Ja sobie oglądam jednym okiem z ciekawości, ale bardzo mnie irytuje, że postacie, której mają być zabawne są grane "zabawnie". To taka teatralno-kabaretowa nalecialość. W oryginalnym serialu wszyscy grali na poważnie, a nie jakby chcieli być zabawni i to właśnie była jego siła.
Jednoczescznie brakuje mi tutaj mniej oczywistego humoru. W amerykanskim Office jest taki moment jak Michael Scott wymienia swoich bohaterów - i oczywiscie to wszystko ważne postacie, co jest zabawne, bo Scott to pierdoła. W polskim Michał mówi, że jest fanem polskich kabaretów (tj. tylko topki 25ciu), a nawet sam do jednego należał - i to jest oczywiste, że ten nieśmieszny, antypatyczny i karykaturalny koleś jest fanem nieśmiesznych i karykaturalnych kabaretów. A jak Michael Scott wymienia wśród swoich idoli legendarnego komika Boba Hope'a to to ma głębie, bo wiemy, że ta postać ma aspiracje do bycia kimś wartościowym/zabawnym tylko kompletnie się do tego nie nadaje. (Przy okazji wymienia te postacie, by lepiej wypaść.)
Więc serial jest bezbolesny, czasem zabawny, a Woronowicz kradnie każdą scenę. On zresztą jest wyjątkiem od tego, o czym pisalem wczesniej - gra na poważnie totalnie komiczną postać. Dlatego wypada bardzo dobrze.
Motyw z Podsiadło akurat wydał mi się nachalnym wytrychem - patrzcie jak śmieszne, celebryta w śmiesznej fryzurze i gra siebie. Nie wiem czy coś potem jeszcze z nim jest (jestem po 4 odcinkach), ale to, co było nie wydało mi się jakimś komentarzem czy dekonstrukcją jego wizerunku (jak to robiło wspomniane przez kogoś "Extras"). Tylko lepem na muchy.
Ja bym pewnie nie zrobił tego lepiej, a pewnie pracowali przy tym uzdolnieni ludzie, więc spoko, ale no nie jest to dla mnie niczym poza ciekawostką.
I rzeczywiscie - BARDZO czuć, że twórcy stoją w rozkroku między adaptowaniem wersji amerykańskiej i angielskiej.
Jednoczescznie brakuje mi tutaj mniej oczywistego humoru. W amerykanskim Office jest taki moment jak Michael Scott wymienia swoich bohaterów - i oczywiscie to wszystko ważne postacie, co jest zabawne, bo Scott to pierdoła. W polskim Michał mówi, że jest fanem polskich kabaretów (tj. tylko topki 25ciu), a nawet sam do jednego należał - i to jest oczywiste, że ten nieśmieszny, antypatyczny i karykaturalny koleś jest fanem nieśmiesznych i karykaturalnych kabaretów. A jak Michael Scott wymienia wśród swoich idoli legendarnego komika Boba Hope'a to to ma głębie, bo wiemy, że ta postać ma aspiracje do bycia kimś wartościowym/zabawnym tylko kompletnie się do tego nie nadaje. (Przy okazji wymienia te postacie, by lepiej wypaść.)
Więc serial jest bezbolesny, czasem zabawny, a Woronowicz kradnie każdą scenę. On zresztą jest wyjątkiem od tego, o czym pisalem wczesniej - gra na poważnie totalnie komiczną postać. Dlatego wypada bardzo dobrze.
Motyw z Podsiadło akurat wydał mi się nachalnym wytrychem - patrzcie jak śmieszne, celebryta w śmiesznej fryzurze i gra siebie. Nie wiem czy coś potem jeszcze z nim jest (jestem po 4 odcinkach), ale to, co było nie wydało mi się jakimś komentarzem czy dekonstrukcją jego wizerunku (jak to robiło wspomniane przez kogoś "Extras"). Tylko lepem na muchy.
Ja bym pewnie nie zrobił tego lepiej, a pewnie pracowali przy tym uzdolnieni ludzie, więc spoko, ale no nie jest to dla mnie niczym poza ciekawostką.
I rzeczywiscie - BARDZO czuć, że twórcy stoją w rozkroku między adaptowaniem wersji amerykańskiej i angielskiej.
24-10-2021, 17:59 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-10-2021, 18:00 przez Gal Anonim.)