Bytomia.
Zresztą aktorom na czele z Craigiem chyba też się już nie chciało (a przecież odtwórca 007 był również producentem), czego najlepszy dowód stanowi słynna wypowiedź o podcięciu sobie nadgarstków. Doprawdy mieć na planie Christopha Waltza w roli czarnego charakteru i sprawić, by wywoływał jedynie śmieszność, to trzeba mieć wybitne zdolności destrukcji talentu. Jedynie Ralph Fiennes znów wypada nieźle, ale on zawsze pokazuje klasę. Nic innego w tym filmie nie działa. O ile wcześniej nawet w najgorszych częściach dało się dostrzec jakieś pozytyw, tak tutaj nie ma absolutnie nic. Bezsprzecznie Rów Mariański serii.
3/10
Wszystko jest możliwe, niemożliwe zabiera tylko trochę więcej czasu.
06-11-2022, 17:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-11-2022, 11:28 przez Dirk.)
There Can Be Only One!
Liczba postów: 10,648
Liczba wątków: 15
3/10 i Rów Mariański? Przecież to absolutne dno dna i 1/10 to i tak łaskawa ocena ;)
06-11-2022, 19:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-11-2022, 19:06 przez Corn.)
NUMA Director
Liczba postów: 2,092
Liczba wątków: 2
3/10 bo jest Ralph Fiennes, kilka fajnych odzywek Bonda ("Stay!" do ochroniarza), niezła, choć fabularnie bezsensowna bójka w pociągu, no i pierwsza sekwencja też mi się podobała. A że najgorszy w serii, to i Rów Mariański.
Wszystko jest możliwe, niemożliwe zabiera tylko trochę więcej czasu.
06-11-2022, 19:18
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-11-2022, 19:38 przez Dirk.)
Stały bywalec
Liczba postów: 842
Liczba wątków: 0
Do momentu w którym Bond dociera do bazy WIDMA w Maroku jest znośnie. Na moje bottom five całej serii składają się dwa Brosnany i trzy Craigi i trudno mi powiedzieć, który wypada najgorzej. Oczywiście jak to u Bonda nawet te słabsze filmy mają jakieś rzeczy godne uwagi. Ale żałuję, że EON odzyskał pełnie praw do Blofelda i SPECTRE bo totalnie się tym zachłysnęli aż nie wiedzieli co zrobić z tym całym Quantum.
06-11-2022, 20:27
Stały bywalec
Liczba postów: 1,132
Liczba wątków: 0
Absolutne bottom three serii. Długo by wymieniać minusy - znośny jest chyba tylko prolog. Cała reszta, poczynając od absolutnie najgorszej piosenki w historii cyklu jest dnem totalnym.
Samo Spectre jest ukazane w sposób absolutnie nierealistyczny. Scena zebrania organizacji ociera się o niezamierzony cringe.
Pomysł, żeby wysrać się na wcześniejsze filmy i żeby to Blofeld stał za wszystkim - arcydebilny i nonsensowny, nie rozwodzę się bo napisano już o tym wszystko. Waltz swoją manierą też nie pomaga.
Finał w Maroku ociera się o niezamierzony pastisz. Drugivfinal w Londynie, nakręcony w ramach setnej wersji scenariusza jest uwłaczający dla blockubustera o takim budżecie.
Film ma problemy z tempem, niektóre sceny w zmierzeniu pewnie mające być mruganiem do "artystycznego" kina ciągną się w nieskończoność.
Jest to pierwszy współczesny film z serii, który ma kompletnie skaszanione sceny akcji, nakręcone w sposób pozbawiony jakiegokolwiek suspensu - przoduje w tym "pościg" w Rzymie. Jedyna scena akcji, gdzie coś się dzieje to walka w pociągu.
Bond girl jest tragiczna i ma ujemną chemię z Bondem, co w świetle fabuły jest kuriozalne.
Craig wypada wyjątkowo słabo. Jeden dobry tekst: "Flush it down on the toilet, cut down the middle man" to za mało. Mendes kompletnie nie czuł tej serii.
W skali fana Bonda 3/10. W normalnej skali 2/10. Bonusowe ujemne punkty za to, że w tym samym roku wyszło Rogue Nation które pokazało, jak powinien wyglądać blockbuester tego typu.
The key of joy is disobedience.
06-11-2022, 20:54
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-11-2022, 20:58 przez deymos.)
Dużo pisze
Liczba postów: 504
Liczba wątków: 0
Spectre (2015)
Ach, Spectre, dziwny film z tego wyszedł i sporo jest tu rzeczy które mi się nie podobają:
- wszystko związane z Blofeldem, czyli jego idiotyczne powiązanie z Bondem, Quantum i gra Waltza = słabe (chociaż Batista był bardzo dobry)
- pozbawiona napięcia końcówka
- słabe sceny akcji, walka w pociągu jest ok ale reszta mocno przeciętnie wyszła, szczególnie ten najspokojniejszy pościg w historii kina
Wszystkie wyżej wymienione elementy powinny dla mnie ten film totalnie zdyskwalfikować. A jednak lubię ten film, z każdym seansem coraz bardziej.
Lubie w nim przede wszystkim ten taki klasyczny Bondowski klimat, ten film ma po prostu klasę I wygląda bardzo ładnie. Zdjęcia są piękne a soundtrack wpadający w sumie w ucho I dodający klimatu. Nawet ten związek ze Swann mi aż tak nie przeszkadzał mimo że wcześniej nigdy za nim nie przepadałem.
Ocena 2021: 6/10 – Ocena 2024: 7/10
17-09-2024, 08:41
Captain Skullet
Liczba postów: 20,117
Liczba wątków: 128
Ogólnie lepiej mi się to ogląda niż Skyfall, ale finał w tym filmie jest tak bardzo denny, że aż boli.
17-09-2024, 11:23
Dużo pisze
Liczba postów: 504
Liczba wątków: 0
No finał jest słabiutki, praktycznie zero jakichkolwiek emocji
17-09-2024, 12:21
|