House of Cards (2013)
#1
[Obrazek: house-of-cards-poster.jpg]

Po dwóch odcinkach House of Cards - serial jest fantastyczny. Każdy kto był smutny anulowaniem Bossa nie powinien się przejmować. Mamy oto serial który wątki tam podejmowane dość niedbale i wykonane podobnie, przemienia w coś bardziej emocjonującego od niektórych dzieł Finchera.
Niesamowite zdjęcia, to chyba jeden z najładniej nakręconych seriali, a na pewno tych obecnie lecących.
Cała obsada jest świetna, ale mi najbardziej do gustu przypadł Corey Stoll (na początku nie skojarzyłem że to Hemingway z Midnight in Paris) - on dostał chyba najciekawszy wątek, ale może to tylko moja słabość do alkoholików i narkomanów przemawia za takim przekonaniem. Plus Kate Mara - wreszcie nie irytuje.

"Can a corporate sellout roll a joint like this?"

No właśnie, dialogi - pierwsza klasa, nic zbędnego, bez chamskiej ekspozycji - jeśli ona jest potrzebna wykonuje ją Spacey, łamiąc czwartą ścianę na co wiele osób narzekało, jednak ja nie.
Właśnie te momenty to te w których Underwood mówi najciekawsze rzeczy, a już na pewno najfajniej dobiera słowa.

"I love that woman. I love her more than sharks love blood".
Już pierwsza scena ładnie wprowadza nas w klimat w jakim utrzymana będzie opowieść i z jakim człowiekiem mamy do czynienia.
Jestem zachwycony, lecę dalej.

[Obrazek: 250px-HouseofCardsposter.jpg]

Odpowiedz
#2
Ja jestem na razie po 3 odcinkach (dzisiaj pewnie przynajmniej 2 kolejne) i na razie też jestem bardzo zadowolony. Spacey gra mniej więcej to co zawsze, ale tym razem nie mam problemów z tym, że się powtarza, bo "typowy Spacey" bardzo dobrze wpasowuje się w postać Underoowda.
Jedyne czego mógłbym się na siłę przyczepić to fakt, że po fajnym wprowadzeniu i zarysowaniu historii, tempo trochę siadło (w dużej mierze przez dosyć słaby wątek wyjazdu w rodzinne strony) i tym samym zabrakło trochę emocji. Domyślam się, że z każdym kolejnym odcinkiem intryga będzie się zacieśniać, ale jeśli czwarty odcinek nie przyniesie mocniejszego akcentu to zacznę się trochę niecierpliwić.

Swoją drogą, widział ktoś brytyjski oryginał?


Odpowiedz
#3
Jestem po 8 odcinkach i jednak rozczarowanie. Niby wszystko jest na miejscu, realizacja super, Kevin w swoim żywiole, ale fabularnie jest słabo. Liczyłem na pełne zwrotów akcji i emocji pokazanie politycznej gry. A na razie dostałem historię nie aż tak bezwzględnego polityka, który prowadzi dosyć proste i mało angażujące gierki. W dodatku wszystko przychodzi mu dosyć łatwo. Zakulisowe gry i godzenie interesów różnych grup było sto razy lepiej i chyba bardziej realistycznie ukazane choćby w West Wing a był to z założenia bardziej rozrywkowy serial niż stwarzający pozory cynicznej opowieści o bezwzględnej walce na szczytach władzy House of Cards. Nie czuć powagi wydarzeń, złożoności problemów i realnych konfliktów. Serial za bardzo skupia się na wątkach obyczajowych, które są mało oryginalne i po prostu nudne (otwarcie biblioteki, wspominany już wypad do rodzinnych stron, problemy osobiste Russo plus konflikt z stoczniowcami). Słabo.
Mimo wszystko ogląda się to dosyć bezboleśnie. Trafiają się fajne teksty, chociaż nie ma ich za wiele i są gorsze niż u Sorkina. Słabo. Chyba spróbuję oryginału od BBC, który jest podobno świetny. Ciekawe czy Amerykanie spieprzyli, czy po prostu nie jest to wcale taka super historia.


Odpowiedz
#4
Obejrzałem pierwszy odcinek i jestem zaintrygowany - założenia fabularne proste jak budowa cepa(Spacey nie dostaje od prezydenta obiecanej posady, jest wkurwiony i zaczyna knuć), ale dające nieograniczone możliwości, więc może być dobrze. Aktorsko oczywiście super, rola Underwooda zajebiście pasuje do Spaceya, wszystko jest po prostu ok, nawet łamanie czwartej ściany przez Underwooda mi się podoba, powiem więcej - wyczekiwałem na momenty kiedy znowu zacznie gadać do kamery :)

Odpowiedz
#5
Również po pierwszym odcinku i jestem pod dużym wrażeniem! Najlepszy pilot od czasu "Homeland".

Świetnie wyreżyserowane, nakręcone, napisane i zagrane. Jeśli to będzie tak dobre przez cały sezon, to mamy serial na poziomie perełek HBO sprzed lat.

Jedyny zgrzytem jest dla mnie fakt, że na miejscu Kate Mary wolałbym Rooney Marę :P

Odpowiedz
#6
Ja skończyłem całość kilka dni temu i niestety podtrzymuję swoją opinię. Dobra rzecz, momentami bardzo dobra, znakomicie zrealizowana i zagrana ale bez rewelacji, zmarnowany potencjał. Co prawda pod koniec zrobiło się trochę bardziej emocjonująco (chociaż z tego co pamiętam ze 100% zaangażowaniem i ciekawością oglądałem jedynie ostatni odcinek), ale jako całość House of Cards zawodzi fabularnie. Akcja toczy się za wolno, jak już przyspiesza, nie zawsze jest wystarczająco emocjonująco i przekonująco. Wątki pobocze są nudne i poświęcono im zbyt dużo czasu ekranowego. Mam tu na myśli, szczególnie działalność żony Underwooda i jej romans. Nie było aż tyle punktów wspólnych między jej pracą a spiskiem Underwooda, żeby poświęcać aż tyle czasu jej sprawom.
7/10


Z ciekawości obejrzałem pierwszą część oryginalnej trylogii. Technicznie wiadomo, przesiadka z współczesnej wysokobudżetowej produkcji nadzorowanej przez Finchera na miniserial BBC z roku 1990 może być dla niektórych bolesna. Jednak fabularnie jest chyba jednak dużo lepiej. Nie bez znaczenie jest pewnie ilość odcinków - zamiast 13, tylko 4. Fabuła skupia się wyłącznie na głównym wątku. Intryga jest ciekawsza i bardziej wiarygodna. Różnice fabularne pomiędzy wersjami są na tyle duże, że wcześniejsze obejrzenie wersji amerykańskiej w żadnym stopniu nie popsuło mi oglądania wersji brytyjskiej. Podobne motywy wykorzystano w inny sposób i w innych momentach. Z minusów - słabiej niż w wersji od Netflix umotywowano konieczność wciągnięcia w grę dziennikarki a poza tym
Romans jeszcze starszego polityka z chyba młodszą dziennikarką jest równie niewiarygodny co w wersji z US&A. Chociaż na plus mógłbym zapisać pewien dosyć odważny aspekt ich relacji.
8/10


Odpowiedz
#7
Pilot bardzo dobry. Polityczne gierki to nie jest temat, który mnie zwykle jara, ale tutaj dałem się wciągnąć od początku i jestem cholernie ciekaw dalszego ciągu.

Z minusów: monologi Spaceya wprost do kamery. Nie dało się zrobić normalnej narracji z offu?

Odpowiedz
#8
Moim zdaniem taka a nie inna narracja w "House of Cards" to niezły pomysł, bo narracja z offu zawsze niesie ryzyko łopatologii i opisywania dokładnie tego, co dzieje się na ekranie. Słowem - zazwyczaj jest zbędna. Serial ten niby to robi, ale właśnie w taki w miarę sprytny sposób - z pewnością sprytniejszy niż w większości tego typu przypadków. Tylko, że czasem już przeginają, bo Spacey chyba jednak nie musi zerkać w stronę kamery dosłownie co pięć sekund.

Aktualnie jestem po 7 odcinkach, pierwsze dwa świetne, później zauważalnie gorzej, ale żaden z wypełniaczy nie osiąga jakiegoś szczególnie słabującego poziomu, więc specjalnie nie narzekam. Z początku cholernie podobało mi się to, że nie dało się żadnego z bohaterów upchnąć w ramy pozytywnej postaci. Najważniejsze są cele, często bez względu na sposób ich osiągnięcia - później niestety wygląda to różnie, ale granica hollywoodzkiej bajeczki na dobranoc wciąż nie została przekroczona. Generalnie widać, że piszą to zdolni ludzie, ale chyba jednak brakuje im trochę jaj, może w drugim sezonie się rozkręcą.

Odpowiedz
#9
Łyknąłem całość rozłożoną na trzy wieczory, bardzo przyjemnie oglądało się Kevina Spacey w roli takiego skurwiela. Czekam na drugi sezon, mam nadzieję, że bez przeszkód się pojawi...


Odpowiedz
#10
(21-02-2013, 18:15)sz napisał(a): Łyknąłem całość rozłożoną na trzy wieczory, bardzo przyjemnie oglądało się Kevina Spacey w roli takiego skurwiela. Czekam na drugi sezon, mam nadzieję, że bez przeszkód się pojawi...

Biorąc pod uwagę gorące przyjęcie nie powinno być żadnych przeszkód.
Mój genialny gust filmowy - http://www.filmtied.com/user/czort

Odpowiedz
#11
Netflix od razu wyłożył 100 baniek na dwa sezony.

Odpowiedz
#12
Patrząc na powyższe opinie można zauważyć następującą prawidłowość: zaintrygowanie po pilocie i lekki opad zachwytu wraz z kolejnymi odcinkami. Mnie natomiast nie porwał już sam pilot i szczerze mówiąc nie widzę w tym serialu jakiegoś kult faktoru. Sporo do życzenia pozostawia fabuła: wygląda na to, że w Waszyngtonie funkcjonuje tylko jeden gracz, a rząd to grupa dających się łatwo zwodzić debili z pierwszej klasy politycznej szkółki. Swoją drogą, główny bohater, nie dość że przebiegły, to jeszcze niezły szczęściarz, m.in. w samą porę ofiaruje mu się usilnie próbująca się wybić dziennikarka. No cóż, po Bossie czy pozycjach Davida Simona można jednak oczekiwać więcej od dramatów politycznych. Na plus póki co Spacey i efektowne teksty jego bohatera.

Odpowiedz
#13
Kapitalny serial. Nie czaje tego narzekania na to, że zwalnia po pilocie czy drugim odcinku, czy kurcze pieczone wie którym, ja nieprzerwanie z fascynacją oglądałem to cały czas (znudziły mnie lekko może dwa odcinki, ten z biblioteką imienia Francisa i tam, gdzie Claire wyjeżdża). Zgodzę się, że wątek działalności pani Underwood mógł spokojnie być trochę okrojony, a sam serial zyskałby, gdyby skrócić go do 10-11 odcinków. Mimo to to świetna rzecz, bardzo dobrze napisana i sprawnie poprowadzona. Do tego równie ładnych zdjęć w serialu dawno nie widziałem. Czuć Finchera, nawet gdy reżyseruje Joel Schumacher. I to dobrze.

Nota bene, podoba mi się, że główny bohater - manipulatywny fałszywy sukinsyn to demokrata. Dziwne, że nikt tam nie stęknął i nie kazał z niego zrobić republikanina. ;)

(23-02-2013, 10:21)Jakuzzi napisał(a): Sporo do życzenia pozostawia fabuła: wygląda na to, że w Waszyngtonie funkcjonuje tylko jeden gracz, a rząd to grupa dających się łatwo zwodzić debili z pierwszej klasy politycznej szkółki.
No jeżeli oglądałeś pierwszy odcinek to nic dziwnego, że masz takie wrażenie. Underwood to cholernie inteligentny manipulator, i to jest w nim interesujące, pomimo że to zimny drań. Przez większość serialu trzyma wszystko w łapskach, ale potem widać, że nie wszystko idzie po jego myśli i oprócz tego, że ktoś go obserwuje i ktoś chce go udupić, to sam Francis będzie musiał pobrudzić łapki. Książkowy oryginał, z tego co wiem, jest rozpisany na trzy tytuły i kończąc pierwszą serię łatwo można przewidzieć, jak to mniej więcej zarysowuje przyszłość bohatera. Poza tym, Frank to nie świeżak, a do tego bawi się przez większość czasu w swojej własnej piaskownicy, w niej buduje swoje twierdze, więc nie ma wielkiego przeciwnika.

Cytat:Swoją drogą, główny bohater, nie dość że przebiegły, to jeszcze niezły szczęściarz, m.in. w samą porę ofiaruje mu się usilnie próbująca się wybić dziennikarka.
Toć to zawiązanie akcji jest. Abstrahując już od tego, że w kontekście całego serialu można się zastanawiać czy na pewno jest to szczęście.


(19-02-2013, 04:53)Albertino napisał(a): Moim zdaniem taka a nie inna narracja w "House of Cards" to niezły pomysł, bo narracja z offu zawsze niesie ryzyko łopatologii i opisywania dokładnie tego, co dzieje się na ekranie. Słowem - zazwyczaj jest zbędna. Serial ten niby to robi, ale właśnie w taki w miarę sprytny sposób - z pewnością sprytniejszy niż w większości tego typu przypadków. Tylko, że czasem już przeginają, bo Spacey chyba jednak nie musi zerkać w stronę kamery dosłownie co pięć sekund.
Monologi do kamery spoko. Przypominają mi o Deadwood i monologach Ala do dziwek, ogolnie wieją trochę monologami scenicznymi, teatralnymi u Szekspira na przykład. Ale to nie wada, bo są naprawdę dobre i zupelnie mi nie przeszkadzaja. A czasem, gdy Kevin zerka w kamere to jest zabieg humorystyczny, często w stylu: "No co, nie mowilem?". Co pomaga polubić Underwooda - bo choć to kombinator potworny to trudno nie docenić jego zdolności manipulacji i czaru.

Cytat:Z początku cholernie podobało mi się to, że nie dało się żadnego z bohaterów upchnąć w ramy pozytywnej postaci. Najważniejsze są cele, często bez względu na sposób ich osiągnięcia - później niestety wygląda to różnie, ale granica hollywoodzkiej bajeczki na dobranoc wciąż nie została przekroczona.
No ja po obejrzeniu całości dalej nie potrafie znaleźć jednoznacznie pozytywnej postaci. Claire i Russo są dość pozytywni, choć to nie jest dla nich właściwie określenie. Są po prostu bardziej ludzcy. Zwłaszcza z Russo łatwo sympatyzować i nie tylko dlatego, że to Ernest Hemingway.


(14-02-2013, 22:27)PropJoe napisał(a): Wątki pobocze są nudne i poświęcono im zbyt dużo czasu ekranowego. Mam tu na myśli, szczególnie działalność żony Underwooda i jej romans. Nie było aż tyle punktów wspólnych między jej pracą a spiskiem Underwooda, żeby poświęcać aż tyle czasu jej sprawom.
Poniekąd się zgodzę, jak już napisałem wyżej, ale nie do końca. Underwood to super-manipulator. Świetnie zna się na ludziach, swoim fachu, na czytaniu ich i tak dalej. Jest to może nawet trochę przesadzone, jak dobrze sobie radzi (ale znowu koniec pierwszej serii sugeruje, że nie obędzie się bez problemów, bo wyhodował sobie bystrego przeciwnika, który może przejrzeć jego karty). W każdym razie ten cały wątek obyczajowy - tego surowego, zimnego, czasem niemal pretekstowego małżeństwa uziemia całą postać Underwooda - prywatnie gościa, który nie lubi ćwiczyć, siada na kanapie i pocina na Plejstejszyn i ma chłodne stosunki z kochaną małżonką. Bo niby sie kochają, ale wszyscy wiemy, że nie jest to normalna miłość.

Ta cała otoczka pokazuje, co w swoim życiu Francis musiał poświęcić by stać się tym przebiegłym socjopatą, który manipuluje Waszyngtonem. Musiał poświęcić prawdziwe uczucie (nie tylko to do żony, jak sugeruje odcinek z Biblioteką) na rzecz zmrożonej inteligencji, racjonalizmu. :) To sprawia, że to gość, w którego można uwierzyć. Jest genialny w swojej branży, ale prywatnie, choć nie tragiczny, to wyraźnie z poważnymi problemami. I błyskotliwością w swojej karierze poświęca resztki uczuć żony i jej własnych ambicji. Nie jest to jakoś szczególnie super oryginalne, ale szekspirowskie i wiarygodne, bardzo dobrze tutaj pasuje i nadaje wymiaru działaniom głównego bohatera.

Cytat:Romans jeszcze starszego polityka z chyba młodszą dziennikarką jest równie niewiarygodny co w wersji z US&A.
Nie czaje. Co w nim niewiarygodnego? Młode dziewczyny nie lecą na dojrzałych mężczyzn u władzy? Zwłaszcza takie z kompleksem tatusia?


(03-02-2013, 17:17)Snuffer napisał(a): Plus Kate Mara - wreszcie nie irytuje.
Kate Mara jest słodka. I ruda. Wiec na plus. W ogole nie ogarnialem, ze to siostra Rooney Mary, dopiero ogladajac HoC to do mnie dotarło. Zwłaszcza, ze glosy maja podobne. :)


Odpowiedz
#14
(25-02-2013, 20:58)Crov napisał(a): Toć to zawiązanie akcji jest.

Dzięki, mój filmowy papo. ;) Chodzi mi o to, jak to zawiązanie jest pokazane: w jednej chwili kręci się po redakcji jak podręcznikowy żółtodziób z przerostem ambicji, w drugiej negocjuje z Underwoodem, który akurat postanowił zainicjować gabinetową intrygę.
Ale to tylko pomniejszy czep, więc nie polemizujmy o nim zbyt długo. ;)

(25-02-2013, 20:58)Crov napisał(a): Kate Mara jest słodka. I ruda. Wiec na plus. W ogole nie ogarnialem, ze to siostra Rooney Mary, dopiero ogladajac HoC to do mnie dotarło.

Niewątpliwie Rooney zaanonsowała Kate Fincherowi. Ciekawe swoją drogą która z sióstr będzie miała lepszą karierę. Na razie Rooney na przedzie.


Odpowiedz
#15
(26-02-2013, 18:07)Jakuzzi napisał(a): Dzięki, mój filmowy papo. ;) Chodzi mi o to, jak to zawiązanie jest pokazane: w jednej chwili kręci się po redakcji jak podręcznikowy żółtodziób z przerostem ambicji, w drugiej negocjuje z Underwoodem, który akurat postanowił zainicjować gabinetową intrygę.
OK, ale wlasnie dlatego, ze to jest zawiazanie akcji nie widze powodu, by na to zwracac szczegolna uwage. Nazywasz bohatera szczesciarzem i zwracasz na to uwage. A ja Tobie mowie, ze to tylko tyle. :) McClane odwiedza żonę akurat w momencie, gdy atakuja go terrorysci, ale nie nazwalbym go pechowcem, bo w koncu rozpieprza ich po scianach i przezywa. :) Luck, same as shit, happens.

Cytat:Niewątpliwie Rooney zaanonsowała Kate Fincherowi. Ciekawe swoją drogą która z sióstr będzie miała lepszą karierę. Na razie Rooney na przedzie.
Mają bardzo inne kariery poki co. Kate już od dawna widać na ekranach filmowych i telewizyjnych - sukcesywnie buduje sobie nazwisko. Rooney pojawila się niemal znikąd u Finchera jedną małą rolą (ale ważną) i jedną znakomitą - miala mocne wejscie. Sugerując się ich stażem, prędzej pomyślałbym, że Rooney poznała Finchera przez Kate.


Odpowiedz
#16
Ale już tylko tą jedną znakomitą rolą Rooney wyprzedza karierę Kate, składającą się praktycznie z samych drugich i trzecich planów w przeważnie drugorzędnych filmach lub serialach, bez chociażby jednej odznaczającej się roli. Tak naprawdę dopiero dzięki HoC będzie miała okazję trochę nadgonić siostrę.

Odpowiedz
#17
(25-02-2013, 20:58)Crov napisał(a): W każdym razie ten cały wątek obyczajowy - tego surowego, zimnego, czasem niemal pretekstowego małżeństwa uziemia całą postać Underwooda - prywatnie gościa, który nie lubi ćwiczyć, siada na kanapie i pocina na Plejstejszyn i ma chłodne stosunki z kochaną małżonką. Bo niby sie kochają, ale wszyscy wiemy, że nie jest to normalna miłość.

Ta cała otoczka pokazuje, co w swoim życiu Francis musiał poświęcić by stać się tym przebiegłym socjopatą, który manipuluje Waszyngtonem. Musiał poświęcić prawdziwe uczucie (nie tylko to do żony, jak sugeruje odcinek z Biblioteką) na rzecz zmrożonej inteligencji, racjonalizmu. :) To sprawia, że to gość, w którego można uwierzyć. Jest genialny w swojej branży, ale prywatnie, choć nie tragiczny, to wyraźnie z poważnymi problemami. I błyskotliwością w swojej karierze poświęca resztki uczuć żony i jej własnych ambicji. Nie jest to jakoś szczególnie super oryginalne, ale szekspirowskie i wiarygodne, bardzo dobrze tutaj pasuje i nadaje wymiaru działaniom głównego bohatera.

Co do relacji z żoną to prawie w pełni się zgadzam. To jest jeden z lepszych elementów całego House of Cards. To jak razem kombinują, są bardziej partnerami w zbrodni niż parą, spotkania przy fajce i planowanie kolejnych ruchów, podejście do wierności itd. Wszystko super. Nie jestem tylko pewien, czy Underwood musiał poświęcać "normalne" relacje dla kariery. Gdyby miał bardziej typowe relacje z żoną, nadal mógłby przecież być skutecznym politykiem. Jego kariera chyba by nie ucierpiała, gdyby mieli dzieci. Jego po prostu dzieciaki wkurwiają a taka a nie inna relacja z żoną jest tylko skutkiem ubocznym ich charakterów i ambicji a nie koniecznością.
Ale to szczegół, co innego miałem na myśli. Po prostu wątki Claire związane z jej działalnością w fundacji są strasznie nudne. Poza tym, niby zna ludzi, ma wpływ na kilku szeregowych polityków, ale poza tym niewiele robi. Może ciekawiej by było, gdyby miała realny wpływ na kogoś na wysokim stanowisku, albo wskoczyła do łóżka jakiemuś politykowi. Może te wątki jeszcze powrócą, ale gdyby wyciąć fragmenty z tą aktywistką w ciąży albo zwalnianie pracowników nic by się nie stało. Dla mnie to nudne wątki pokazujące jedynie, że Underwoodowie są siebie warci. Można by to pokazać ciekawiej jednocześnie bardziej zazębiając ich historie.

Cytat:Nie czaje. Co w nim niewiarygodnego? Młode dziewczyny nie lecą na dojrzałych mężczyzn u władzy? Zwłaszcza takie z kompleksem tatusia?
Pewnie lecą. Nie chodzi mi o sam motyw, tylko sposób, w jaki został pokazany. Zero chemii między bohaterami. Może kwestia doboru aktorów. Plus on ma w domu niezłego MILFa. Nie przekonali mnie po prostu. Ale w brytyjskiej wersji jest chyba jeszcze gorzej, więc się nie czepiam.


A jeszcze co do samej fabuły to podtrzymuję zdanie, że Underwoodowi wszystko przychodzi zbyt łatwo. Inteligencja inteligencją, ale niektóre akcje wyglądają jakby miał IQ dwa razy wyższe niż cała reszta razem wzięta. Plus prezydent i ta sekretarz stanu łykają każde jego słowo. Z ustawą o edukacji się nie udało? Sorry, nieprzewidziane kłopoty, zajmę się tym, zaufajcie mi. Ok, działaj. Strajk? No sorry tak wyszło, ale rozdam im jedzenie z bankietu. Prezydent nie ma sztabu doradców, którym by ufał bardziej niż gościowi, któremu obiecał nominacje i słowa nie dotrzymał? Serio? Poza tym kumplem?
Sorry za uproszczenia, ale nie pamiętam szczegółów. Proszę tego nie wykorzystywać przeciwko mnie. Końcówka rzeczywiście spoko i trochę się zaczyna sypać wszystko, ale mnie nie przekonuje to co się działo wcześniej.
Tak, czy inaczej, serial ma sporo bardzo mocnych punktów i czekam na 2 sezon.


Odpowiedz
#18
(26-02-2013, 20:16)PropJoe napisał(a): Co do relacji z żoną to prawie w pełni się zgadzam. To jest jeden z lepszych elementów całego House of Cards. To jak razem kombinują, są bardziej partnerami w zbrodni niż parą, spotkania przy fajce i planowanie kolejnych ruchów, podejście do wierności itd. Wszystko super. Nie jestem tylko pewien, czy Underwood musiał poświęcać "normalne" relacje dla kariery. Gdyby miał bardziej typowe relacje z żoną, nadal mógłby przecież być skutecznym politykiem. Jego kariera chyba by nie ucierpiała, gdyby mieli dzieci. Jego po prostu dzieciaki wkurwiają a taka a nie inna relacja z żoną jest tylko skutkiem ubocznym ich charakterów i ambicji a nie koniecznością.
Znaczy, ja moze sprostuje, bo moze nie do konca jasno to powiedzialem. To nie tak, ze on to umyslnie poswiecil czy cos. Poniekąd tak, ale chodzi o to, ze Underwood poświęcił w pewien sposob (moze nie umyslnie, tak sie stalo w jego zyciu, ze to poswiecil) swoje czlowieczenstwo, by stac sie tym super-manipulatorem i socjopatą. Coś jak Hannibal Lecter czy nawet Dexter.

Cytat:Ale to szczegół, co innego miałem na myśli. Po prostu wątki Claire związane z jej działalnością w fundacji są strasznie nudne.
Wiem, zgadzam się. Aczkolwiek rozumiem dlaczego jest to tak zarysowane. To rodzi konflikt między Underwoodami i podminowuje ich relacje, a także plany Franka. Np. co Claire będzie musiała zrobić by uporać się ze sprawą sądową? Zobaczymy.

Cytat:Pewnie lecą. Nie chodzi mi o sam motyw, tylko sposób, w jaki został pokazany. Zero chemii między bohaterami.
Ale chemia tu nie jest tak ważne. W tym związku nie chodzi o miłość. W tym związku chodzi o włądzę. To jara Franka, to pociąga Zoe. Co zresztą widać potem, gdy jest uwypuklone, bo zmieniają się ich relacje.

Cytat:Sorry za uproszczenia, ale nie pamiętam szczegółów.
Masz trochę racji. Aczkolwiek dla mnie to właśnie wypadkowa tego, że Frank tak naprawdę nie robi niczego niesamowitego. Cały czas bawi się w swojej piaskownicy, swoimi zabawkami (nawet Spinella to jego kumpel, który się obraził). Nie licząc Kerna to nie wychodzi na czyjeś pole, by wbić gola. Po prostu buduje sobie śliczną trampolinę. Gość ma mocną pozycję w swojej partii i miał być sekretarzem stanu, więc nie jest to dziwne, że jest efektywny. No i musi sobie ostatecznie ubrudzić ostro łapy, a gdyby był takim szczęściarzem, jak wspomniał Jakuzzi, i wszystko szło mu łatwo to nigdy nie doszedłby do moment, gdy musi to zrobic.

Cytat:Tak, czy inaczej, serial ma sporo bardzo mocnych punktów i czekam na 2 sezon.
Nie mam wątpliwości, że "dwójka" zaserwuje więcej brudnych łapsk i potknięć.


Odpowiedz
#19
Z tej mąki chleba nie będzie. Po pięciu odcinkach daję sobie spokój z serialem (chyba wystarczający zakres żeby móc przekonać się lub nie do serialu). Wiadomo, realizacyjnie jest ok (swoją drogą ciekawe, że na pierwszy rzut oka można zauważyć, które odcinki nie są Finchera - od trzeciego brak filtrów), aktorsko ok, ale fabularnie nie widzę w HoC niczego ciekawego/oryginalnego/intrygującego. Niczego, co wyróżniłoby ten serial z szeregu innych dramatów. Jeżeli ktoś zainteresowany chciałby poznać skrótową komparatystykę poziomu tego serialu według stacji, powiedziałbym, że to taki typowy solidny produkt NBC, CBS, FOX itd. Natomiast do poziomu fabuł z HBO, AMC czy Starz wyraźnie nie sięga.

Odpowiedz
#20
Końcówka drugiego odcinka i Underwood pochylający się nad bezdomnym obłąkańcem przykutym do latarni:

No one can hear you.
No one cares.
Nothing will come of this.


So tru.

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  House of Dragon (HBO, 2022- ) Snuffer 264 30,366 21-03-2024, 20:29
Ostatni post: Capt. Nascimento
  The Fall (BBC, 2013-2016) Perfik 48 13,747 14-01-2024, 12:57
Ostatni post: Gieferg
  Breaking Bad - serial (AMC, 2008-2013) i film El Camino (Netflix, 2019) Albertino 1,656 340,709 19-11-2023, 20:19
Ostatni post: Ted
  The Office (US) (NBC, 2005-2013) Mierzwiak 265 53,047 25-09-2023, 20:29
Ostatni post: marsgrey21
  Dr House Strummer 88 24,017 12-05-2023, 09:15
Ostatni post: shamar
  Peaky Blinders (BBC, 2013-) Mental 67 20,552 19-11-2022, 20:17
Ostatni post: Capt. Nascimento
  The Haunting of Hill House (2018) patyczak 123 18,949 03-08-2022, 01:19
Ostatni post: shamar
  Ray Donovan (Showtime, 2013-) Hannibal 6 2,993 22-11-2021, 20:07
Ostatni post: Trailery Srailery
  Misfits (E4, 2009-2013) Gal Anonim 71 19,120 01-10-2019, 10:14
Ostatni post: marsgrey21
  The Blacklist (NBC, 2013-) Pan_Samochodzik 5 2,790 01-10-2019, 01:51
Ostatni post: Trailery Srailery



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości