The Lone Ranger (2013) reż. Gore Verbinski
Raven, mi chodziło raczej o to, że to nie jest film brutalny per se. Przemoc nigdy nie wykracza poza przygodowe, familijne ramy. A tą nieprzyjemną "ponurność" to nie wiem gdzieś ty wypatrzył, bo chyba nie w "Lone Ranger" :)
Postępować należy tak, aby niczego nie robić, a wtedy panować będzie ład.
--
Laozi

Odpowiedz
Niezły ubaw przez większą część seansu, ale mniej więcej po pojmaniu Cavendisha coś się psuje i już do końca film utyka. Problematyczna jest tu rola kobieca, która jest doklejona jakby na siłę i cały jej udział w drugiej połowie filmu zdaje się być taki z dupy wzięty. Nie wiem, tłumaczenie Cole'a wywołało reakcję z rodzaju tych sponsorowanych przez literki W, T oraz F. Końcowa akcja też trochę taka nie tego, spodziewałem się oczywiście, że będzie przegięta, ale wyszła jakaś zbytnio chaotyczna.

Mimo że tytułowy bohater trochę miejscami niedomagał to nawet nieźle grała interakcja między nim, a Tonto , na plus również Fichtner, z tym że koniec miał dość lipny. W sumie jest to całkiem przyjemny, choć niepozbawiony wad filmik, do którego z przyjemnością wrócę, na pewno lepszy od ostatniej części Piratów, ale do trylogii Verbinskiego czy Księcia Persji nawet nie było blisko.

6/10 (a przez większą część filmu myślałem, że będzie wyżej)

PS. jak będą kiedyś kręcić aktorską wersję Simpsonów, to już wiem kto powinien grać Marge.


Odpowiedz
Do Księcia Persji jest rzeczywiście daleko, bo Książę Persji to filmowa wymiocina, a Lone Ranger - super przygodówka. Obejrzałem właśnie z dvd dołączonego do Vivy. Trzeba Disneyowi przyznać, że nieważne, który jest rok - jakościowo wydania jego filmów na leciwym nośniku są zawsze najlepszymi z możliwych.

Sam film - wciąż bardzo fajny, ocena to nadal 8/10. Czasem coś nie zagra, jakiś dowcip czy dialog nie będzie miał najlepszego wyczucia czasu, no i znajdzie się parę niedogotowanych wątków czy postaci, ale ogólnie to jest czysta przygoda. Końcowa akcja w rytm Uwertury Wilhelma Tella zapewnia banan na twarzy, a wszelkie zarzuty o przegięcia zawsze można zrzucić na karb wyolbrzymiania przez opowiadającego historię Tonto.

John Carter, Lone Ranger - kurczę, Disney ma pecha i ja razem z nim, bo oba te filmy bardzo lubię i nie pogardziłbym drugimi częściami. No ale cóż - i tu i tu kampania reklamowa była fatalna, więc sami są sobie winni.

Odpowiedz
SPOILERY

Cytat:Do Księcia Persji jest rzeczywiście daleko, bo Książę Persji to filmowa wymiocina, a Lone Ranger - super przygodówka.

Chyba oglądałeś jakiegoś innego księcia niż ten, którego ja widziałem już siedem razy, a który to Książę Rangera wbija w piach pustyni i to bez większego wysiłku.

- lepiej wyważone proporcje humor/akcja
- nie ma prawie żadnych rażąco przegiętych akcji, a większość parkourowych gonitw jest naprawdę fajnie zrobiona.
- ma idealny czas trwania
- znacznie zgrabniejszy scenariusz
- zasadniczo nie ma słabszych, nudnych momentów (podczas gdy Ranger mocno przynudza mniej więcej od pojmania Cavendisha, aż do rozpoczęcia finałowej akcji)
- Dastan > John Reid, Gyllenhaal > Hammer
- sensownie wpleciona , istotna dla przebiegu akcji rola kobieca - nie przyklejona do dupy kawałkiem taśmy samoprzylepnej jak w Rangerze.
- w tejże roli Gemma, która chyba nigdzie nie wygladała lepiej, a nie jakiś paszczur wyglądający jak Marge Simpson bez swojej kultowej fryzury, który w dodatku nie wiadomo na co i po co w ogóle występuje w drugiej połowie filmu w dodatku miejscami zachowując się naprawdę dziwnie, a bad guy gdy tłumaczy o co mu z nią chodzi wyglada jakby sam nie wierzył w to co mówi i szczerze powiedziawszy trudno mu się dziwić.
- Również zły wujek jest lepszym bad guyem niż Cole (lepiej zagrany, z ciekawszą motywacją), Cavendish co prawda mógłby tu podskoczyć (gdyby nie to jak bezużyteczny okazuje się w końcówce), ale zły wujek ma dodatkowo zajebistego pomagiera (w ogóle za samych Asasynów ocena księcia idzie w górę).
- Książę nie ma prawie żadnych (patrz dalej) psujących klimat bzdetów, którymi Ranger atakuje widza regularnie (klatka na łbie Tonto, bandzior-transwestyta, przerywniki z chłopaczkiem, no i... krwiożercze króliki - co to w ogóle miało być?) - jeśli już bzdety to niech chociaż będą zabawne (jak wyścigi strusi), wtedy mozna je spokojnie łyknąć.
-... ani daremnych postaci (jak burdelmama) wsadzonych do filmu chyba tylko po to, żeby mieć dodatkowe znane nazwisko w obsadzie.

Sam fajny bo fajny, ale nie jakiś znowu rewelacyjny Tonto tego nie nadrobi.

No i kurdelek serdelek, Książę też nie będzie miał sequela :(

Cytat: obejrzałem właśnie z dvd dołączonego do Vivy.
Wstydziłbyś się ;)

Ale fakt faktem, widziałem na DVD i Księcia Persji i czwartą część Piratów i w czasach gdy inne studia wypuszczają DVD, których jakość 10 lat temu wzbudzałaby uśmiech politowania (tak Warner, do ciebie mówię), Disney trzyma poziom (z tym, że tylko pod względem jakości, bo już o dodatkach to szkoda w ogóle wspominać).

No i jeśli chodzi o przygodówki Disneya to tak Książę jak i Piraci 1-3 i John Carter po drugim seansie u mnie zyskali. Wyłamała się tylko czwarta część piratów, której po drugim seansie jeszcze obniżyłem i tak już niską ocenę. Mam nadzieję, że Ranger dołączy do większości (i pewnie tak będzie, bo obejrzałem końcową akcję jescze dwa razy i już mi się podoba :))

Odpowiedz
[Obrazek: TLR49.jpg]

Całkiem fajna komedia przygodowa. Film jest za długi i w akcjach mocno przesadzony, ale nie mogę mu wypomnieć braku fajnego humoru, dużej ilości rozrywki, dobrego wykonania technicznego, wielu odwołań do spaghetti westerów Sergio Leone i niezłej muzyki. 6/10 - niewiele to gorsze od trzeciej części Piratów. Pozytywne zaskoczenie.

Odpowiedz
Bardzo fajna, bardzo verbinski-owska, a co za tym idzie specyficzna przygodówka. Może się to wydawać niespójne, momentami zbyt mroczne, a w innych z kolei zbyt lekkie i niepoważne, ale dla każdego kto oglądał Piratów z Karaibów, zwłaszcza części 2 i 3, oraz przede wszystkim Rango (z których to filmów Lone Ranger mocno czerpie i do nich nawiązuje), nie powinna ona być niczym dziwnym ani zaskakującym.

Jeśli do czegoś miałbym się mocniej przyczepić (poza paroma naprawdę fatalnymi ujęciami z CGI i ogólnie nadużywaniem go w niektórych scenach), to do rozwiązania wątku Tonto; to fantastyczny, przy okazji najcięższy i najpoważniejszy z wątków filmu, a jednak scenarzyści nie pozwolili mu odpowiednio wybrzmieć ani satysfakcjonująco go ro związać. Trudno. No a skoro już przy Tonto jestem, to o ile trailery nie zachęcały, tak Depp mi nie przeszkadzał, co więcej, podobał mi się. Oczywiście to cały Depp, w dwóch czy trzech momentach zahaczający o Sparrowa, ale to znacznie bardziej stonowana, a przy tym interesująca rola/postać niż można by się spodziewać.

Poza tym? Obsada bez zarzutu; Hammer co prawda fajny, urodził się by nosić tę maskę i biały kapelusz, ale można było znaleźć lepszego kandydata. Scenariuszowo sporo sztampy, ale podanej w przyjemny, dający sporo frajdy sposób. Na wielki plus muzyka i niesamowite, obłędne wręcz zdjęcia.

Mocne 7/10 i całkiem miłe zaskoczenie.

PS. Koń wymiata.

PS2. What's with the mask? :)

Odpowiedz
(11-01-2014, 20:24)Mierzwiak napisał(a): z których to filmów Lone Ranger mocno czerpie i do nich nawiązuje

Chyba na odwrót :)
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
No może, ale wiesz, oryginału nie znam, a tutaj co chwila sytuacje/postaci/wątki kojarzyły mi się z Rango i Piratami.

Odpowiedz
No bo Rango i Piratów Verbinski oparł właśnie na swoich westernowych fascynacjach.
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
Ale Piraci i Rango bardziej przypominaną filmy Sergio Leone niż ten campowy serialik ;)

Odpowiedz
Bo z Leone Verbo bierze dosłowne cytaty - zresztą nawet w TLR jest ich na pęczki
Don't play with fire, play with Mefisto...
http://www.imdb.com/user/ur10533416/ratings

Odpowiedz
Za drugim seansem film Verbinskiego mocno zyskuje. Oczywiście czasami fabuła mocno nie domaga, wkurzają scenariuszowe skróty i nagromadzenie postaci, które niewiele wnoszą (HBC), ale to klawa, efektowna i klimatyczna przygodówka. Zdjęcia są genialne. Końcowa akcja jest fantastyczna.

8/10 (poprzednio 7/10)
Oświadczenie: The Wire jest najlepszym serialem jaki widziałem. Six Feet Under jest na drugim miejscu.

Odpowiedz
Też sobie strzeliłem powtórkę, oglądało się dobrze, ale powinni byli ten film skrócić o jakieś 20 minut, szczególnie część od schwytania Cavendisha do końcowej akcji, ta rzeź Komanczów sprawia, że trudno mówić o prawdziwym sukcesie głównych bohaterów, poza tym, że ukatrupili villainów. No i motyw z szukaniem miejsca "gdzie rodzi się rzeka", bo źródło rzeki znaleźć to faktycznie ciężka sprawa (mam tu na myśli moment gdy tytułowemu bohaterowi potrzebny jest do tego Tonto). Bez przewodnika ani rusz.

7/10, czyli o 1 więcej niż przy pierwszym seansie. Piraci z Karaibów 1-3 i Książę Persji poza zasięgiem.

Odpowiedz
(20-01-2014, 21:27)Gieferg napisał(a): ta rzeź Komanczów sprawia, że trudno mówić o prawdziwym sukcesie głównych bohaterów, poza tym, że ukatrupili villainów.

Z tą rzezią to i ja mam swoje dylematy. Z jednej strony plus za brutalność i tak dalej, ale z drugiej w tym samym momencie mamy komediowe wstawki z Tonto ratującym przywiązanego Lone Rangera. I jakoś mi się to gryzie, co też w pewnym sensie jest trochę bolączką tego filmu, czyli wyważenie komedii i poważnych momentów.
Np. retrospekcje ze spaleniem wioski Tonto, super, przejmujące i klimatyczne, ale próby rozładowania przemocy i przygnębienia, nie zawsze wychodzi temu filmowi na dobre.

Ale i tak mi się podobał i cieszę się, że jako jedyny się nie zraziłem i poszedłem na niego do kina, też jako nieliczny.
/www.filmmusic.pl - me recki 
#istandbydaenerys






Odpowiedz
film obejrzałem z braku laku, a wstrzymywałem się z seansem przez Deppa, a dokładnie tego, co bałem się że zaoferuje, czyli będzie kapitanem Sparrowem. I w sumie mogę powiedzieć, że pewnie wiele osób tak myślało. Na szczęście, myliłem się.

Film to totalna przygodówka, opowieść snuta z manierą bajarza, ale w sposób bardzo przyjemny. Może jest źle wyważony - miałem wrażenie, że niektóre elementy są dopięte na siłę (kobieta), zaś niektóre sceny całkowicie zbędne i wydłużają film, jednak żadne to wady na tyle poważne, aby zaburzyć odbiór.

Depp się spisał, tak samo jak Fichtner i Wilkinson. Z tym ostatnim jest taki problem, że jak tylko go ujrzałem, wiedziałem że będzie grać złego - ach, te szufladkowanie aktorów. Końcówka za bardzo przegięta, ale hej, to przecież opowieść! Chętnie wrócę do TLR, aby sprawdzić, czy za drugim razem równie mnie zabawi.

na razie 7/10

loading podpis...

Odpowiedz
(30-03-2014, 22:46)Martinipl napisał(a): Chętnie wrócę do TLR, aby sprawdzić, czy za drugim razem równie mnie zabawi.
Ja już sprawdziłem i ocena skacze na 8/10. Owszem, wciąż przydałoby się ukonkretnić pewne wątki i przyciąć to o jakieś 20 minut, ale bawiłem się lepiej niż za pierwszym razem. Bardzo fajny film.


Odpowiedz
Nie jest to wcale tak zły film jak mówili - u SchmoesKnow i Jeremy'ego albo Stuckmanna (już nie pamiętam) trafił nawet do czołówki najgorszych filmów roku. A Depp nie jest tu aż taką kalką Jacka Sparrowa.

Oczywiście większość rzeczy w tym filmie kuleje, ratuje go jednak to w jakiej konwencji został zrobiony. Czyli takiej niemal parodio-komedii a'la Rodriguez. Helena Bonham Carter z drewnianą nogą i rewolwerem w bucie, czy koń z kapeluszem wchodzący na dachy budynków a nawet... na drzewo?
Nie mówiąc o scenie jazdy konno... na pociągu.

Ogólnie rzecz biorąc bawiłem się całkiem nieźle, po części też przez głupkowaty humor albo sceny "tak głupie, że aż zabawne".

Szkoda głównej roli, bo gościu w Social Network był doskonały w roli bliźniaków, a tutaj jego postać jest dość idiotycznie napisana.

Szkoda wątku zemsty Johnny'ego Deppa na który czekałem najbardziej - został pokazany bardzo nijako.

A sam Depp... zagrał dość nijako. Ot, odrobinę poważniejszy Jack Sparrow, przy czym zgubił jeszcze trochę jego mimiki i przykrył wodoodpornym make upem.

Dam 5/10, bo film dobrze wie że jest durnowaty i wcale tego nie ukrywa. No i jest zrobiony jako komedia, a nie na poważnie.

edit: wow, przekopiowałem mojego posta o tym filmie z innego forum nawet nie patrząc na to, że pierwsze zdanie w tym temacie już kompletnie nie ma sensu. :D

Odpowiedz
Dziwny film. Za każdym obejrzeniem podoba mi się bardziej. Dodać trzeba, że już w kinie przypadł mi do gustu, a od tego czasu oglądałem go jeszcze trzy razy. Dla mnie najlepszy film Verbinskiego, ewentualnie na równi ze "Skrzynią umarlaka". Nie znam w ogóle pierwowzoru - czy to dlatego się na tym tak dobrze bawię? Czy gdyby było mi dane poznać oryginalnego "Lone Rangera", to też na wersję Verbinskiego ciskałbym gromy?

Główni bohaterowie są wyraziści, co wcale nie tak często można powiedzieć w dzisiejszych czasach o filmowych postaciach. Depp mnie nie wkurza, zresztą wątek Tonto to jeden z najmocniejszych punktów tutaj. Sam nasz główny bohater może niektórych irytować swoim oderwanym od rzeczywistości idealizmem, ale on przynajmniej jest JAKIŚ. Możemy o nim powiedzieć: "Idealista i trochę ofiara losu". A co można powiedzieć o takim Willu Turnerze? Pamiętam, że przed wizytą w kinie spodziewałem się, że Hammer i jego postać zostanie całkiem przyćmiony przez Deppa, tak jak to właśnie miało miejsce z Bloomem w "Piratach". A tu nie, John Reid nie pozwala się swojemu indiańskiemu kompanowi zepchnąć na dalszy plan.

Niekonsekwentny, jak to ludzie narzekają, ton filmu też jest czymś, co mi się... podoba. W końcu to opowieść nieco skrzywionego na umyśle starego Indiańca - nie musi być jednolita w tonie i stylu. A mi ta swoista dwojakość akurat przypadła do gustu. Podoba mi się, że to taka niby totalna szalona zgrywa, ale jednocześnie fabuła jest poważna i ma dość mroczne momenty, a całość podszyta jest smutkiem. Od pierwszych scen, gdy Dziki Zachód jest reprezentowany przez bieda-wystawę, która (sądząc z tego, że poza dzieciakiem niewiele ludzi się tam przewija) nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem, nad filmem unosi się duch takiej smutnej nostalgii za minionymi czasami wielkich westernowych przygód. Wypchany bizon i stary Indianin - niewiele więcej zostało po wspaniałościach Dzikiego Zachodu.

Moment, w którym widok dzieciaka w masce budzi w mętnym umyśle starego Tonto wspomnienie dawnego towarzysza i tamtych szalonych czasów jest po prostu... przesmutny (przynajmniej dla mnie). I cały film jest taki. Nieraz jeden, konkretny jego element potrafi być jednocześnie zabawny i smutny. Jak choćby martwy ptak na głowie Tonto. Śmieszny, gdy Indianin go karmi, albo daje Reidowi w pysk z liścia, argumentując, że to ptak się zezłościł. Ale również smutny okrutnie, gdy spojrzeć na to z punktu widzenia całej historii Tonto. Truchło dawnego ptasiego towarzysza, zabitego podczas zrównania wioski z ziemią, noszone przez Indianina jest stałym przypomnieniem tamtej tragedii i jakby wyrazem naiwnej wiary w to, że można te błędy z przeszłości naprawić ( "Ptak nie jest martwy, tylko czeka, by jego duch powrócił, a to różnica").

Zatem podoba mi się ogólny klimat i to, jak grają ze sobą dwie główne postacie. Oprócz tego przegięte sceny akcji w filmach dla mnie zawsze na plusie, a tutaj obie kolejowe sekwencje budzą we mnie bezwstydną dziecięcą radochę. Choć przyznam, że w finale akurat wolałbym coś bardziej dramatycznego niż tę komediową jazdę bez trzymanki w takt wesołej muzyczki. Nie wydaje mi się to godnym zwieńczeniem tej historii, zważywszy chociażby na dramatyczne i drastyczne okoliczności, w jakich został nam przedstawiony Butch Cavendish.

Ale nie ma filmów doskonałych. Ważne więc, że same sceny akcji są fajne, a mimo tego "przesadyzmu" często udaje się też Verbinskiemu uzyskać prawdziwy, w pełni westernowy klimat. No i zdjęcia są iście malownicze.

Dodam jeszcze, że nie ogarniam zarzutów, jakoby film był za długi. Dobra, dwie i pół godziny to nie jest mało, ale czy to pierwszy taki western? "Rio Bravo" ma dwie i pół godziny i czy ktoś się kiedy czepiał? Kiedy Sergio Leone kręcił niemal trzygodzinne westerny, to było super. Kiedy Tarantino kręci trzygodzinne westerny, to nikt nie narzeka. Ale kiedy Verbinski machnie sobie dwuipółgodzinny, to nagle ludzie narzekają, że długo i powinno być krócej? A idźcie wy! Dla mnie film jest za długi, jeśli się na nim nudzę. Na "Lone Rangerze" nie nudzę się ani przez chwilę. Więc naprawdę, już prędzej skróciłbym jakiegoś "Django" niż "Lone Rangera".

A w ogóle z tymi disnejowskimi finansowymi klapami to jest tak, że im większa klapa, tym fajniejszy film.

Odpowiedz
Trzeci lub czwarty seans. W sumie film zdaje się zyskiwać z czasem, praktycznie przez cały czas jest to istna uczta dla oka, no ale to Verbinski, trudno się dziwić. Jesli miałbym wskazać słabszy moment to chyba przedostatnie pół godziny nieco odstaje jakby scenarzysci trochę się zaplątali wśród tych mniej ciekawych pomysłów i zaczęło robić się nudnawo, ale finał na szczęście wraca na właściwe... tory :). I choć jest absurdalnie przesadzony to jednak dostarcza radochy niczym scena z wagonikami z drugiego Indiany.

Szkoda, że film flopnął, sequel obejrzałbym chętniej niż całą trzecią trylogię Srałwarsów.

8/10 (z każdym seansem jest punkt wyżej) - spośród disneyowskiej "trylogii pustynnych flopów" drugie miejsce, za Księciem Persji, przed Johnem Carterem.

Może ankieta?

Odpowiedz
Muszę sobie odświeżyć ten film w najbliższym czasie, pamiętam, że z kina wyszedłem usatysfakcjonowany, a wybitnie nie leżą mi klimaty westernowe. Szkoda, że flopnął, ale dzięki właśnie nikt nie rozmydlił tej historii na kolejne filmy (Piraci...). 
"Wake the fuck up, Samurai. We have a city to burn."

Profil Letterboxd

Odpowiedz

Digg   Delicious   Reddit   Facebook   Twitter   StumbleUpon  






Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Lone Survivor (2013) reż. Peter Berg Danus 102 26,226 11-05-2025, 20:14
Ostatni post: Dr Strangelove
  Snowpiercer (2013) (Reż. Joon-ho Bong) Lawrence 86 21,875 15-02-2025, 13:23
Ostatni post: shamar
  Oblivion (2013) reż. Joseph Kosinski Craven 353 56,043 15-01-2025, 20:27
Ostatni post: Debryk
  47 Ronin (2013) Gieferg 89 24,029 25-10-2022, 15:48
Ostatni post: Snappik
  Out of the Furnace (2013) reż. Scott Cooper Mental 5 2,638 17-08-2022, 17:47
Ostatni post: Derelict Machine
  Nymphomaniac (2013) reż. Lars von Trier Azgaroth 247 54,146 14-08-2022, 03:09
Ostatni post: Mefisto
  Escape Plan (2013) Gieferg 119 31,810 30-01-2021, 16:40
Ostatni post: OGPUEE
  Dallas Buyers Club (2013) reż. Jean-Marc Vallée PropJoe 42 15,596 01-05-2020, 12:18
Ostatni post: Wyatt Earp
  Elysium (2013) reż. Neill Blomkamp koronex1989 676 130,454 24-07-2019, 17:49
Ostatni post: Mefisto
  Blue Is the Warmest Color [La vie d'Adèle - Chapitres 1 et 2] (2013) reż. A. Kechiche Pitero 62 20,727 24-02-2016, 10:26
Ostatni post: Juby



Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości