Jakoś się stało, że wcześniej przegapiłem informację na temat tego filmu. A nie powinienem. Tom Hardy w podwójnej roli! Wcieli się w bliźniaków Kray - Reginalda i Ronalda. Panowie byli sobie angielskimi dżentelmenami gangsterami, którzy w latach 50 i 60 prowadzili swoją działalność.
Więcej informacji można o nich zaczerpnąć chociażby stąd - KLIK. Tacy to byli mili panowie.
W obsadzie oprócz Tomasza między innymi Emily Browning, David Thewlis, Christopher Eccleston oraz Chazz Palminteri. Za kamerą Brian Helgeland, który odpowiadał również za scenariusz filmu. W jego CV-scenarzysty można znaleźć takie filmy jak Człowiek w ogniu, Rzeka tajemnic, Tajemnice Los Angeles czy Godzina zemsty (tutaj na dodatek reżyserował). Tak więc wygląda obiecująco (chociaż trochę crapu też zdarzyło mu się dostarczyć).
Nadzieje mam spore. Obsada, reżyser, jak i sam temat wydają się być znakomite i to musi się udać. Zdjęcia się już skończyły, premiera 18 sierpnia w UK. Czekam na pierwszy zwiastun.
Do you like being a gangster? I ta minka Tomka. Powinien dostać za tę rolę dwa Oscary i Złotą Kaczkę.
Depp sobie pewnie myślał, że będzie najlepszym gangsterem roku a tu dupa. Tomek wjeżdża z buta z podwójną rolą i zajmuje dwa najwyższe miejsca na pudle.
We don’t play finals, we win them - Sergio Ramos.
26-06-2015, 11:29 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-06-2015, 11:30 przez Pelivaron.)
Jakoś mnie zwiastun nie przekonał. Wygląda to drętwo strasznie. Ani to zabawne, ani specjalnie interesujące z powodów dramatycznych.
Hardy, przepraszam fanbojów, wypada dobrze tylko tam gdzie napina klatę i robi groźną minę ala Ice Cube, kiedy zaczyna mówić albo ma coś więcej do zagrania to wszystko wygląda zdecydowanie gorzej (przynajmniej w tych filmach, które widziałem, bo nie widziałem wszystkich), więc nie jest dla mnie żadną atrakcją.
Generalnie, to wygląda to jak jakaś słaba podróbka guya ritchiego.
For us, there is no spring. Just the wind that smells fresh before the storm.
Na RT jest już tylko 58%, ale po seansie stwierdzam, że LEGEND jest jak KASYNO pozbawione scenariusza, z potężną dosypką Guya Ritchiego. Hardy jest za to fenomenalny - lepszy jako Reggie, ale mimo to pokazuje aktorską klasę. Dałbym mu nominację do Oscara za tę robotę, ale obawiam się, że to tego typu rola, gdzie równie dobrze można napisać "autoparodia" i "aktorski geniusz". Może bardzo zaskoczyć przerysowany, caartonish styl, który, gdyby nie reżyser i aktorzy, byłoby miernie. Ba, leci sporo sucharów a Hardy jako ten opóźniony bliźniak gada jak Brando w Ojcu Chrzestnym:)) Dawno nie widziałem tak idiotycznego filmu, który pomimo braku jakiegoś dobrego zawiązania ogląda się dobrze. Początek to żywa komedia, ale im dalej las, tym bardziej czuć, że historia będzie przeskakiwać od punktu do punktu, co bardzo podkreśla narracja zza ekranu mówiąca o tym wszystkim, co w zasadzie powinno się pokazać a nie stwierdzić. Brakowało mi w tym wszystkim tylko Stathama z AGENTKI, byle tylko powiedzieć mu, żeby grał pod gangsterkę a nie komedię. Byłem w szoku, że twórcą jest ten sam koleś, który napisał L.A. CONFIDENTIAL. Ogólnie fabularnie jest słabo, ale dla Hardy'ego kuźwa warto. Cztery gwiazdki od Empire zaskakują (równie tak samo jak mieszanie w PR wysoką notę od Glamour i MTV iksde), ale nie zapominajmy, że to brytyjska prasa a film jest brytyjski tak jak cebula jest polska :P 5/10
24-09-2015, 18:27 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-09-2015, 18:28 przez Adamus Cinematix.)