Filmy Disneya / Pixara
O ile zakład, że pojawi się na 3 minuty, a zagranicą ją wytną (co i tak nie wpłynie na film) :P?

Odpowiedz
Właśnie gdzieś czytałem, że poszukują trangenderowych dzieci, do dubbingu. Chociaż czasami się naprawdę zastanawiam, czy niektórzy rozumieją na czym aktorstwo polega? 
/www.filmmusic.pl - me recki 
#istandbydaenerys






Odpowiedz
Pierwsze zdjęcie Lawa jako Hooka. Tak średnio bym powiedział.

[Obrazek: dPANm_qb1AmjNjmZMp-EXVxevuWaFN2v15AlBVWQ...y0cT-nIfGg]

Odpowiedz
(23-04-2021, 21:28)Żółte Krzesło napisał(a): 14-letnia transgenderowa dziewczynka o mieniu Jess.

To jest dziewczyna, której się popieprzyło i myśli, że jest facetem czy na odwrót? Bo już nie ogarniam.

Odpowiedz
Well, yes but actually no.

Odpowiedz
(28-04-2021, 07:17)marsgrey21 napisał(a): Pierwsze zdjęcie Lawa jako Hooka. Tak średnio bym powiedział.

[Obrazek: dPANm_qb1AmjNjmZMp-EXVxevuWaFN2v15AlBVWQ...y0cT-nIfGg]
Omójboże, Hak nie ma czerwonego szustokoru i loczków jak w oryginale! Wreszcie Disney robi autorskie rimejki!!11

Tu inna fota Lawa:
[Obrazek: jude-law-as-captain-hook-1617989856.jpg?resize=480:*]

Podejrzewam, że gdyby nie istnienie Hooka i Piotrusia Pana z Issaciem, gdzie Hak mocno przypominał tego z Disneya (a zwłaszcza Hook), to nie bawiliby się w bardziej grounded gritty wersję rodem z Pana i władcy: Na krańcu świata. Plus zarzuty o niewolnicze trzymanie się oryginałów też zrobiły swoje.

Mnie się podoba. Widać, że twórcy w przypadku Haka próbują jakiejś nowej interpretacji, by nie robić kolejnego dandysa z XVII wieku (szczególnie, że disneyowskiego Haka wielokrotnie oskarżano o queercoding).

Szkoda tylko, że film pewnie będzie słabował i na pewno nie będzie tej sceny, gdzie Hak zabija fałszującego pirata :(.

Odpowiedz

Odpowiedz
Moje drugie ulubione uniwersum Pixara.


Odpowiedz
Piękna i Bestia (1991)

Podobało mi się to nawet bardziej niż za pierwszym razem. Powiem prosto z mostu - mało który film Disneya posiada tak zniewalające tła jak ten. Pod tym względem najlepiej się spisuje ze wszystkich tych jego renesansowych produkcji. Te odziane mrokiem wnętrza zamku musiały robić piorunujące wrażenie na dużym ekranie i szczególnie dla nich warto się zaopatrzyć w wydanie Blu-ray. Tylko żałować, że Disney już na dobre zamknął studio animacji tradycyjnej i przeniósł się na komputer.

Będąc całkiem szczerym - ta baśń to taka typowa historia o syndromie sztokholmskim, a Bestia staje się z początku miły dla Belli bo chce po prostu zdjąć z siebie ten cały urok. Czuć jednak, że ta postać przechodzi szczerą przemianę i da się uwierzyć w to rodzące się uczucie między nim, a Bellą. Duża tu zasługa chemii pomiędzy tymi postaciami. Fajne są tutaj postacie jego służby, a Gaston to być może jeden z oryginalniejszych okazów bogatej galerii villainów Disneya. W starszych jego produkcjach ktoś z takim designem postaci byłby pewnie herosem, a tutaj z kolei jest tym unikatowym w baśniach typem łotra, który jest piękny z zewnątrz, acz paskudny wewnątrz. Jako minus za to kiepski comic relief w postaci jego niskiego przydupasa. Równie dobrze mogła ta postać wylecieć ze scenariusza i śmiem przyznać, że ten nikomu niepotrzebny poza szefostwem studia aktorski remake lepiej ją przedstawił mimo wszystko.

8/10

Odpowiedz
Mała syrenka
[Obrazek: ariel(1).jpg]

Przed filmem przeczytałem oryginał z książki zawierającej oryginalne baśnie Andersena. Jeśli chodzi o kwestie adaptacyjne to jest beznadziejna ekranizacja baśni. Kiedy oryginał to był o tym, że friendzone się zdarza i warto przezwyciężyć swój egoizm. Choć do pewnego czasu wiernie podąża za fabułą, jak Ariel pierwszy raz w Eryka, gdy ten celebruje swe urodziny na okręcie z fajewerkami (po czym rozlega się sztorm). Albo jak idzie do nory Urszuli, to oblepiają jakieś paskudy. A posąg Eryka to nawiązanie do pierwowzoru, gdzie syrenka ma w swoim ogródku marmurowy posąg jakiegoś ciacha (nie jest powiedziane, że to książę).

Ba, nawet pierwotny plan Walta w latach 40. zawierał oryginalne zakończenie (tj. śmierć syrenki, bo u Andersena jeszcze po śmierci zmieniła się w jakąś anielicę, co miało być happy endem).

A sam film w sobie? Cóż, jest bardzo dobry. Nawet bardzo. Przede wszystkim animacja jest przepiękna. Wygląda jakby była zrobiona ledwie kilka lat temu. W połączeniu z muzyką i piosenkami daje to jeszcze lepszy efekt. Part of Your World to cały czas nucę.

I nie słuchajcie przygłupów od „Ariel chce ciacha wyłącznie morskiego boysbandu ple ple ple girl i soy power”. Ona chce przede wszystkim pójść do fascynującego ją świata ludzi, a potem zakochuje się w Eryku. Zresztą to NAJPIERW ONA ratuje księcia i to dwa razy (ten drugi podczas finału). Ariel to naprawdę udana protagonistka. Jest marzycielska i ciekawa nowości, stara podążać własnymi ścieżkami, naraża się łamiąc zasady ustawiane przez białych facetów. I też nie jest jakaś idealna. Poza tym to nastolatka. A te są tępe - to prawda objawiona ;). I Ariel przynajmniej wygląda jak 16-latka, nie to co większość disneyowskich heroin.

Także Eryk jest rozbudowany. Mówi się, że królewny Disneya są mdłe, ale książęta są jeszcze gorsi. Nie tylko księżniczka się rozwinęła, ale i książę. Wcześniej to byli eye candy o zerowej charakterystyce. Eryk jest sympatyczny, ma duszę romantyka, dość skromny (jego reakcja na posąg) i nie zamierza ulec presji otoczenia w żeniaczce. Ale gdy trzeba, potrafi mieć kozacki moment. I jego chemia z Ariel wypada wiarygodne i czuć, że są dla siebie stworzeni.

I całkiem dobrze zrobiona została postać Trytona. Teraz wiem, czemu w live action remake’u Tryton będzie biały – bo w oryginale, jakby nie patrzeć, to rasista. Wkurwia się na Ariel, ale stara jakoś z nią rozmawiać, próbuje być cierpliwy, nie chce być surowy i bądźcie szczerzy – jak macie dzieci w tym wieku, też go rozumiecie i macie ochotę pieprznąć coś magicznym trójzębem. Właściwie to on się uczy i rozwija. Jak rozwalił jej wszystkie zabawki, to po chwili jednak żałuje i też go boli ta sytuacja.

No to ponarzekajmy. Ariel  wie, że Urszula to zła czarownica i mimo to idzie do niej usłuchawszy paskudnych muren. U Andersena syrena sama z własnej woli idzie do czarownicy (która też nie jest złą postacią. Nawet ostrzega ją przed konsekwencjami i daje jej możliwość wycofania się). W filmie Ariel podpisuje kontrakt na zasadzie „Co będzie to będzie”. Florek jest bez wyrazu i służy za kliszowego Best frienda. Piosenka Louisa najmniej pamiętna i w zasadzie jego sceny to zapychacz. I napisy końcowe były lepsze w polskim dubbingu.

Mam problem z zakończeniem. Nie, nie chodzi o uśmiercenie Ariel (zresztą nie mogli tego zrobić. Nie gdy lizali rany po paśmie porażek finansowych). W zasadzie Ariel niczego się nie uczy. Dostała to co chciała, mimo że naraziła innych swym egoizmem. I moim zdaniem Tryton zbyt szybko zdecydował się na danie jej nóg (i kiecki) i pewnie wciąż zachował uprzedzenia. Ale nie mam pomysłu, jakbym ja to zakończył.

Oczywiście w Disneyu pracują pizdy, bo przerysowali tego biskupa, bo komuś się coś ubzdurało, że mu staje. Ech, dorośli jednak bywają głupsi od dzieci. Nie wspomnę o dramie z penisem na VHSie. Przy okazji…  Ile to się naczytałem, że Urszula to przykład wrednego queercodingu. No OK, wiem, że wzorowali ją na Divine, ale czy w samym filmie coś to zdradza? Albo smarki wiedzące guzik o świecie odkryją, że LGBTQWERTY to ideologia, a nie ludzie? Jak dla mnie Urszula zawsze wyglądała jak Grażyna z fryzurą „Żondam kierownika!” (Zresztą ten ośmiorniczy design jest świetny). Większość tekstów o queercodingu villainów to dla mnie ta sama kategoria co rzekomy rasizm w Dumbo i Piotrusiu Panie, czyli pierdolenie o Szopenie, których doszukują dorośli, a dzieci mają na to wywalone. Serio, więcej gejozy było pomiędzy Plutem a Futrzakiem w Alpine Climbers.

Reasumując. O takiego Disneya nic nie robiłem. Remake będzie parującą kupą.

9/10

PS. Czytałem niekiedy wypowiedzi odnośnie live action, że animowany oryginał się dział na Karaibach czy podobnym regionie. OK, co zdradza, że królestwo Eryka to Karaiby? Geografia raczej europejska, architektura także, zaś mieszkańcy są biali. Te trzy losowe palmy z cyklu „mrugnij, a przegapisz”? Czyli jednak Tryton ma królestwo w Bałtyku. Nie, rybia Murzynka i jamajski krab nie są żadnym dowodem.


Mała syrenka: Powrót do morza
[Obrazek: 189937.jpg?v=1] 
Zdecydowałem się na obejrzenie także straight-to-whatever sequeli, a co? Wiem, że są gówniane, ale warto wyrobić opinię, by z czystym sumieniem obrzucać błotem.

Pierwsze - Nie spodziewałem tak kiepskiej i brzydkiej animacji! OK, wiem, że to sequel na DVD, ale mimo  wszystko to jednak Disney. Nawet późniejszy prequel ma ładniejszą animację. Ba, telewizyjny serial jak pamiętam, wyglądał przyzwoiciej. Np. scena jak Ariel szuka Melody i towarzyszy jej Max. Max biegnie, gdzie nie ma płynności i klatek i wygląda to jak robione przez początkującego animatora. I nagle Max płynnie biega. Sądziłem, że to chwilowa zawiecha w laptopie, ale cofnąłem i lagi w biegu Maxa były. Coś ohydnego. Bez kitu, najlepiej wykonane zostały tu napisy końcowe. Piosenki irytujące i pozbawione polotu.

A jak fabuła? Ariel i Erykowi rodzi się córka (choć złośliwie można powiedzieć, że Ariel powinna spłodzić ikrę czy inny tam plankton). Ale atakuje ją Morgana aka Ursula’s crazy sister. Więc Ariel w przeciwieństwie do Trumpa buduje mur i daje bana swej córce na wychodzenie z domu, nie mówiąc czemu ocean jest zły.
Przede wszystkim dlaczego nie powiedzieć Melody, że ściga ją zła morska czarownica? Mała może by marudziła, ale zrozumiała swe położenie. I nie zaświtało jej, że gada z morską fauną? Albo że Atlantyka jest blisko jej chaty (sceny w Atlantyce żenujące, bo nikt nie jest w stanie spotkać Melody i na odwrót). Właściwie czemu wszyscy uważają Melody za wariatkę, bo gada z rybami? Początek pokazał, że syreny wyszły z powierzchni i istnieją.
Swoją drogą naśmiewanie się z królewny nie powinno być jakimś faux pas? Jest córką następcy tronu i łatwo można popaść w niełaskę. I właściwie… gdzie są rodzice Eryka? W jedynce ich nie było, w dwójce też nie… Czy Eryk nie powinien być już królem? Niby ten wąsaty grubas w wdzianku króla z Kopciuszka i towarzysząca chuda matrona na takowych wyglądają, ale nie mają żadnych dialogów i są statystami.
Czemu Melody łatwo ufa babie, która na pierwszy rzut wygląda jak czarny charakter? I czy na tym Biegunie Południowym bohaterowie nie powinni zamarznąć? Chociaż Dania to Skandynawia, tam są przyzwyczajeni do zim.

Nagle trójząb Trytona ma magiczne moce (co już popsuli w końcówce jedynki, gdy wcześniej to była laserowa dzida) i jest w stanie zamienić rekina w jakąś szprotkę. Więc niech Tryton pierdolnie w Morganę laserem i zakończy temat. Poza tym Morgana w pierwszej scenie dała się pokonać Ariel i Erykowi, więc nie była jakimś zagrożeniem i jest pokazane, że to beznadziejna czarownica. I jeszcze kiepszczy villain.

Eryk stracił swoją całą osobowość i jest nudny jak cholera. Blagier stracił swój urok i stał się głupszy. Podobnie Sebastian. Nie mogło się obyć też bez wkurwiających zwierzęcych sidekicków/comic relief. Jedynka przynajmniej tego unikała. No, Blagier i w jakimś stopniu Sebastian byli takowymi, ale tam twórcy się wstrzymywali z uśmiesznianiem.

Ariel i Eryk w ogóle się nie starzeją. No dobra, przyjmijmy, że Ariel w chwili urodzenia dziecka miała 17-18 lat. Ale przez dwanaście lat nie zmieniła nawet figury? Jakoś potrafili pokazać, że Florek jakoś się zmienił wizualnie. A Max to powinien już dawno zdechnąć.
Jeśli jest jakiś minimalny plus, to dobrze wypada Tara Strong jako Melody. Sądziłem, że ją dubbinguje faktyczna dziewczynka, a nie zbliżająca się do 30stki kobieta.

PS. Atlantyka otworzyła się na imigrantów, bo wśród młodych syren jest Azjata.

1/10


Mała syrenka: Dzieciństwo Ariel
[Obrazek: 2910738480e6c6b94310aa53c35e6c8e.jpg]
Czemu kilkuletnia Ariel ma przepaskę na biuście? Jak mi wiadomo cycki rosną dopiero jak ma jakieś ok. 12-13 lat. Czy Amerykanie i ich cenzorzy są już tak zjebani, że nawet sutki dziewczynek to tabu? I czemu kilkuletnia Ariel ma twarz dorosłej Ariel?

Dowiadujemy się co się stało z matką Ariel. Jako, że śmierć w połogu nie jest zbytnio filmowa, to mamy dramatyczną akcję z winy ludzi. No ok., Tryton ma słuszną motywację, by nienawidzić ludzi, ale na moje Atena sama sobie jest winna, bo jak głupia ryzykuje życie dla pozytywki. Montaż jest dziwny. Zresztą nie było zasugerowane, że Atena została zabita przez piratów, tylko że ci rozbili się o skały i był to nieszczęśliwy wypadek.

I czemu Tryton zakazuje muzyki? Nawet nasyła jakichś kafarów do egzekwowania prawa jak jakiś dyktator. Domyślam się, żałoba i nie chce mu się przypominać. Ale logiczniej byłoby wprowadzić zakaz na powierzchnię oceanu. Faktycznie nikt nie próbował mu powiedzieć, że zakaz muzyki jest głupi?

I też Tryton popełnia błąd z przyszłości córki, nie mówiąc jakie za tym stały motywy. Nawet te starsze córki nie skojarzyły faktów, że śmierć ich matuli mogła mieć z tym związek? I jako małe dzieci musiały mocno to przeżyć. I w sumie przez głupie kontynuacje i prologi akcje Ariel w jedynce wyrastają na dość okropne, bo musiała wiedzieć już o losie matki, a Tryton ma uzasadnione uprzedzenia. Z kolei Tryton powinien popracować nad swoim anger management. Ma znowu moment z jedynki „Co ja zrobiłem?”, co znowu stawia wydarzenia z pierwszym filmie w złym świetle, bo tam Tryton znów przechodzi dramę z Ariel i powinien podejść inaczej do tematu.

Villain znowu jest kiepski. Tym razem to Podwodna Yzma będąca guwernantką córek Trytona. Jakoś jest za sympatyczna i jest zrozumiała. Musi opanowywać rozkapryszone smarkule i jak będzie coś nie tak, to jej  się oberwie od króla. I wykonuje posłusznie swoje obowiązki. Ale przyznam – jej pierwsza scena całkiem zabawna. Z kolei ten jej przydupas wygląda jak z tych bajek kierowanych do 4-latków na MiniMini.

Siostry Ariel to właściwie jedna i ta sama nastolatka zaczytująca się Bravo Mergirl i wzdychająca do morskich boysbandów. No, może najstarsza się wyróżnia, jako ta odpowiedzialna. Aha, Florek jest tu dość irytujący.

Animacja jest nawet ładna i smutne momenty wypadają dobrze. Kilka jest zabawnych momentów. Uśmiechnąłem się w scenie jak Ariel za karę skrobie pąkle.

Piosenki słabe i wymuszone. Choreografia polega na tym, że postać śpiewa i tyle. Żadnej musicalowej oprawy, szaleństwa – czyli tak jak wyobrażam piosenki w live actionach. Szczególnie wkurwiająca piosenka czwarta z raperskim beatem.

Film mocno się dłuży zwłaszcza w 3-cim akcie, który jest wariacją liar revealed, gdzie protagonista siedzi smętnie, wszyscy od niego odwracają. I ten akt jest bardzo długi. Finał to Ariel z Florkiem uciekają przed węgorzy, a Sebastian vs Podwodna Yzma zżynają finał z Wściekłych pięści węża.

I jest obligatoryjny moment, gdzie wszyscy myślą, że protagonista nie żyje, ale ożywia. Jest głupi, bo nie tylko przerabiali go w milionie innych animacjach, a także wiadomo, że Ariel wróci w następnym filmie, bo to prequ… aarhh…

2/10

PS. Zauważyłem nawiązanie do Skazanych do Shawshank w scenie z celą.

Odpowiedz
Muszę do Małej Syrenki wrócić, bo dawno nie powtarzałem, a to moja ulubiona animacja z tego złotego okresu animacji Disneya. No i uwielbiam dubbing, zwłaszcza Stanisławę Celińską jako Urszulę i Emiliana Kamińskiego w roli Sebastiana.

Odpowiedz
(18-06-2021, 00:42)OGPUEE napisał(a): Ba, nawet pierwotny plan Walta w latach 40. zawierał oryginalne zakończenie (tj. śmierć syrenki, bo u Andersena jeszcze po śmierci zmieniła się w jakąś anielicę, co miało być happy endem).

A tam happy end. U Andersena to ona się raczej z tego co pamiętam zmieniła w obłok i tak z nieba mogła patrzeć na księcia z jego nową dziewczyną i jak oni są szczęśliwi... Christensen to w ogóle był mistrzem depresji i smutku, "Dziewczynka z Zapałkami", "Ołowiany Żołnierzyk" to przerażająco smutne baśnie.

A co do Karaibów, to jedynie co może to sugerować, to muzyka, gdzie Alan Menken wykorzystał elementy calypso i... Właściwie to tyle i tylko to może te Karaiby sugerować. 
/www.filmmusic.pl - me recki 
#istandbydaenerys






Odpowiedz
(18-06-2021, 01:15)Lawrence napisał(a): A tam happy end. U Andersena to ona się raczej z tego co pamiętam zmieniła w obłok i tak z nieba mogła patrzeć na księcia z jego nową dziewczyną i jak oni są szczęśliwi... 

Wedle Andersena to było szczęśliwe zakończenie, ponieważ to była emanacja chrześcijańskiego poświęcenia i dobrego uczynku dla bliźniego. Syrenka nie tyle co pragnęła księcia, co po prostu chciała mieć wieczną duszę. Coś czego syreny nie miały i po trzystu latach zmieniały w morską pianę bez żadnej pamięci, świadomości. I jako córa powietrza (wspomniany obłok) cieszyła się, że może ronić łzami (czego również nie mogły robić syreny) i poprzez gwarancję niesienia radości i dobrych uczynków mogła zdobyć upragnioną duszę.

Dobrze pokazała to adaptacja z Pan Andersen opowiada, który może zniwelowała chrześcijański przekaz baśni i złagodziła treść (bo nie ma obcinania jęzora, a książę nie ma niewolnic), ale przekazała jej ducha. Ogólnie polecam ten serial, bo może pozmieniał parę elementów i poprawił niektóre ignoranckie rzeczy z tamtego okresu (np. śmierć ze Słowika to już jest bliższa chińskiego Yan Luo niż kościotrupowi z kosą, jaki zapewne był w głowie Andersena) i całkowicie wywalił chrześcijańskie odniesienia, ale wiernie adaptował ich fabuły, zachował ich przesłanie i nie unikał oryginalnych, zwykle smutnych zakończeń (odcinek z Królową Śniegu, gdzie Gerda opuszcza ogród czarownicy, to jedna z najsmutniejszych rzeczy w historii duńskiej animacji).

Odpowiedz
OGPUEE, piszesz o "Małej syrence" akurat teraz, jak miałem zrobić sobie powtórkę.

"Mała syrenka" to był jeden z trzech moich najulubieńszych filmów w dzieciństwie. Pozostałe to "Aladyn" i "Herkules" - dopiero po latach zczaiłem, że wszystkie trzy to dzieła tych samych reżyserów. I choć moje dzieciństwo zostało już daleko za mną, ginie w pomroce dziejów i w ogóle, to do tych trzech filmów wracam praktycznie każdego roku (oprócz tego z Disneya jeszcze "Mulan" łapie się na tak częste powtórki). Ale nawet ja nie jestem aż takim fanem "Małej syrenki" jak moja siostra - ta to dopiero ma hopla! To właśnie z powodu "Małej syrenki" mój siostrzeniec ma na imię Eryk. Powaga. A ludzie myślą, że siostra wzięła to z "Wikingów". Nawet ich nie oglądała.

Jak się patrzy na "Małą syrenkę", to człowiek się nie dziwi, że zapoczątkowała renesans animacji. Widać tu po prostu gigantyczny skok jakościowy względem tego, co było wcześniej. Oglądając starsze animacje Disneya muszę stosować pewną taryfę ulgową, natomiast "Mała syrenka" podoba mi się bez konieczności brania poprawki na rok produkcji. Mogłaby równie dobrze wyjść dzisiaj i podobałaby mi się pewnie tak samo. Choć nie zgodzę się, że animacja wygląda, jakby film powstał ledwie kilka lat temu - gdyby tak było, to zamiast pięknej tradycyjnej animacji dostalibyśmy jakieś brzydkie CGI.

Co tam jeszcze? Piękna muzyka, wiadomo. Piosenki Urszuli nigdy akurat nie lubiłem, ale cała reszta - miodzio. A piosenkę Louisa to ty szanuj, człowieku. Jasne, że jest zapychaczem, ale jakim! To połączenie makabry i humoru zawsze mnie rozwala, jak zresztą samo to, że zaczyna się tak niewinnie, a po chwili gostek wyciąga ten ogromny tasak. "Są, lepsze są, hybki są, lepsze są... GDY MÓJ TOPÓH Z NICH KAŻDĄ TNIE!"

W ogóle humor w tym filmie naprawdę działa. Świetny jest znerwicowany Sebastian, zwłaszcza w tej scenie jak próbuje wziąć się w garść przed wejściem do sali tronowej, a potem staje przed tronem i wyrzuca z siebie piskliwym głosikiem: "Tak?". Albo ta scena, jak Ariel wykorzystuje wiedzę, którą przekazał jej Blagier odnośnie widelca i fajki... to jest wichajstra i fajgotu, chciałem rzec.

Film jest też ujmująco romantyczny. Zresztą wszystkie trzy wspomniane filmy Muskera i Clementsa z czasów disnejowskiego renesansu mają w sobie tyle romantyzmu, że nie starcza skali (choćby lot na dywanie Ala i Dżasminy, czy cała scena z wagarami Herkulesa i Meg). To sprawia, że Ariel i Erykowi chce się kibicować - widzowi po prostu zależy, żeby byli razem.

Tak że jeśli chodzi o "Małą syrenkę", w ogóle nie mam się czego uczepić. Co najwyżej jednego błędu w animacji, który już za dziecka mnie raził. Jedna z muren ruchem ogona podsyła Arielce fragment rozwalonego przez Trytona posągu. Ariel wpatruje się w uwiecznioną w kamieniu twarz Eryka i to ją przekonuje, by skorzystać z oferty podejrzanych muren. Ale jakim cudem twarz posągu zachowała się w całości? W scenie, gdy Tryton niszczy posąg, wyraźnie widać, że cały rozpadł się na drobne kawałeczki, łącznie z twarzą.

............................
O "Powrocie do morza" im mniej powiemy, tym lepiej. Oczywiście disnejowskie sequele z definicji są marne (chyba tylko "Kopciuszek 3" wyszedł fajnie, a "Król Lew II" przynajmniej ma świetne piosenki), ale w przypadku sequela "Małej syrenki" jest wyjątkowo nędznie, bo to filmidło jest nie tylko złe, ale boleśnie leniwe. Po prostu wzięli historię z oryginału i odwrócili w drugą stronę. Córka Ariel przeżywa to, co jej matka, tylko że pragnie żyć w morzu, a nie na lądzie. No i daje się zmanipulować chudszej kopii Urszuli. Wszystko idzie jak po sznurku, nie ma żadnych zaskoczeń. Nic się w tym filmie nie udało. No, ewentualnie piosenki nie są dla mnie najgorsze, a nawet zaryzykuję wyznanie, że jedna z nich mi się podoba. Siara, wiem.

Naśmiewanie się z królewny, o którym wspominasz, to coś, co od początku mi nie grało. Jak ludzie mogą tak otwarcie wyśmiewać dziewczynę z rodziny panującej? Nie mają instynktu samozachowawczego? Wygląda to tak, jakby w tamtym okresie bohater dowolnej animacji Disneya po prostu musiał obowiązkowo być nie pasującym do społeczeństwa, wyśmiewanym przegrywem, i twórcy nie patrzyli nawet, czy to w konkretnym przypadku ma sens.

...........................

"Czemu kilkuletnia Ariel ma przepaskę na biuście?" Ano tak się jakoś porobiło, że to nie cycki jako całość, ale konkretnie damskie sutki uznawane są za niecenzuralne. Gdyby tak nie było, to te kobiety, co są płaskie jak deski (wszak nie brakuje takich) mogłyby chodzić latem po mieście topless i nikogo by to nie gorszyło. A skoro nawet u płaskich niewiast jest to, według społecznych norm, niedopuszczalne, to i u małych dziewczynek musi takie być, idąc tym tokiem rozumowania. To w sumie obnaża cały bezsens tego, że inaczej traktuje się rozebranych do pasa facetów, a inaczej kobiety - bo okazuje się, że to nie damskie piersi jako całość uznawane są za nieprzyzwoite, ale tylko ten ich konkretny kawałek, który faceci też mają. Logiki za grosz. Nie dziwię się, że feministki chcą zniesienia tej różnicy - to w sumie chyba jedyny postulat dzisiejszego feminizmu, który wydaje mi się sensowny :)

Ale zagadałem się o tych cyckach, a miałem pisać o "Dzieciństwie Ariel". No więc film jest totalnie bez sensu. Raz, że sięga po oklepany bajkowy schemat, że król ma uraz i zakazuje czegoś w całym swoim królestwie. Znowu ta ograna historia? O matko! A dwa, że to się nijak nie zgrywa z oryginalnym filmem. Bo oryginalny film pokazywał, że Ariel ma w sumie gdzieś śpiewanie i muzykę. Nie przypływa na próby, urywa się z koncertu. To jej po prostu nie kręci. Jej konikiem jest świat ludzi, a nie jakieś nudne śpiewanie, do którego ją przymuszają.

No i właśnie, mam teraz uwierzyć, że to ta sama dziewczyna, która ledwie parę lat wcześniej ryzykowała życie, by przywrócić królestwu muzykę? Ta sama, która była muzyką wręcz zafascynowana? Zgrzyta to strasznie, w ogóle zdaje się nie przystawać do tego, co było w oryginale.

Jeśli za coś lubię ten film (nie jakoś bardzo, ale tak trochę), to w sumie są to dwie rzeczy - animacja (która jest w zasadzie na poziomie kinowym) i siostry Ariel. To pierwszy raz, kiedy rodzeństwo naszej bohaterki zostaje nam przybliżone. Bo nawet serial koncentrował się na jej relacjach z ojcem, a reszta rodziny była niemal zupełnie olana. Był jeden odcinek (kojarzę, bo miałem nagrany na kasecie), w którym Alana grała większą rolę, ale poza tym przez resztę serialu siostry Ariel pojawiały się bardzo rzadko i głównie jako zołzy. W "Dzieciństwie Ariel" wreszcie jest ich więcej, no i, moim zdaniem, wypadają naprawdę sympatycznie.

Aha, jeśli ktoś się zastanawiał, jak wyglądała matka córek Trytona, skoro córki się tak bardzo różnią (wyglądają, jakby każda była z innej matki), to film udziela nieciekawej, nudnej odpowiedzi - wyglądała po prostu jak Ariel. Można się rozejść.
Życie to nie tylko filmy, więc prowadzę sobie blog o książkach:
https://mowisietrudno.blogspot.com

Odpowiedz
(18-06-2021, 12:20)al_jarid napisał(a): OGPUEE, piszesz o "Małej syrence" akurat teraz, jak miałem zrobić sobie powtórkę.

Akurat od jakiegoś czasu myślę, by przemóc się i obejrzeć te ostatnie live action remake'i Disneya i przy tej okazji przypomnieć/nadrobić ich oryginały. Głównie, by jechać to co remake'i spaprały lub obalić mity progresów dot. pierwotnych animacji ;). Koniecznie w oryginale, czyli w języku angielskim. I Mała syrenka (i jej sequele przy okazji) w wersji anglojęzycznej wpadła przy okazji, bo też się jej często ostatnio obrywa. A i także chciałem zrobić porównanie z pierwotną baśnią Andersena jak niedawno to zrobiłem z ekranizacjami Kubusia Puchatkaamerykańską i radziecką.

Odpowiedz
Wrzucam jako ciekawostkę.

Paweł Tucholski, który w 1994 roku zdubbingował Simbę w Królu Lwie, wystąpił w Twoja twarz brzmi znajomo jako Elton John wykonując Can't You Feel the Love Tonight:

Odpowiedz
Nowa Śnieżka.
Cóż za niespodzianka. Pół kolorowa.

[Obrazek: a4dce103-1633-4ff6-af8e-bdabc94ce67d_alt...ault_0.jpg]
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz
Latynosi są biali :). I jej stary ma polskie pochodzenie, więc to Niemcy powinni się burzyć ;).

Zresztą to nieważne, bo film będzie do kitu. Szczególnie, że z disneyowskiej Śnieżki dałoby się zrobić przyzwoity live-action wykorzystując potencjał z oryginału bez wpieprzania Stronk Women, diversity i wciskania kłamliwej propagandy o oryginale. A wiemy, że się tak nie stanie.

Odpowiedz
(23-06-2021, 22:30)OGPUEE napisał(a): Latynosi są biali :). I jej stary ma polskie pochodzenie, więc to Niemcy powinni się burzyć ;).

Her father is of three quarters Polish descent xD
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
(23-06-2021, 22:30)OGPUEE napisał(a): Latynosi są biali :). I jej stary ma polskie pochodzenie, więc to Niemcy powinni się burzyć ;).


Ale ona wygląda jak Latynoska a nie Polka.
welcome to prime time bitch!

Kenner, just in case we get killed, I wanted to tell you, you have the biggest dick I've ever seen on a man.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Seriale Disneya OGPUEE 187 38,977 10-02-2024, 14:39
Ostatni post: OGPUEE
  Filmy Dona Blutha OGPUEE 17 5,574 25-12-2023, 17:47
Ostatni post: OGPUEE
  Luca (2021) - animacja Pixara Pelivaron 2 1,489 08-07-2021, 15:13
Ostatni post: yacajackowski
  UP czyli kolejne niesamowite dzieło PIXARA? Danus 77 20,390 19-02-2021, 16:07
Ostatni post: Kryst_007
  Krótkometrażówki Pixara! Maik 5 3,904 11-05-2019, 14:02
Ostatni post: Pehov
  The Good Dinosaur (2015) - Dinuś od Pixara Lawrence 22 10,755 30-07-2016, 11:54
Ostatni post: Mierzwiak
  Filmy Suzie Templeton Negrin 2 2,774 27-02-2008, 15:16
Ostatni post: Mefisto



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości